Wystarczyłoby mu jedno popołudnie.
Dlaczego koniecznie popołudnie? Odpowiedź jest prosta, bo Polskie Wojsko po zniesieniu powszechnego poboru "pracuje" od 7 do 15, a później już ma wolne, czyli jest "po pracy". Obiektów woskowych pilnują stróże z prywatnych agencji ochrony, aby złomiarze do końca nie wynieśli zabytkowego sprzętu.
To "przekształcenie" armii, jak wszystko w przypadku Tuska, zostało podyktowane oszczędnościami, które i tak gdzieś po drodze się zawieruszyły i nie starczyło już na inne zastępcze formy obrony, powszechne ćwiczenia rezerwistów, bądź samoobrony z prawdziwego zdarzenia.
Zresztą, jak wcześniej uzasadniano, wojsko nie było już potrzebne, bo zewsząd, a szczególnie ze Wschodu, byliśmy otoczeni samymi przyjaciółmi. Jakże śmiesznie i cynicznie brzmi dziś w tej sytuacji retoryka premiera, pobrzękiwanie szabelką i straszenie swym niedawnym przyjacielem Putinem.
Czas na inwazję jest też odpowiedni jeszcze z jednego powodu, a mianowicie jesteśmy tuż przed kolejnymi wyborami, a jak wiemy z doświadczenia obecna ekipa nie zrobi nic póki nie dostanie odpowiedzi, jak to się przełoży na wyniki sondaży, a to jak wiadomo musi potrwać. Stąd w każdej nowej sprawie, w której nasz słupkowy premier zabiera głos, lub podejmuje jakąkolwiek decyzję musi upłynąć, jak wiemy, kilka dni.
Ale to wszystko i tak w niczym nie przeszkadza, bowiem nawet jeśliby niedawny serdeczny przyjaciel, a obecnie chwilowo, jakby mniej serdeczny, spełnił swoją zachciankę i wkroczył do "Polszy", to przecież wiemy, że oddane, wierne media i usłużne autorytety w mig by nas przekonały, że to wszystko misterny plan obecnej władzy, który w pocie czoła został przeprowadzony... wyłącznie dla naszego dobra. Już to dobro odpowiednio by umotywowały.
A my, jak od kilku lat przystało, przyjęlibyśmy to tłumaczenie z pełnym zrozumiem i ulgą, bo zaufanie dla naszej władzy, która dba o nas, jak żadna inna, zdaje się nie mieć końca.
By żyło się lepiej, tej władzy i jej bliskim.
Inne tematy w dziale Polityka