andrzej111 andrzej111
753
BLOG

Czy warto być przyzwoitym? OSKAR jedzie do Brukseli.

andrzej111 andrzej111 Polityka Obserwuj notkę 4

Że jest to  osobisty sukces Tuska porównywalny do przysłowiowego "złapania Pana Boga za nogi" nikt nie ma wątpliwości i żadne złośliwości jego przeciwników tego nie zmienią.
Można pytać tylko, czym ten wybór jest spowodowany, lub w czym kandydat był lepszy od wielu innych? I tu już mamy szerokie pole do hipotez i domysłów.

Że Donald Tusk jest (bo jeszcze jest) premierem  bardzo złym nikt przy zdrowych zmysłach nie ma watpliwości, mimo, że znajdzie on wielu obrońców i apologetów  wśród rzesz urzędników i "kooperantów" uczepionych niczym pijawki budżetu, szemranych biznesmenów, którym państwo nie przeszkadza w okradaniu innych,  różnych byłych i obecnych oficjeli, którzy mają "za uszami", oraz zwykłych klakierów, których mierzi i brzydzi wszystko co polskie, a co w znacznej mierze wyraża PIS i osoba jej lidera.

Nie jest to wybitny naukowiec, nie jest także szczególnie wyedukowany talent. Nie ma wizji, nie ma także woli ciężkiej pracy i zmian. Typowy średniak, któremu z ledwością w oparach jaboli udało się skończyć ogólniak i tak popularny wśród polityków wydział historii.
Jako historyk też dał ciała kiedy okazało się, że nie zna historii swojej najbliższej rodziny i losów dotyczących dziadków (może tylko nie chciał się do tej wiedzy przyznać).
 Na studiach poznał Małgorzatę  i po trzymiesięcznym narzeczeństwie wzięli ślub cywilny.
„Tak” przed ołtarzem powiedzieli sobie dopiero podczas gorącej kampanii prezydenckiej w 2005 roku, co uznane zostało za koniunkturalizm.


Donald Tusk był jednym z założycieli Kongresu Liberalno-Demokratycznego, który w 1991 roku zdobywa 37 mandatów w Sejmie, a on zostaje jednym z posłów I kadencji. Jego kolega z Kongresu Jan Krzysztof Bielecki, który wsławił się między innymi powiedzeniem, że "pierwszy milion trzeba ukraść", zostaje premierem. Kierowana przez niego partia znalazła się w opozycji wobec rządu Jana Olszewskiego. Gdańscy liberałowie uruchamiają na szeroką skalę prywatyzację państwowego majątku, która w wielu przypadkach polegała na jego rozkradaniu przy udziale zagranicznych koncernów i spółek nomenklaturowych, często związanych z komunistycznymi służbami specjalnymi. Symbolem tych zmian był ówczesny minister przekształceń własnościowych Janusz Lewandowski. Jednocześnie rząd nie zwracał majątku dawnym właścicielom ograbionym przez komunistów. I dlatego rząd Bieleckiego i sam minister Lewandowski byli nazywani „największymi paserami”, którzy handlowali zagrabionym mieniem. To właśnie ten rząd odpowiada za to, że Polacy znienawidzili prywatyzację. Mnogość afer gospodarczych, tolerowanych przez słaby rząd, spowodowała, że w odbiorze społecznym KLD stał się nie kongresem liberałów, ale „kongresem aferałów”, był też nazywany „Klubem Liberałów Aferałów”.
 

4 czerwca 1992 Minister Macierewicz ujawnia listę 64 tajnych agentów wśród parlamentarzystów.
To wtedy Donald Tusk zdradza Polskę po raz drugi. Tusk na wieść o tej liście w rozmowie z Jackiem Merklem powiedział: Jedyne co możemy zrobić to obalić ten rząd… W ciągu 24 godzin w gangsterskim stylu, w nocy, „judasze” przegłosowali wotum nieufności wobec tego gabinetu (obalili Rząd Rzeczpospolitej). Nie było w historii RP drugiego takiego przypadku, żeby premiera odwoływano podczas nocnych narad, tylko dlatego, że agenci, kryminaliści i złodzieje bali się jego działań lustracyjnych.
KLD jednak szybko traci poparcie w związku z wspieranymi przez siebie reformami, w tym „prywatyzacja za bezcen”(dziś już mało kto pamięta, że to ich zasługa), szerzącej się w szeregach partii korupcji („liberałowie-aferałowie”) i niezwykle niekorzystnymi dla społeczeństwa ustawami.
Kiedy po upadku rządu Hanny Suchockiej odbyły się w 1993 przedterminowe wybory, KLD startował w wyborach pod hasłem „Milion nowych miejsc pracy”, ludzie natychmiast je zmienili na „Milion nowych afer” i Kongres nie wszedł do Sejmu.
 

Historia Platformy Obywatelskiej zaczyna się od spotkania 23 października 2000 roku Andrzeja Olechowskiego, agenta służb specjalnych, ze swoim przełożonym – Gromosławem Czempińskim,podejrzewanym o „skompletowanie” akt „Bolka”. Kazał on Olechowskiemu założyć nową partię, która otrzyma w zamian za ochronę interesów „grypy trzymającej władzę” wsparcie postkomunistycznej nomenklatury, która od 1989 roku kontroluje w Polsce nie tylko gospodarkę, ale i media.
W styczniu 2001 roku Tusk, nie bacząc na przeszłość Olechowskiego, wraz z nim współtworzy Platformę Obywatelską. Zapytany 17 lipca 2001 r. przez dziennikarki „Gazety Wyborczej” jak mogło dojść do tak radykalnej zmiany jego poglądów, Tusk zeznał, iż Olechowski przepraszał i zapewniał go, iż wstydzi się swojej przeszłości i że brakowało mu odwagi, by być po drugiej stronie. Od 1 czerwca 2003 Donald Tusk sprawuje funkcję przewodniczącego PO.

W przedterminowych wyborach 21 października 2007 roku Donald Tusk, wraz ze swoją partią polityczną osiąga upragnione zwycięstwo. W kampanii wyborczej obiecuje Polakom miedzy innymi „drugą Irlandię”,przyspieszenie budowy autostrad, zwiększenie płac dla policjantów i innych resortów państwowych, podpisuje publicznie przy kamerach, te i wiele innych zobowiązań, obiecuje „Cud Gospodarczy”. Nie wywiązuje się jednak z przedwyborczych obietnic.
Zaczyna się za to ustawiczne psucie państwa i jego instytucji. Afera goni aferę, a ta jest przykrywana kolejną, jeszcze większą. Zwiększa się dramatycznie ilość urzędników, a zmniejsza ilość miejsc pracy we wszystkich pozostałych sektorach. Rośnie bezrobocie i emigracja młodych ludzi z kraju. Spada dzietność  w obliczu braku perspektyw i nadziei na przyszłość. Rząd zadłuża w sposób niespotykany kraj uzależniając go od zagranicznej finansjery, jednocześnie rozkradając fundusz demograficzny i prywatne rezerwy emerytalne Polaków zgromadzone w OFE. Upadają stocznie i inne wielkie zakłady, następuje masowy upadek i likwidacja małych przedsiębiorstw, którym udało się przetrwać od  epoki "wolności gospodarczej" Wilczka generując kolejne bezrobocie.


Podnoszone są ciągle podatki i obciążenia. W sposób arbitralny zostaje zmienione prawo, które działa wstecz i podnosi wiek emerytalny w Polsce bez jakichkolwiek konsultacji i wyliczeń, mimo że pracy drastycznie brakuje dla młodych i dobrze wykształconych rodaków. Rząd dryfuje od afery do afery tylko dzięki piarowskim sztuczkom i obiecanej przez ojców założycieli PO opiece medialnej. W kraju, mimo nachalnej propagandy sukcesu, narasta marazm i wstręt do polityków, a Polacy mogą tylko pozazdrościć poziomu życia "pogrążonym w kryzysie" Włochom, czy Grekom (którym notabene polski rząd lekką ręką posyła setki milionów euro pomocy).


Pod rządami Tuska dochodzi do katastrof lotniczych, w których ginie więcej  generałów, niż we wszystkich dotychczasowych wojnach, a także dwóch prezydentów (obecny i były), oraz wielu wybitnych przedstawicieli państwa i nikt z tego tytułu nie ponosi odpowiedzialności, wręcz przeciwnie organizatorzy lotów są nagradzani, a śledztwo całkowicie powierzone obcemu, będącemu stroną w zdarzeniu, państwu. Po katastrofie następuje seria tajemniczych weekendowych "samobójstw" osób związanych wiedzą z wydarzeniem ( w tym samego szefa kancelarii premiera Tuska), a w kraju mówi się  ironicznie o grasującym "seryjnym samobójcy".
 

Co zatem się stało, że osoba, która osobiście odpowiada za większość z wymienionych nieszczęść, zamiast trafić pod osąd Trybunału Stanu znalazła uznanie w oczach Europy i dostała koło ratunkowe w momencie, kiedy wydawało się, że to już ponury kres tej nieszczęsnej kariery?
 Jak ktoś mądrze powiedział, miedzy krajami nie ma przyjaźni, są tylko interesy,  głównym zaś rozgrywającym w Europie są Niemcy. Ja dodam od siebie, że w polityce nie ma przypadków. Dlatego warto przyjrzeć się w tym kontekście dwom wątkom związanym z Donaldem Tuskiem i z Niemcami w tle (pomijam wzajemne umizgi z Angelą Merkel, oraz kolejne niemieckie odznaczenia i nagrody dla naszego bohatera).


Bardzo wiele czasu i materiałów poświecili dziennikarze na temat osławionego agenta STASI , wschodnio-niemieckiej odmiany SB. Agenta o pseudonimie OSCAR, który największe szkody uczynił w Gdańskiej Solidarności.
Nazwisko jakie pada w związku z tym agentem, to Donald Tusk. Nikt nie jest w stanie przedstawić jakichkolwiek dowodów na piśmie, ale każdy pytany aparatczyk STASI z byłej NRD, czy wysocy oficerowie SB z czasów PRL mówią wprost OSCAR, to D.Tusk.
Na razie krążą tylko enuncjacje na ten temat, nie tylko prasowe. W tej sprawie wątpliwości, już od dawna, zdają się nie mieć redaktorzy strony byłych działaczy Wolnych Związków Zawodowych Kazimierz Maciejewski, Krzysztof Wyszkowski i Lech Zborowski. Teraz po opublikowaniu w Niemczech książki Ralfa Georga Reutha i Günthera Lachmanna pt. „Das erste leben der Angela M.” („Pierwsze życie Angeli M.”) temat powraca ze zdwojoną siłą.
Jeżeli Donald Tusk był agentem STASI i SB o pseudonimie „Oscar”, który aktywnie działał w gdańskiej „Solidarności”, to ewentualne zamierzchłe powiązania ze STASI mogą rzucać zupełnie nowe światło na wzajemnie wsparcie i zażyłe stosunki w polityce międzynarodowej Donalda Tuska i Angeli Merkel.

Druga sprawa, to tajemnicze niemieckie pieniądze inwestowane w Tuska i jego polityczne ambicjena poczatku kariery (później granty w postaci różnych niemieckich nagród i zasług szły już oficjalnie).
Przypomnijmy: Tygodnik "Wprost" opublikował fragment wywiadu rzeki Michała Majewskiego z Pawłem Piskorskim. Były sekretarz generalny i wiceprzewodniczący Kongresu Liberalno-Demokratycznego, a więc człowiek, który zna sprawę od podszewki, twierdzi, że kierowany przez Donalda Tuska KLD był finansowany przez niemiecką CDU.
W tekście "Wprost" prócz Piskorskiego zacytowany został inny "polityk czołówki KLD". On z kolei twierdzi, że "CDU, które było wtedy przy władzy w Niemczech, szukało w krajach postkomunistycznych partnerów do współpracy. (...) Odpowiedni wydawał się Kongres. CDU bezzwrotnie darowało KLD kilkaset tysięcy marek. To były pieniądze w gotówce, które działacze KLD wymieniali w kantorach na złotówki w Warszawie. Pieniądze poszły na budowanie partii w 1991 r.".

Tylko pobieżny rzut oka na karierę polityczną Donalda Tuska każe powątpiewać w jego czyste, zgodne z polską racją stanu, intencje.Przykłady, takiego stanu rzeczy, są znane wszem i wobec: „nocna zmiana” rządu Olszewskiego, powołanie do życia Platformy Obywatelskiej, która, co dzisiaj widać jak na dłoni, z zimną krwią dokonuje demontażu Państwa Polskiego, wasalne stosunki z Angelą Merkel, kuriozalne ordery i europejskie apanaże, stocznie, Nord Stream,  Smoleńsk i cały kontekst związany z zamachem i strach, wielki strach przed pułkownikiem Putinem.
Że akta STASI (i nie tylko) leżą gdzieś na Łubiance, nie powinniśmy mieć, co do tego, żadnej wątpliwości. Takie dokumenty nie płoną. Że czekiści trzymają całą tę zgraję sprzedawczyków na krótkiej smyczy, tzn. za mordę, również.
 

Wracając do tytułu, człowiek który mamił Polaków obietnicami, po czym  zafundował  im  bez skrupułów gehennę egzystencjalną (bezrobocie, niskie zarobki i europejskie ceny, wysokie podatki, obciążenia i koszty życia), oraz  emerytalną (głodowe emerytury, podniesiony do 67 lat wiek emerytalny i ustawa działająca wstecz) właśnie dostał niemiecki etat za 125 tysięcy miesięcznie (czyli więcej, niż amerykański prezydent) i za pięć lat, czyli w wieku 62 lat przejdzie na emeryturę z uposażeniem 80 tysięcy  złotych na miesiąc. Na pieniądze te złożą się podatnicy, w dużej części polscy, ofiary jego rządów. Można powiedzieć, że Niemcy wyhodowali go na polskiej krwi (dosłownie) i piersi.
Czy ma to jakikolwiek związek z przyzwoitością, czy sprawiedliwością dziejową? Jak to wpłynie na wybory życiowe i drogi kariery innych Polaków?
Awans Tuska potwierdza tylko, że świat jest podły,a g. zawsze na wierzch wypłynie. 

 

PS. Na podstawie ogólnodostępnych informacji w Internecie

andrzej111
O mnie andrzej111

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka