O Andrzeju Dudzie wiemy niewiele, choć jego twarz przewija się w polityce od kilku lat. Nie minęło za to jeszcze echo słów Kaczyńskiego, że ma on być kandydatem PIS w wyborach prezydenckich, a już zaczęla się nagonka i różne Stopsy przytaczają rzekome zbrodnie kandydata.
Nie wiem kim są te Stopsy, pożytecznymi idiotami, płatnymi pachołkami, czy przestraszonymi beneficjentami systemu? Przyjrzałem się za to biografii kandydata i widzę, że ma on wiele zalet, o których mało kto wie. Nie jest to kombatant, jak Jaruzelski, naturszczyk (niczym Himilsbach), jak Wałęsa, zasłużony dla systemu towarzysz, jak Kwaśniewski, czy uprawdopodobniony internowaniem z grupą wybranych tuzów (w jednym szczególnym miejscu) zaufany WSI Komorowski, otoczony do dziś doradcami i sekretarzami z PZPR.
Mamy szansę na drugiego wykształconego prezydenta, który z racji wieku nie ma balastu kombatanckiego (także tego styropianowego kombatanctwa z Magdalenką w tle), oraz przejrzystą kartotekę, bez możliwych lejc w postaci akt archiwalnych.
Gładki, elokwentny, niekonfliktowy, nie budzący emocji swym niekonwencjonalnym zachowaniem, postawą, czy przeszłością. Jednocześnie człowiek doświadczony, obyty, budzący sympatię i zaufanie.
Prawnik z tytułem doktora nauk prawnych, absolwent Uniwersytetu Jagielońskiego w Krakowie, nauczyciel akademicki na tejże uczelni. Były podsekretarz stanu w kancelarii Lecha Kaczyńskiego, były członek Trybunału Stanu. Jego kariera polityczna zaczęła się po 2000 roku. Kandydował w okręgu krakowskim ciesząc się dużym poparciem (80 tysięcy głosów).
Jeśli ktoś przekreśla szansę pana Andrzeja Dudy już na starcie, lub uważa, że jego kandydatura to tylko zasłona dymna ostatniego skandalu, to oby się nie zdziwił.
Inne tematy w dziale Polityka