Jak mawiał wieszcz na miarę naszych czasów, czyli Aleksander magister bez studiów.
Platforma i prezydent Komorowski robią co tylko mogą, aby skandalem związanym z ich SKOKiem wołomińskimobdzielić innych, ze szczególnym nastawieniem na PIS. Media robią co mogą, ale coraz bardziej kołderka jest za krótka i widać nieustający "bul" sprzymierzonych.
Do pomocy przyszła niezawodna w takich beznadziejnych przypadkach Gazeta Wyborcza. Ona również postanowiła wołomińskim, czyli WSI-owym przypadkiem obarczyć, a jakże.. .PIS.
Co ciekawe i zasługujące na szczególną uwagę, jako autorytet niezależny i wykładnię obiektywności postanowiono wykorzystać ...ostatniego właśnie szefa WSI, czyli bezpośredniego zwierzchnika malwersantów z wołomińskiego SKOK-u, generała Marka Dukaczewskiego, specjalistę szkolonego przez moskiewskich specjalistów, a ostatnio bardzo blisko związanego z obecnym miłościwie nam panującym prezydentem, przez którego jest nazywany nawet pieszczotliwie Szogunem. Tak, tak, to był ostatni zwierzchnik malwersantów z fundacji "Pro Civili" i SKOKu Wołomin, gdyby ktoś nie wiedział. Mało tego, wybielając Bronisława Komorowskiego, Dukaczewski rzuca insynuacje pod adresem śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Ale świadomie lub nie, były szef WSI wskazuje na sprawę, która nie została nagłośniona i dobrze opisana, a jest bardzo podobna do sprawy inwigilacji prawicy w latach 1992-1995 przez grupę płk. Jana Lesiaka, działającą w Urzędzie Ochrony Państwa. W styczniu 2007 r. Antoni Macierewicz, wtedy likwidator WSI i szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, ujawnił, że komisja natrafiła na istnienie w WSI podobnej grupy, jak ta Lesiaka. Miała ona działać przez kilka lat po 1997 r. Zdenerwowany Dukaczewski, który dowodził WSI w latach 2001-2005 (z miesięczną przerwą w 2004 r.), mówi w styczniu 2007 r.: „W okresie mojego dowodzenia nigdy nie było jakiejkolwiek sytuacji, w której WSI miałyby zajmować się czy w jakikolwiek sposób interesować jakąkolwiek partią polityczną”. Dukaczewski twierdził też, że nie słyszał, aby podobna grupa działała w WSI wcześniej. Do wypowiedzi poczuli się też wywołani szef WSI w latach 1994-1996 gen. Konstanty Malejczyk, oraz gen. Tadeusz Ruska, który kierował wojskowymi. Chcąc dokopać przeciwnikom prezydenta Komorowskiego, Dukaczewski zwraca zatem uwagę na nielegalne działania formacji, w której służył.

Wykorzystanie szefa wszystkich "szpionów", jako rękojmię ich przyzwoitości i uczciwości, to jest zdaje się szczyt hipokryzji, który wcześniej nie był osiągalny dla nikogo.
http://wyborcza.pl/10,82983,17643375,Dukaczewski__Piotr_P__ze_SKOK_Wolomin_utrzymywal_kontakty.html
Marek Dukaczewski był oficerem wojskowego wywiadu delegowanym do Norwegii, ale już od 1992 r. był głównym specjalistą w centrali WSI. A to oznacza, że może coś wiedzieć o grupie podobnej do zespołu Lesiaka, nielegalnie działającej w jego formacji. Chcąc pomóc nowemu patronowi, czyli prezydentowi Komorowskiemu, Dukaczewski wskazał na sprzeczne z prawem działania wojskowych służb wobec legalnie działającej partii. I ta wpadka może być znacznie kosztowniejsza, niż zysk z powodu obrzydliwego ochlapania pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, choć zapewne polskie media, jak zwykle nie będą zainteresowane, aby ciągnąć ten wątek.
Inne tematy w dziale Polityka