Jakoś dziwnie nierówno przebiega granica zainteresowania medialnego sylwetkami dwóch głównych konkurentów do pałacu prezydenckiego. Tam, skąd dochodzą echa naprawdę ciekawych wieści dotyczących kandydata, mediów brak, tymczasem z drugiej strony kopie się uporczywie, aby cokolwiek jednak wykopać.
Duda ma ogromne szczęście, że urodził się tak późno, inaczej na pewno znaleziono by bez problemu dowody jego współpracy z bezpieką, podejrzane niechlubne kontakty, czy aprobatę dla dominacji radzieckiej w powojennej Polsce.
Co ciekawe, każde uderzenie w kandydata opozycji przynosi mu więcej chwały, niż ujmy, a jednoczesne uderza rykoszetem w "najlepszego z kandydatów".
Tak było w przypadku teścia, którego "żydostwo" miało zochydzić Dudę. Przy czym okazuje się, że "żydostwo" teściów "najlepszego kandydata", to najmniejsza z ich mrocznych tajemnic.
Podobnie z ostatnim atakiem na matkę kandydata PiS, która jest obsobaczana za zbieranie podpisów na uczelni. Za równie, jak nie bardziej nieetyczny wybryk, czyli masówki na wiecu wyborczym z udziałem przedszkolaków i uczniów ze szkół odwołujących na tą okazję lekcję został tymczasem...przeproszony publicznie kandydat. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się, że Andrzej Duda jest nie tylko sam dobrze wykształconym i ukształtowanym człowiekiem, ale ma równie wybitnych rodziców.
Tymczasem mgła tajemnicy ciągle oplata "najlepszego z kandydatów", mimo, że pojawiające się od czasu, do czasu przecieki są nad wyraz frapujące. Wyjaśnienia nie doczekały się dotąd chociażby ujawnione przez Palikota polowania z oficerami KGB na głuszce w Rosji zakończone wspólnymi biesiadami alkoholowymi. Nie każdy mógł takiego zaszczytu dostąpić, a oficjalnego zaprzeczenia prawdziwości tych słów także nie było. Sam taki fakt prawdopodobnie dyskwalifikowałby każdego z kandydatów, oczywiście poza tym "najlepszym".
Nie mniej sensacyjnie brzmią ostatnie doniesienia z depesz ujawnionych przez WikiLeaks. Co ciekawe zostały one ujawnione nie przez sztab głównego kontrkandydata, co świadczy także o mizerii sztabowców Dudy (nie wiem, czym oni się tam zajmują, bo są rozgrywani przez specjalistów ze WSI, jak małe dzieci) i brakujących tam sprawnych i skutecznych fachowców, jak choćby Jacek Kurski. Pojawiające się w związku z tym plotki brzmią sensacyjnie, o ile nie groźnie, bo informacja o wątku pozamałżeńskim może tylko co prawda potwierdzić negatywne morale kandydata, ale już ta o tajemniczym incydencie na polowaniu rozszerza znacznie pole do dociekań. Także potwierdzona (sam "najlepszy kandydat" kilka lat temu o tym wspominał, przy okazji rozmów o piramidach finansowych) plotka o znacznych posiadanych sumach w DEM na początku lat 90 może budzić pytania o źródła ich pochodzenia.
Tymczasem nikt tych pytań nie zadaje. Wątpliwości dotyczące tych zagadnień mogą stanowić także źródło nacisków i narzędzie szantażu. Rzeczą oczywistą jest, że wyborcom należą się owe wyjaśnienia jeszcze przed wyborami.
W normalnym kraju jest to chyba norma i podstawa?
Inne tematy w dziale Polityka