
Można odnieść ostatnio wrażenie, że parlamentarzyści PO to wyjątkowa zbieraninaniekompetentnych typów, często wręcz przysłowiowych kanalii, gotowa odmrozić sobie uszy, aby tylko zrobić na złość PiS-owi. Każde kolejne pomysły są dalekie od oczekiwań Polaków i wydają się być tylko kontynuacją wojenki polsko-polskiej.
A już w obliczu przewidywanej klęski w jesiennych wyborach mamy wprost do czynienia z eksplozją niekończącej się głupoty parlamentarnej.
Jakże miło na tym tle zaskoczył senator PO odnosząc się do uchwalonego ostatnio pasztetu legislacyjnego, jakim jest ustawa o in vitro, zwana zupełnie nie wiadomo dlaczego (choć obrotni "przedsiębiorcy" związani z PO i prowadzący kliniki stosujące tą metodę wiedzą zapewne dlaczego) ustawą o leczeniu niepłodności, jakby ona cokolwiek leczyła poza zachłannością pazernych cwaniaków.
Senator Stanisław Hodorowicz zagłosował przeciwko ustawie o in vitro, bo jak mówi, powstała ona na zasadzie wyboru mniejszego zła. Senator PO przekonuje, że zapłodnienie pozaustrojowe nie jest metodą medyczną, tylko wysoko wyspecjalizowaną inżynierią genetyczną. "Nie ma tu żadnego elementu związanego z leczeniem"- uważa i dodaje, że tytuł ustawy jest mylący, bo mówi o "leczeniu niepłodności".
Nic dodać, nic ująć, pytanie tylko dlaczego ustawa w takiej fałszywej formie nie przeszkadza pozostałym jego kolegom z partii? Genetyczna podłość, cynizm, czy zwykła miałkość intelektualna?
Inne tematy w dziale Polityka