A przecież można by i tak. Z przodu premierka, a za nią gęsiego ministrowie.

Świat się śmieje, ale i powody są ku temu znamienite.
Okazuje się, że za Pendolino z naszą rozdygotaną premierką nie tylko leci rządowy samolot, nie tylko mknie obok sznur rządowych limuzyn z pozostałymi ministrami, ale także niczym tajemniczy Don Pedro z Krainy Deszczowców (taka bajka z PRL) podąża TIR wiozący całe wyposażenie z warszawskiej kancelarii rady ministrów.
Można zapytać, po co ten cyrk, po co te jaja?
Ale odpowiedzi nie zna nikt, no może Bareja, podobnie, jak w przypadku pewnego kultowego misia ze słomy. I wygląda, że to jeszcze nie koniec i oni pokażą więcej wszystkim niedowiarkom, podobnie jak w przypadku owego misia.
Czy nie lepiej byłoby wrócić do sprawdzonych przez Platformę, zwaną dla jaj obywatelską, wzorców i znów urządzać spotkania ministrów u "Sowy i Przyjaciół" (swoją drogą ciekawe co to za przyjaciele, czy przypadkiem nie ci od niedawnej ponad czterdziestoletniej przyjaźni, która do dziś odbija się Polsce czkawką).
I bliżej, bo w końcu w Warszawie, a i całego majdanu nie trzeba ze sobą targać.
Nagrać , upublicznić i wtedy będzie rzeczywiście bliżej obywateli.
Hasło Ewy Kopacz "Słucham, rozumiem, pomagam" będzie wymagać tylko niewielkiej modyfikacji, zamiast słucham - podsłuchuję, zamiast rozumiem - nie kumam, a pomagam mogłoby nawet zostać, tylko należy dodać, "sobie i najbliższym".
I prościej i taniej.
Inne tematy w dziale Polityka