
Krystyna Janda wielka polska artystka, którą nigdy zresztą nie była, postanowiła o sobie ostatnio przypomnieć włączając się w chór polskojęzycznych wyjców przestrzegających przed nadciągającym ciemnogrodem i zagładą " prawdziwej kultury", które zbliżają się wraz z dzikimi hordami Hunów z PiS i krwiożerczym Dudą.
Nie wiadomo do końca, czy ona tak na poważnie, czy to raczej rodzaj artystycznej improwizacji, której zamiarem jest przebicie słynnego skeczu Kabaretu Moralnego Niepokoju pod złowieszczym tytułem "Jak PiS dojdzie do władzy", gdzie kabareciarze prześcigają się w wymyślaniu pisowskich okropności.
Jako prawdziwe potraktował te fobie były pisowski wicemarszałek Mazowsza odpowiedzialny wówczas za kulturę Arkadiusz Czartoryski i postanowił w liście otwartym pomóc biednej i przestraszonej artystce w walce z amnezją i przypomnieć niektóre fakty zamazane przez filuterną pamięć.
"Kieruję do Pani list, który ze względu na Pani publiczne wypowiedzi pod adresem Prawa i Sprawiedliwości, przesyłam mediom. W działalności politycznej czasem spotyka się niezwykle ciekawych ludzi. W latach 2003-2005 byłem wicemarszałkiem województwa mazowieckiego z ramienia PiS. Odpowiadałem wówczas za kulturę na Mazowszu i miałem ogromną przyjemność krótko z Panią współpracować. Ofiarowane na tę okoliczność książki Pani autorstwa z miłymi dedykacjami dla mnie, (o zgrozo!) PiS-owskiego polityka, stanowią cenną część mojej biblioteczki"
"W czasie mojego wicemarszałkowania na Mazowszu odpowiadałem za kulturę i to wówczas nabyła Pani od marszałkowskiej instytucji kino „Polonia”, które stało się siedzibą Pani teatru. O życzliwości Urzędu Marszałkowskiego w sprawie nabycia kina wiele mówi Pani wywiad dla „Życia Warszawy”, a oto fragment: „kwotę, którą musi zapłacić za salę, ma rozłożoną na raty. – Bardzo dogodne – mówi (Krystyna Janda). – Dawny właściciel zrobił wszystko, by w tym miejscu powstała placówka kulturalna, a nie sklep spożywczy” (Życie Warszawy nr 30/5-6.01. 07-02-2005). Pamiętam Pani szczere i wielokrotnie wypowiadane podziękowania dla PiS-owskich władz Warszawy, w tym dla mnie też, bo dodatkowo wejście do sali teatralnej i hol wynajęte zostały przez PiS-owski Urząd Miasta. Oczywiście na tym nie koniec, bo za chwilę – w 2006 roku – otrzymała Pani od PiS-wskiego Ministerstwa Kultury milion zlotych na remont sali Pani teatru. 3 grudnia 2006 r. premierą „Trzech sióstr” A. Czechowa zainaugurowana została działalność Dużej Sceny Teatru Polonia ze wsparciem PiS-owskiego Urzędu Miasta Warszawy w wysokości 70 tys. zł. Drugą premierą były „Szczęśliwe dni” Samuela Becketta w reżyserii Piotra Cieplaka wsparte dotacją „okropnego” PiS-owskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego kwotą 50 tys. zł. Potem było 30 tys. na premierę „Skoku z wysokości” Leslie Ayvazian. Dodatkowo z Ministerstwa Kultury w tym samym 2006 roku kwotę 100 tys. na premierę spektaklu inaugurującego działalność Dużej Sceny „Trzy siostry” A. Czechowa i ponad 32 tys. na cykl koncertów „Karaoke w teatrze – śpiewać jak to łatwo powiedzieć” w reżyserii Magdy Umer. W roku 2007 z Ministerstwa Kultury w czasie rządów PiS 70 tys. zł na premierę spektaklu „Boska!” w kwietniu 2007 i 50 tys. zł na premierę spektaklu „Wątpliwość” -wylicza skrupulatnie Czartoryski.
Zobaczcie, jak pamięć potrafi szwankować i płatać figle. Okazuje się, że w złowieszczej IV RP udało się niewdzięcznej pani Jandzie wyrwać niezłą kasę z państwowego woreczka, a nawet stworzyć przy jego pomocy prywatny teatr.
Jeśli więc jej strach w stosunku do PiS trwa nadal i jest autentyczny, to po tym "przypomnieniu" sama powinna przestrzegać przed chodzeniem do tego ewidentnie pisowskiego (patrząc na źródła powstania) teatru.
To nie pierwszy przypadek, gdy związek kultury z polityką bywa przyczyną upadku osobistego i degrengolady moralnej.
Można tylko zapytać "I po co ci to g. babo było"?
Inne tematy w dziale Polityka