
Głupota polityczna zwana poprawnością nie pozwala nazywać rzeczy po imieniu. I tak po wczorajszych krwawych zamachach w Paryżu, gdzie zginęła masa niewinnych ludzi, dalej czytamy, że zbrodni dokonali zamachowcy, terroryści, szaleńcy. Mimo że wszyscy wiedzą kto stoi za atakami i choć według świadków z sali Bataclan terroryści krzyczeli "Allah Akbar", czyli "Allah jest wielki", daremnie szukać w mediach doniesień, że to Muzułmanie.
Już miesiąc temu chaldejski ksiądz z Iraku, Douglas Al-Bazi, mówił w o zagrożeniu, jakie dla Europy stanowi islam i tzw. uchodźcy.
"Przyjmując tych imigrantów, hodujecie w ciele Europy nowotwór. Sprowadzacie na wasze rodziny, wasze dzieci niebezpieczeństwo terroru, zamieszek, religijnej nienawiści. W przeciwieństwie do większości europejskich polityków znam język arabski, wiem też, czym jest islamski terroryzm, znam twarze jego promotorów. Dlatego gdy przeglądam arabskie strony internetowe i widzę ludzi, którzy pozują dziś z uśmiechem do zdjęć w Niemczech, Austrii i Szwecji, a jeszcze niedawno byli w Iraku dżihadystami mordującymi ludzi – jestem przerażony. Naprawdę musicie być ostrożni, bo otwieracie drzwi niebezpiecznym ludziom" „Państwo Islamskie reprezentuje islam w stu procentach”– powiedział Ksiądz w tym roku na konferencji w Rimini. Gdyby takie słowa wypowiedział w Europie jakiś ważny polityk, z miejsca zostałby oskarżony o „faszyzm” i „islamofobię”.
Muzułmanie nie muszą przyjeżdżać do Europy, aby podobne akcje przeprowadzić w Londynie, Rzymie Berlinie, czy Sztokholmie. Oni już tu są. Czekają tylko na stosowną chwilę, to bomba z opóźnionym zapłonem.
Tymczasem jak słyszymy to szaleństwo wydaje się nie mieć końca.
Kanclerz Angela Merkel sprzeciwiła się właśnie określeniu górnej liczby tzw. uchodźców, których przyjmą Niemcy. Twierdzi też, że Berlin nie może określać, "kto może przyjechać do Niemiec, a kto nie". To zatem kontynuacja szaleńczej polityki przyjmowania wszystkich imigrantów. Inwazji imigrantów, zagrażającej bezpieczeństwu obywateli i stabilności państwa, sprzeciwia się coraz więcej Europejczyków. Europejscy przywódcy poza wyjątkami wydają się na razie głusi na te protesty. Jak długo jeszcze i co jeszcze musi się stać?
Inne tematy w dziale Polityka