Co tak właściwie nie podoba Ci się w ustawie medialnej?
Nieporozumienie. Jest potrzeba nowej ustawy ze względu na zmiany technologiczne. Za parę lat znakomita większość Europejczyków korzystać będzie z telewizji cyfrowej. Polska, jak idzie o prawo, nie jest przygotowana. Wspólnie z Bułgarią okupujemy ostatnie miejsce pośród państw-członków UE, jak idzie o prawne przygotowanie dla cyfryzacji telewizji. Mnie niepodobna się to, że media elektroniczne w Polsce, ta ich część, która chyba dla śmiechu nazywana jest publicznymi, a w rzeczywistości to radio i telewizja państwowe, to folwark, z punktu widzenia państwa i społeczeństwa właściwie niczyj. Rządzą nimi, poza jakąkolwiek kontrolą instytucji demokracji, popłuczyny dawnej koalicji PiS/Samoobrona/LPR. Złotą kartę ma, w rzeczywistości, ktoś., kogo desygnowała „Samoobrona”. Kto dzisiaj, zresztą, jako człowiek rozumny, komu innemu oddaje swoje usługi wynikające z mandatu publicznego. To paranoja. Idzie o wielkie pieniądze, pokrętne interesy i polityczne rachuby. Dzisiaj akurat PiS i SLD. Ale przed chwilą innych partii.
Co w takim razie z Krajową Radą? Po co ona w ogóle jest? Może Lepiej w ogóle z niej zrezygnować i puścić wszystko na żywioł?
KRRiT jest organem konstytucyjnym. Jej zadania i uprawnienia określa Ustawa o KRRiT uchwalona w 1992 roku i kilkanaście razy od tamtego czasu nowelizowana. Najbardziej brzemienna w skutki, miała nowelizacja przeprowadzona w grudniu 2005 roku, w błyskawicznym tempie przyklepnięta przez Prezydenta. Ona oddała radio i telewizję, dla żartu chyba nazywane publicznymi, w ręce ówczesnej koalicji medialnej: PiS/Samoobrona/LPR. Przed tą nowelizacją wpływ partii aktualnie rządzących na media „publiczne” był mniejszy, aczkolwiek był. Godne specjalnej uwagi są dwie rzeczy: najpierw to, w jakim tempie od wygranych wyborów Jarosław Kaczyński przeprowadził tę nowelizację, to były dwa miesiące, potem to, że za moment koalicja medialna zamieniła się w koalicję rządzącą. Jarosław i Lech Kaczyńscy jak chyba nikt współcześnie w Polsce rozumieją, jak ważna jest propaganda dla rządzenia. Nie tylko w komunie, ale i w demokracji. Bo demokracja też może być sterowana. Przez tych, którzy mają narzędzia medialne w rękach.
Głupia sprawa, ale KRRiT dla mnie to w jakims sensie odmiana cenzury. Ma chociażby monitorować treści pornograficzne i pełne przemocy. No i co z tego wynika? Trupów w mediach dostatek, nikt tego nie opanuje. Zdjęcia są często tak drastyczne, że mi się robi słabo. Krew, urwane ręce i nogi. Ludzie to lubią, sama pstrykałam mnóstwo takich zdjęć. Pornografia… Czy są jakieś konkretne regulacje prawne mówiące o tym, co pornografią jest, a co nie? W mediach może i rozebrana panienka z pieskiem jest pornografią, ale w sieci to norma. A teraz rządzi sieć, nie media. Czasy się zmieniły.
Rola KRRiT będzie się zmniejszać. Ze względu na rewolucyjne zmiany techniki komunikacji masowej. Ale przecież, nie zaprzeczysz, że w państwo ma nie tylko prawo, ale i ma obowiązek nie tylko monitorowania, ale i kontroli treści przekazywanych w mediach. Najprostszy obowiązek, zresztą bardzo słabo realizowany - reakcja na kłamstwo, pomówienie. Demokracja potrzebuje wolności. Człowiek jej potrzebuje. Ja, akurat, kwestię wolności stawiam na samym szczycie wartości ważnych nie tylko dla mnie, ale i dla rozwoju. No ale co? Oznaczać to ma, że można - korzystając z wolności, bezpodstawnie oskarżać o wszystko co tylko na myśl przyjdzie? Nie! Ale drogą pogodzenia wartości wolności z wartością prawdy, no i z ochroną osoby ludzkiej powinien być sąd cywilny. Gdyby raz, drugi i setny ktoś, kto kłamliwie oskarża kogoś o coś, co ten nie popełnił był zlicytowany, na korzyść poszkodowanego a nie państwa, za swe kłamstwa - po jakimś czasie oszczercy miarkowaliby się nieco. Oczywiście także w cyberprzestrzeni. Ja akurat stoję na stanowisku, że tam, gdzie treści „pornograficzne”, albo „brutalne” są odbierane prywatnie, a nie przekazywane prawo i państwo nic nie ma do tego. Ale tam, gdzie następuje ich masowe przekazywanie - oczywiście ma! Jeśli potrafi sprawiedliwie, czyli teoretycznie w każdym przypadku (a nie wybiórczo, po uważaniu władzy) do tego dojść. Zarzutem wobec PiS’u za ich rządów nie jest to, że ścigali przestępstwa. To przecież oczywisty obowiązek rządu. Zarzutem jest to, że je prowokowali. I że robili to „wybiórczo”. Że żerowali na ludzkich ułomnościach. Ale tylko na tych, które dotyczyły opozycji.
KRRiT zaprotestowała przeciwko dziwacznym pomysłom pana Pospieszalskiego (votum separatum ogłosiła pani Teresa Bochwic). Nic z tego nie wynika. Jeden z dzienników płytkę z filmem Pospieszalskiego dodawał jako gratis. Czyli KRRiT olano.
Sęk w tym, że protestowała nie KRRiT, ale Rada Etyki Mediów, której członkiem (kiedyś wiceprzewodniczącą) jest pani Bochwic, zresztą córka wielce zasłużonej dla demokracji i dla wolności, więzionej w PRL’u, pani Hanny Rudzińskiej. Pan Witold Kołodziejczak, przewodniczący KRRiT chlubił się wręcz na ostatnim posiedzeniu Komisji Kultury i Środków Przekazu sejmu tym, że Rada nie interweniowała. Gratuluję!
Bój o media to dla poszczególnych partii bój o życie. Być, albo nie być. Obsadzanie stanowisk w mediach - nazwijmy to publicznych, to sprawa polityczna. Kto ma media, ten ma władzę.
Tak! Tak rozumuje: PiS, SLD, PSL, LPR i Samoobrona (kolejność nieprzypadkowa), jak idzie o kilka ostatnich lat. A Platforma nie wierzy, żeby w naszym wolnym wreszcie państwie mogło być inaczej, choć tego nie aprobuje, nic więc w tej sprawie nie robi.
A co z misją telewizji publicznej? Pamiętasz Teatr Telewizji? Mam całą kolekcję, oglądam z moim synem, bo czegoś takiego pewnie już nie zobaczy. To był majstersztyk. Ostatnio oglądaliśmy „Igraszki z diabłem”. Był „Pegaz”. Pamiętasz? Potem jakaś panienka nawiedzonym głosem na tle odlotowej scenerii, rodem z Matrixa Pegaz rozłożyła na łopatki. Było też „Moje kino” - świetne. No i nie było różnych kretyńskich teleturniejów dla idiotów. Była „Wielka Gra”. Już nie ma. Nie było jakichś tańców na lodzie, z gwiazdami, z czymś tam. Kilka lat temu pozbyłam się telewizora. Wprawdzie jakiś kupiłam, ale stoi u mojej mamy - nie widzę powodów, dla których mój syn miałby oglądać tę szmirę. Ograniczmy się do dobranocek.
Oczywiście „Kocham kino” Grażyny Torbickiej. Ja też pamiętam „Hratky s certem”, bo jak nie pamiętać Gajosa, Kociniaków, Kamasa, Pokorę, Wrzesiński, Kowalewskiego. Pan Krzysztof pomagał mi w jakiejś z płockich kampanii wyborczych. Podobnie zresztą, jak Wojciech Cejrowski, który oczywiście w „Igraszkach…” nie grał. Pegaz! Wczoraj (w środę, 2 czerwca) w TOK FM mówiłem o tym, że, moim zdaniem, oczywiście stronniczym i ułomnym, najlepszym „misyjnie” prezesem TVP był Robert Kwiatkowski. Panoptikum w komentarzach. Ale on nie zlikwidował Pegaza. Ani teatru telewizji. Przeciwnie. To był, pod względem artystycznym, najlepszy okres TVP, kiedy czas mierzy się od dziś do prezesury Roberta Kwiatkowskiego. Kto potrafi tak myśleć na prawicy? Kto jest bezstronny? Mówię o tym, bo kiedy Kwiatkowski był prezesem był mi wrogi. Stadne myślenie! To nas zabije. Co ja zrobię na to, że postkomuniści jak to się nazywa, ludzie, z którymi zdarzało się, walczyłem, o niebo lepsi, czasem, od „patriotów”. W swoim fachu. To temat dla najpoważniejszej w Polsce debaty. Zło jest złem. Zawsze. Ale dobro też jest zawsze dobrem. Polska ma być wspólna. Myślmy!
A tak po ludzku - co się stało z polskimi mediami? Dlaczego publicznego radia już się nie da słuchać, dlaczego coraz częściej słyszy się, że publiczna telewizja kłamie?
Radio jest różne. Da się go słuchać, czasem, zależnie od stacji, od programu, od prowadzącego. Nawet w lisowskiej „Trójce” pracują przecież prawie wszyscy, którzy wcześniej pracowali. Za to im dziękuję. I, mam nadzieję, żaden hunwejbin antypisowskiej krucjaty kiedyś im tego za zarzut nie będzie czynić. Mann! Niedźwiecki (namówiony przez Magdę Jethon do powrotu, zanim ją wylano). Baron, konsekwentnie od dziesiątków lat partyjny. Telewizja nie kłamie. Rozwijamy się. Jest konkurencja. Ludzie mądrzeją. TVP ściemnia! Dzieje się tak dlatego, że Donald Tusk jest człowiekiem małej wiary i niewielkiego wymiaru. A i tak, jak na Polskę, wielkiego. To jest wyzwanie! To jest problem! Telewizja i radio publiczne powinny zasadniczo różnić się od komercyjnych. Nie różnią się. A dostają pieniądze z para-podatku. I tu mamy rzeczywisty problem do debaty. Dlaczego?
Kasa. Ważna sprawa. Ostatnio Hoffman ogłosił, że jego nowy film o wojnie 1920 roku będzie miał gigantyczny budżet - 20 milionów złotych. Licząc lekko to około 5 milionów dolarów. Film będzie w sumie niszowy - pokażemy go w Polsce, może ktoś pokaże go w Rosji. Te 20 baniek pewnie się zwróci. To 1/5 gaży dobrego hoollywódzkiego aktora. Nie stać nas na dobre kino?
20 milionów? Na kino drogie? Z masowymi scenami? Nie warto! Albo ma się pomysł na zwrot z takiej inwestycji na poziomie 200, 300 milionów złotych przy inwestycji 100, 200 milionów, albo siedzi się przy kominku i myśli o tym, czy Rijochę, czy co innego nalać do kielicha. Stać nas na kino. Na dobre kino. Kiedyś proponowałem jak do tego dojść. Co z tego, jeśli nikt, dosłownie nikt, nie chciał podjąć polemiki. Niektórzy chcieli upier…. I się im to udało. Co nie jest sukcesem w Polsce. Up… zawsze można. Gorzej z projektem. Pozytywnym. To nie dotyczy wyłącznie kina. Zagospodarowania przestrzennego. Powodzi. Komunikacji społecznej. Szkolnictwa wyższego. Wielu dziedzin. Polacy, dopóki nie zmienią, w skali masowej, swojej mentalności, będą zawsze mieć powody krzyczeć, że są krzywdzeni. Można to zmienić. Dlatego nie lubię polityki Jarosława Kaczyńskiego, którego cenię za umysł, za analityczne umiejętności, za konsekwencję i za wiele innych Jego cech. On jest retro. W wymiarze cywilizacyjnym,
Słuchaj, czy w ogóle „media publiczne” mają jakąś racje bytu w dzisiejszych czasach? Chyba tylko BBC trzyma fason. Jeśli ktoś chce coś zobaczyć, to sięga do sieci, kablówki czy satelity. To teraz sprzęt równie powszechny jak lodówka.
Czy Ty wiesz o czym mówisz, o co pytasz? Czy tak sobie pytasz? Media publiczne nie mogą być mediami partyjnymi. To po pierwsze. Muzą mieć pieniądze nieuwikłane w preferencję widza, słuchacza - to po drugie. Muszą mieć wokół siebie ludzi, którzy nie zrobią wszystkiego za pieniądze - to po trzecie. Ale je muszą mieć. To po czwarte. To potwornie trudne. Więcej zależy tu od człowieka niż od pieniędzy. Wiem, że tylko marzeniem jest, aby mediami publicznymi rządził ktoś, kto z lewicy, i żeby ten ktoś pamiętał, że jest prawica. O tych samych prawach. Albo przeciwnie. Niemcy mają ZDF (85% z abonamentu). Anglicy, Twoi Anglicy mają BBC (78%). Francuzi France Television (63%). Włoskie RAI, przy dominacji Berlusceniego i jego prywatnych stacji, ma finansowanie swojego programu ze środków publicznych na poziomie 52%,. Nie mówię o Skandynawii niewiedzieć czemu prze Polaków ignorowanej. Szwedzi - prawie 100% dotacji. Norwegowie - 93%. Duńczycy - 92%.
Ale, na koniec, powiem Ci, k… kogo to w Polsce obchodzi? Liberałów? Pisowców? Lewicowców? Ludowców?
Każdy chce mieć swoją telewizję!
Ban grozi za:
- wycieczki ad personam, zwłaszcza za atakowanie członków mojej rodziny i moich bliskich;
- chamstwo;
- atakowanie innych uczestników dyskusji;
- kłamstwa i pomówienia;
- trollowanie i spam.
Banuję raz, za to skutecznie. Bany są nieodwołalne. Wszystkie przypadki klonowania i trollingu natychmiast zgłaszam Administracji Salonu 24.
pozdrawiam i życzę miłej dyskusji
Andrzej Celiński
rys. Cezary Krysztopa
Rysunek zawdzięczam Cezaremu Krysztopie. Dziękuję. AC
Andrzej Celiński
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka