Polityka to zajęcie brudne - o ile mnie pamięć nie myli politycy plasują się gdzieś na końcu listy ludzi o najbardziej prestiżowych zawodach. Ty siedzisz w tym od niepamiętnych czasów - co Cię do tego ciągnie?
Dla jednych brudne, dla innych nie. Powiedziałabyś o Jacku Kuroniu, że się ubrudził? A o Tadeuszu Mazowieckim? Od polityki zależy to, jak żyjemy w wielkich wspólnotach. Zależy: pokój i wojna, dobrobyt i bieda, godność i upodlenie. Dzisiaj mamy dla Polski czas względnie szczęśliwy, słabo więc pamiętamy decyzje tych, którzy sprowadzali nieszczęścia. Weź dla ilustracji Koreę. Przed II wojną i nawet jeszcze przed czerwcem 1950 roku, północ była wyraźnie zamożniejsza od południa. A dziś? Korea Południowa właśnie wita szczyt G-20, na północy głód i zniewolenie.
Dla mnie polityka to swoista twórczość, inżynieria. Jak z tego, co się ma, z określonych zasobów materialnych i niematerialnych, w określonych okolicznościach zbudować coś bardziej wartościowego niż inni by zbudowali. Oczywiście towarzyszy temu często spór o to, co jest wartością. Spór jest potrzebny. Bez niego nie byłoby rozwoju. Kiedy spór zamiera, demokracja wątleje. Weźmy jako przykład dziedzinę zdawałoby się mało „partyjną”, to mianowicie - czy, wykorzystując środki publiczne, rozwijać powinniśmy raczej transport publiczny, czy większy nacisk położyć powinniśmy na rozwój transportu indywidualnego? Biorę ten przykład, bo tego pytania nie postawiliśmy sobie w 1989, 1990 roku, ani nigdy później. I to, że sobie tego pytania nie postawiliśmy do dzisiaj skutkuje różnymi negatywnymi dla rozwoju kraju konsekwencjami. W każdej dziedzinie życia występują podobne pytania i polityka tym bardziej jest wartościowa, czym trafniej odczytuje preferencje społeczne dokonując wyboru różnych, niekiedy pozostających ze sobą w sprzeczności rozwiązań. Jeśli zżymam się na współczesną polską politykę, to dlatego najpierw, że ona takich pytań, jak przykładowo postawione, nie zadaje zajmując się zagadnieniami peryferyjnymi, o nikłym znaczeniu. Najbardziej prawdziwa odpowiedź na Twoje pytanie, co mnie ciągnie do polityki, to taka, że myślę nieskromnie o sobie, że nie ma wielu w Polsce polityków, którzy tak ją traktują, jak ja - jako narzędzie zmiany na lepsze życia milionów ludzi. I dla dobrego wykorzystania tego wyjątkowo sprzyjającego nam w Europie czasu.
Weber twierdził, że polityka to dążenie do udziału we władzy. Czy cel uświęca środki? Mamy teraz festiwal w wykonaniu polityków PiS, którzy nie cofają się przed niczym: wiece, wykorzystywanie katastrofy smoleńskiej, pochodnie, odmienianie słów Polska i Polacy przez wszystkie przypadki, oczernianie przeciwników politycznych… Czy polityka to nieustająca wojna?
Władza to narzędzie. Jeśli nie wie się, po co chce się mieć władzę jest się w polityce uzurpatorem, naciągaczem. Czym mniej wojny w polityce tym dla ludzi i kraju lepiej. My jeszcze, w polskiej polityce, jesteśmy na poły barbarzyńcami. Brak wypracowanych projektów i niedostatek odwagi w budowaniu własnego elektoratu zastępowany jest agresją wobec konkurentów. Współczesne demokracje odwzorowują dwa modele relacji pomiędzy partiami i liderami a wyborcami. Jeden z tych modeli, z nim właśnie mamy do czynienia w Polsce, to bieganie za wyborcami i podejmowanie prób ich reprezentowania. Drugi model, taki, jaki zastosował, na przykład Barack Obama to podjęcie wysiłku zbudowania sobie własnego elektoratu. Ten drugi model jest ambitniejszy, wymaga wypracowania wizji rozwoju swego kraju w perspektywie wielu lat i przekona ludzi do przyjęcia tej wizji. Ale to jest prawdziwe przywództwo! Przyznam się, że mnie śmieszą „politycy” deklamujący: „zagłosujcie na mnie, bo ja jestem taki, jak wy”. Gdyby mądrze było wybierać „takich, jak my” - nie wybory byłyby potrzebne, lecz losowanie.
Jaka właściwie jest rola polityka? Szaremu Kowalskiemu kojarzy się to z koteriami, wódkami w drogich knajpach, bełkotliwymi przemówieniami i dużą kasą. Mówiąc szczerze - polityk to rodzaj cwanego darmozjada, przeżerającego pieniądze podatnika i kradnącego na potęgę, a przy okazji załatwiającego jakieś lewe interesy.
To się zdarza, ale mam nadzieję, że jednak na marginesach polityki, a nie w jej centrum. Chorobą polskiej polityki jest zupełnie coś innego. Chorobą jest jej niska innowacyjność, mała efektywność, brak odwagi, bylejakość. Rzeczywiście, mam wrażenie, że do polityki, na szczeblu parlamentarnym przychodzą ludzie pośledniejszych talentów i wiedzy niż całkiem przeciętni pracownicy wielkich korporacji biznesowych. Gdyby w polityce były takie pieniądze, jak się uważa, to zapewne byłoby inaczej. Pensja posła to dwa, trzy a nawet cztery raza mniej niż pensja 35-o letniego, przyzwoicie wykształconego prawnika, analityka finansowego, dealera kredytowego, jakich w Warszawie, Katowicach, Krakowie, we Wrocławiu sa tysiące. „Załatwiaczy” własnych interesów też chyba pośród posłów nie jest tak wielu. Na moje oko może 10, może 15 %. Powtórzę - nie to jest słabością polskiej polityki. Jej słabością są przede wszystkim partie, ściślej system partii politycznych zamurowujący politykę i otaczający ja zasiekami z drutu kolczastego. Na dodatek mało twórczy system, niegenerujący jakichś ciekawych pomysłów dla Polski. Nawet niezbyt pilnie śledzący rozwój instrumentów polityki zachodnioeuropejskiej, amerykańskiej, kanadyjskiej. Pilnie musimy to zmienić, jeśli mamy większe ambicje niż wlec się w ogonie Europy. Zmiana ordynacji sejmowej na rzecz wprowadzenia okręgów jednomandatowych dla wyboru połowy składu sejmu to dzisiaj oczywista potrzeba. Zmiana prawa wyborczego do sejmików na rzecz w pełni większościowej ordynacji też jest potrzeba oczywistą. Ograniczenia wydatków wyborczych a także nośników kampanii powinny towarzyszyć zmianom ordynacji. Marzy mi się Sejm, w którym posłowie spieraliby się o drogi rozwoju Polski a nie o kwestie światopoglądowe, czy o historię. Znowu banał: my jesteśmy po uszy zanurzeni w sprawach, które nijak mają się do naszej przyszłości, przyszłość pozostawiając, siłą rzeczy, technokratom europejskim. To głupie.
Patrząc na to, co dzieje się w Polsce, politykiem zostaje się z przypadku – nie trzeba do tego żadnych specjalnych umiejętności, wystarczy zostać na przykład posłem, a tu potrzebna jest znane nazwisko i tyle. Posłem może zostać aktor, piosenkarz, sportowiec. Czy poseł w ogóle jest politykiem?
Nie, to nieprawda, co mówisz. Gdzie ci sportowcy, aktorzy, piosenkarze w polityce? A zresztą - przecież nie o to chodzi. Aktor też obywatel, jeśli ma w sobie coś wartościowego dla polityki, powinien spróbować. Gorzej, kiedy idą tam ludzie niemający zupełnie nic do powiedzenia w dowolnej publicznej sprawie, za to z gracją noszący teczki za swoimi politycznymi patronami. Jest kilku takich w sejmie. Byłbym szczęśliwy gdyby tacy ludzie, jak Marek Kondrat, czy Sławomira Łozińska, aktorzy właśnie, zechcieli kiedyś spróbować polityki. Podobnie jak wybitni prawnicy, finansiści, inżynierowie. Choć oczywiście polityka to zawód. Specyficzny, ale zawód. Tu bardzo istotna jest relacja pomiędzy kontynuacją a zmianą, stabilnością a odnawianiem. Jest też naturalne napięcie pomiędzy politykami z wyboru, których legitymacją jest po prostu wybór a urzędnikami służby cywilnej, których legitymacją jest ich wiedza i umiejętności. My niestety mamy przerost wpływu, w sprawach publicznych, tych pierwszych i lekceważenie roli służby cywilnej. Przydałaby się nam równowaga i w tej relacji. Pierwszym krokiem powinno być niezatrudnianie polityków w służbie cywilnej.
Od jakiego szczebla zaczyna się polityka? Czy radny gminny jest politykiem? Czy polityka w ogóle powinna mieć wstęp do samorządów?
Polityka jest wszędzie tam, gdzie zapadają decyzje, co do wykorzystania pieniędzy publicznych. W gminie też więc jest polityka. Patologią jest przenoszenie sporów partyjnych, rozgrywanych na szczeblu narodowym, krajowym na niższe szczeble, zwłaszcza na szczebel gminny. Spierać się warto, w ramach instytucji publicznych, o sprawy, wobec których decyzje zapadają tam, gdzie spór się toczy. Zresztą w mniejszych jednostkach samorządu terytorialnego już od lat partyjne afiliacje mają zazwyczaj mniejsze znaczenie od oceny osoby kandydata. I tak właśnie powinno być.
Ban grozi za:
- wycieczki ad personam, zwłaszcza za atakowanie członków mojej rodziny i moich bliskich;
- chamstwo;
- atakowanie innych uczestników dyskusji;
- kłamstwa i pomówienia;
- trollowanie i spam.
Banuję raz, za to skutecznie. Bany są nieodwołalne. Wszystkie przypadki klonowania i trollingu natychmiast zgłaszam Administracji Salonu 24.
pozdrawiam i życzę miłej dyskusji
Andrzej Celiński
rys. Cezary Krysztopa
Rysunek zawdzięczam Cezaremu Krysztopie. Dziękuję. AC
Andrzej Celiński
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka