Komorowski - zwyczajnie nieudolny aktor…Teraz się co prawda trochę schował, by naród zapomniał o gafach, taki był ich natłok, ale w gruncie rzeczy to nic nie pomaga. Działalność Komorowskiego w tym wymarzonym przez niego miejscu ,,pod żyrandolem” jest jednoznacznie szkodliwa dla Polski. Bo w całej tej prezydenturze nie ma nawet krzty rzeczywistej powagi i jakiejś prawdy w słowach, czynach i gestach. Komorowski po prostu gra rolę głowy państwa. A do tego udaje arbitra spraw polskich, a jest zwyczajnie kimś kogo miejsce, w którym się znalazł, przerasta o całą epokę. Robi wrażenie niedouczonego aktora, kompletnego beztalencia, któremu znajomy reżyser dał do zagrania, mimo stanowczych protestów zespołu, rolę Hamleta. I próbuje grać...jakże fałszywie. W lipcu mówi coś niewybaczalnie głupiego: nazywa naród polski narodem sprawców (sic!). Słyszymy, że z wykształcenia jest historykiem, ale poważnej wiedzy historycznej u niego nie widać. Przypomnijmy jego kompromitujący brak podstawowej wiedzy o konstytucji 3 Maja i to lipcowe niegodne polskiego prezydenta oskarżenie. I jakoś nie widać, by się ktoś tym szczególnie przejmował. Większość tzw. elity udaje, że wszystko jest w porządku.
Otóż nie jest w porządku. Nigdy nie napiszę, że Komorowski to mój prezydent. Nigdy mu nie zaufam…Nie po tych seansach niechęci i szyderstwa (patrz: ślepy snajper) w stosunku do śp. Lecha Kaczyńskiego. Nie - po tej demonstracyjnej przyjaźni z idiotą i chamem. Nie po tym śpiesznym przejęciu władzy, gdy jeszcze nie znaleziono ciała prezydenta. Czy Bronisław Komorowski myśli, że o tym wszystkim można tak po prostu zapomnieć? Otóż ja (piszę tylko za siebie) nigdy nie zapomnę, bo takich rzeczy uczciwy człowiek nie zapomina. Może wybacza, ale nie zapomina i już nie zaufa. W gruncie rzeczy Bronisław Komorowski budzi śmieszność, gdy próbuje nabierać powietrza na prezydencką miarę i robi poważną minę, używając regułek w stylu: jako głowa państwa muszę to i tamto i jeszcze owo.
Natomiast ani trochę nie śmieszą mnie te ocieplające jego wizerunek dowcipy w stylu: Przychodzi Tusk do Komorowskiego. – Spadają nam notowania – mówi zatroskany. – Tak, tak, spadają wam notowania – odpowiada Komorowski karmiąc kością swego psa. Mnie to nie śmieszy. Bo Tusk i Komorowski już na zawsze pozostaną dla mnie po tej samej ciemnej stronie mocy.
A swoją drogą to jednak wyjątkowy pechowiec ten Komorowski. Nawet amerykańska giełda miała bessę i była na czerwono, gdy tam zajechał i coś próbował powiedzieć odkrywczego w stylu, że to ważne miejsce dla ekonomii. Cały świat chichotał...
PS Zachęcam do lektury Warszawskiej, Śląskiej i Lubelskiej Gazety. Poszerzają one strefę wolnego słowa...