Jeśli jedna matka może urodzić jedno dziecko w ciągu min. 9 miesięcy od postawienia przed nią tego zadania - to aby ' mieć' takie dziecko w miesiąc - należy zatrudnić oczywiście 9 matek. Jest takie żartobliwe powiedzenie.
Do tłumaczenia raportu Millera nie można zatrudnić 10 tłumaczy przysięgłych, bo to ma byc nie niechlujna zbitka bełkotu - tylko dokument państwowy. Tłumacz przysięgły, który jest jednocześnie kompetentnym specjalistą we wszystkich dziedzinach, którymi zajmuje się, jak sądzę, raport - więc taki tłumacz/ tłumacze nie istnieją. Czyli efekt tłumaczenia musi byc potem sprawdzany przez znających języki specjalistów. Sprawdzanie ekwiwalentności tłumaczenia takich tekstów, gdzie ważne jest każde słowo i myśl, jest - według mego własnego doświadczenia - bardziej pracochłonne od samego tłumaczenia.
Dwa - trzy tygodnie na TO tłumaczenie to bardzo mało. Wiem, co mówię, przetłumaczyłem z angielskiego trzy dość grube książki (w sumie ponad 1000 stron) a co ważniejsze tłumaczyłem w 'obie strony' tysiące tekstów technicznych. I największą trudnośc sprawiało mi sprawdzenie tłumaczen dokonywanych uprzednio przez tłumaczy przysięgłych. Aby uniknąc kwiatków w rodzaju tłumaczenia 'wozdusznyj wint' jako "gwint powietrzny" (nie, tego nie znalazłem, ale to widziałem). Albo tłumaczenie "point of resistance' w pewnym wykluczającym kontekscie jednak zwyczajnie jako 'punkt oporu' (to akurat odkryłem u tłumacza o dużej renomie). Ale nie chodzi nawet o tłumaczenie idiomów czy terminów fachowych.. Tłumacz, nie rozumiejący DOKŁADNIE SENSU tłumaczonego tekstu potrafi ten sens zmienić na taki w języku, na który tłumaczy - jaki WYDAJE MU SIĘ ekwiwalentny. I tu tkwi niebiezpieczeństwo i ciężkie czasochłonne zadanie dla kompetentnego sprawdzającego. Ja prawie zawsze wolałem tłumaczyć jeszcze raz, jak sprawdzać...
Właśnie słyszę, jak Miecugow, Meller i chyba Sianecki plotą na ten temat bzdury, właściwe mądraluchom, którzy sami czegoś nie robili, ale wiedzą swoje...
Sceptyczny racjonalista, ani dogmatyczny liberał ani tym bardziej jego przeciwieństwo, bardziej pozytywista niż romantyk, uzależniony od książek - wielbiciel tak Kafki jak Haszka, tak Ludluma jak i Prousta, tak Clancy'ego jak Lema. Fan żeglarstwa, nart, rajdów samochodowych, kiedyś czynny zawodnik - kolarz. Miłośnik Mazur i Puszczy Białowieskiej. Czuje głęboką niechęć do fanatyzmów i fundamentalizmów w każdej postaci. Może trochę kosmopolita - a już z całą pewnością daleki od nacjonalizmów każdego koloru. ABSOLUTNIE "GORSZY SORT" jak to wyraża "klasyk".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości