Po wyjściu z lokalu wyborczego natychmiast rozum ludziom wraca. I ci sami wyborcy, którzy jeszcze przed chwilą nie potrafili oddać ważnego głosu do urn PKW, do urn przygotowanych przez ISPOS oddają głosy ważne.
Przecież dla uzyskania mających jakikolwiek kontakt z rzeczywistością wyników sondażu exit-poll treść ankiety musiała w dość dobrym przybliżeniu oddawać to, z czym wyborca miał do czynienia przy urnie PKW. Tym samym procent nieważnych głosów z urn PKW musiałby przenieść się do wyników sondażu ISPOS. Albo ankietowani od razu informowaliby ankieterów, że wręczane im do wypełnienia ankiety nie oddają tego z czym mieli do czynienia przy urnach PKW. To oczywiste. Gdzieś wyczytałem, że ISPOS przeprowadzał swój sondaż przy ośmiuset komisjach wyborczych. Zakładając, że ankietował tylko co dziesiątego wyborcę z tych komisji, to i tak daje 40 tys. ankietowanych wyborców. Błąd tak wykonanego na tak licznej próbie sondażu można spokojnie pominąć, a różnice wyników podawanych przez PKW i ISPOS są w takiej sytacji bezpośrednią miarą fałszerstw wyborczych. Dla mnie to oczywiste.
Piszę jak jest.
Inne tematy w dziale Polityka