Od razu zaznaczam, że pod pojęciem analfabetyzmu funkcjonalnego rozumiem tutaj niezdolność do praktycznego wykorzystywania formalnej umiejętności wykonywania czterech podstawowych działań rachunkowych. W kontekście tematu notki oznacza to, że znakomita, bardzo znakomita, większość populacji III RP nie jest w stanie samodzielnie dokonać obiektywnej oceny czy twierdzenie WOŚP „ratuje dzieciaki”, to prawda czy fałsz. Co więcej nie jest w stanie zweryfikować przedstawionych im prostych wyliczeń wykazujących prawdę lub fałsz twierdzenia WOŚP „ratuje dzieciaki”.
Według danych GUS personel medyczny zatrudniony w publicznej służbie zdrowia to ok. 350 tys. osób, lekarze, pielęgniarki, położne, diagności itp. Wszyscy opłacani z pieniędzy publicznych, czyli powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. Zakładając średnie wynagrodzenie pracownika medycznego równe 3911,5 PLN i mnożąc je przez 350 000 oraz 12 (miesięcy) otrzymujemy kwotę 16 428 300 000 PLN, czyli 16,428 mld PLN na rok. Pomijam tu wynagrodzenia personelu administracyjnego, technicznego i pomocniczego. Ze zbiórki publicznej w 2013 roku WOŚP, na wyposażenie szpitali w sprzęt „ratujący dzieciaki”, wydał 48 000 000 PLN, czyli 48 mln PLN. Dzieląc tę kwotę przez 350 000 osób personelu medycznego i 12 (miesięcy) otrzymujemy kwotę 11,5 PLN.
Oznacza to, że gdyby jakimś cudem zabrakło w Polsce dzieła WOŚP, to, dla zrekompensowania skutków takiej katastrofy cywilizacyjnej, zarządzający ochroną zdrowia w Polsce musieliby średnie wynagrodzenie miesięczne brutto personelu medycznego obniżyć z kwoty 3911,5 PLN do kwoty 3900 PLN.
Proste rachunki przedstawione, pora na pytanie. Ratuje WOŚP chore dzieciaki, czy nie? Albo inaczej. Czy gdyby nie dzieło WOŚP, umarłby w Polsce lub nie był wyleczony chociaż jeden „dzieciak” więcej?
Pytam jak jest.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo