Mnie od jakiegoś czasu ponosi kiedy słucham o tym, jak to ten czy ów piłkarz zamieszkały za granicą będzie zbawcą reprezentacji polski w piłce do nogi. Ponosi mnie, bo większość z tych chłopaków nie czuje się Polakami.
Wracam do tego tematu, bo znowu natknęłam się na żale, że polski selekcjoner nie interesuje się Obraniakiem. A kim on się interesuje? No dobra, ja nie o tym.
Ja o tym, że słysząc to, zaraz sobie przypominam te programy tv, łamy gazet, poświęcające mnóstwo czasu na to, żeby opowiadać nam o Dannym Szeteli (może ktoś wie co się z tym, niezwykle utalentowanym, pomocnikiem dzieje?), od razu mam przed oczami Pawła Janasa, który o nim powiedział, że takich Szeteli mamy w Polsce stu, może nie?, a ile było wśród dziennikarskiej braci (i nie tylko) gadania jak to się Janas wygłupił, że wygłupił!
Dalej, we wszystkich sportowych mediach czy rubrykach dziennikarze zanosili się z płaczu nad tym, że dwaj dzielni mężowie z Niemiec, Klose i Podolski nie otrzymali na czas czołobitnego listu, z sygnaturą Prezydenta RP, z załącznikiem w postaci listu poparcia wielu polskich autorytetów np. p Władysława Frasyniuka, który zawierałby prośbę, serdeczną prośbę, aby zechcieli zostać Polakami i grać dla naszej reprezentacji, a którego to listu czołobitnego odczytanie, w obecności obu dostojnych gości, uświetniłby występ Państwowego Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze”.
Podolski na pożegnaniu Kłosa powiedział (za Romanem Kołtoniem):
"Uwielbiam Polskę, ale nigdy nie żałowałem wyboru Niemiec"
Co do Mirosława Klose, wszyscy wiedzą co mówił o swojej narodowości, tak on jak i jego ojciec, ale muszę przyznać, że jeszcze bardziej mnie przekonuje inny fakt, miał być, Klose, jedną z gwiazd benefisu Tomasza Kłosa. Miał przylecieć do Łodzi razem z Podolskim, ale nie przyleciał, bo jak usłyszałam, skonsultował się ze swoim trenerem, i ten mu odradził tę wycieczkę. Facet tak dalece ma głowę w tyłku swoich niemieckich panów, tak dalece, że pyta władze klubu co może robić w wolnym czasie. On musi być Niemcem.
Były też poważne fiksy, w których uczestniczył, między innymi, Zbigniew Boniek, w sprawie przyjęcia polskiego obywatelstwa i powołania do naszej kadry Acquafreski. Boniek o „Acquafreskagate”:
„ W tej sprawie popełniono mnóstwo błędów. Nie powinno się wysyłać Dziekanowskiego w ciemno do Cagliari. Zapachniało trochę kabaretem. Trzeba najpierw uzgodnić z klubem, że na konsultacje z piłkarzem przyjedzie członek sztabu szkoleniowego reprezentacji i potem dopiero starać się o rozmowę z piłkarzem. A nie odwrotnie. Po co nam skandale towarzyskie - sugeruje Boniek. Były trener kadry, który na co dzień mieszka we Włoszech, twierdzi, że trzeba jeszcze wysłać list w delikatnej formie do włoskiej federacji. Boniek już poprosił o to Michała Listkiewicza. - Jeżeli Robert powie nam "Tak", wówczas trzeba będzie wysłać list dziękczynny - radzi najlepszy polski piłkarz. Wynika to z faktu, że Acquafresca został piłkarsko wychowany na półwyspie apenińskim. - Gdyby nam ktoś podkradł takiego piłkarza, zaraz byśmy na nim wieszali psy”
Acquafreska:
"Widzę się we włoskiej reprezentacji. To zawsze było moje marzenie"
Oczywiście, amatorka w sprawie nie awizowania przyjazdu reprezentanta polskiego sztabu szkoleniowego jest żenująca, ale dlaczego kabaretowa ma być chęć prywatnej rozmowy z piłkarzem? Dlaczego mielibyśmy wysyłać listy dziękczynne? To jest jakiś dwór szlachecki? że musimy dostosować się do jakichś zwyczajów tam panujących? Acquafreska jest ubezwłasnowolniony? Niepełnoletni? Podanie o podanie do podania?
Następny zbawca, Boenisch:
„Uważam, że jest wręcz obowiązkiem federacji danego kraju, żeby rozmawiać z piłkarzem, który zgłasza chęć gry w kadrze. Trzeba go zachęcić. A o tym, że Polska jest mną zainteresowana, dowiaduję się wyłącznie z gazet. A zatem: tak, czuję się lekceważony.”
Jaja. Ten chłopak ma polski paszport, w niczym nie trzeba mu pomagać, to właściwie o co chodzi, jakiej zachęty on oczekuje? Mam kilka pomysłów ale są niecenzuralne.
Coś tutaj nie działa, albo nie działają piłkarze, albo nie działają dziennikarze, albo nie działa związek piłkarski, albo nie działa trener reprezentacji, albo nie działa wszystko naraz, lub w dowolnych innych konfiguracjach. Ale jedno jest pewne, jedno musi działać, piłkarz musi chcieć grać dla Polski, bez kwiatów, i bez czerwonego dywanu.
I tego, jak mi się zdaje, nie potrafią zrozumieć dziennikarze, którzy opisują nam te wszystkie sprawy z poszczególnymi piłkarzami. Jak czytam kolejny felieton Kołtonia w którym ten wspomina Podolskiego i Klose, to nie wiem czy on to pisze, bo zapomina, że już to pisał, czy to pisze, bo nie wie, że oni są Niemcami, czy też ma jakiś inny powód.
Polska liczy sobie blisko czterdzieści milionów ludzi, przypuszczam, że jakieś 30-40 % interesuje się mniej czy bardziej piłką nożną, i ci wszyscy ludzie mają uwierzyć w to, że tych, a niech tam, kilkunastu piłkarzy, których korzenie polskie wygrzebaliśmy, zbawią polską piłkę? tak zupełnie od ręki? tak bez szkolenia młodzieży? bez rozwoju „akademii piłkarskich” (u nas raczkujący program Akademia „Orlika”, ale na razie nie jestem pewna czy o „take” akademie walczymy)? bez wymiany leśnych dziadków w terenie? bez oczyszczenia z korupcji? tak z mety wejdą, zagrają, i nas zbawią? Ja przyjmuje do wiadomości, że ten i ów piłkarz szkolony za granicą jest lepszy od tego szkolonego w Polsce, ale na litość Boską, to nie jest żaden argument w tej ciągłej karuzeli, która się nazywa: „dajemy ciała z każdym kelnerem, gramy bez ambicji, nie czujemy wagi gry z Orłem na piersi, odbębniamy pańszczyznę, jesteśmy za wolni”. Od ręki, to możemy naprawić tych kilka elementów w cudzysłowie+ trener z większym potencjałem, któremu zależy na kadrze, a mniej na forsie, z odrobinę mniejszym ego, i jestem przekonana że moglibyśmy przynajmniej przestać się wstydzić. I spokojnie (albo nerwowo, jak kto woli) dalej pracować.
Ebi Smolarek powiedział, że gdyby tylko wpadł na pomysł, gry dla reprezentacji Holandii, to Ojciec by go zabił. Pomijam czy dostałby powołanie, czy nie. Nie mam nic naprzeciwko, żeby powoływać tych chłopaków mających podwójne obywatelstwo, ale oni muszą chcieć grać dla nas. Smolarek chciał grać dla Polski i gra, nawet bez formy mu się zdarzało, Obraniak chciał polskiego paszportu, i już go ma. Krótko, jest do dyspozycji trenera. Teraz sobie spokojnie czeka na powołanie, albo nie.
Tych kilku czy kilkunastu ludzi nas nie zbawi, a wywołujemy dla nich międzynarodowe skandale (jak mówi Boniek) i podpalamy łamy gazet, i szlochamy na ekranach tv, ale chyba nie jest to tego warte, my mamy problemy w innych miejscach, i na tym trzeba koncentrować energię, a już napewno na tym powinni koncentrować energię ludzie, którzy mają na pewne sprawy realny wpływ.
Inne tematy w dziale Rozmaitości