Wiem, i rozumiem, że Romana się nie lubi, ale przecież go tutaj nie widać:-) Poza tym wczoraj w wsi24 oglądałam Stefana Niesiołowskiego polskiego futbolu tj Jana Tomaszewskiego oraz Stefana Majewskiego. Sprawa powierzenie Stefanowi Majewskiemu polskiej kadry nawet na 5 minut jest dla mnie coraz bardziej nie do przyjęcia (choć nie wiem czy jest to w ogóle możliwe). Kto wczoraj go w tv widział, wie o czym mówię. Tym bardziej, że każdy rozsądny człowiek wie, że jeśli się to dostanie w ręce Majwskiego, to już żadnej zmiany nie będzie, będziemy tak ze Stefanem Majewskim trwać do końca, jego albo nas. Beze mnie.
Tak jak w tytule, na interii można znaleźć krótką wizytówkę Smudy, pytał Roman Kołtoń.
INTERIA.PL: Czy jest Pan gotowy objąć kadrę?
Franciszek Smuda, trener Zagłębia Lubin: - Całe życie czekałem na to wyzwanie, już kilka razy byłem wymieniany w gronie następców. Raz byłem bardzo blisko, ale wówczas Listkiewicz zdecydował się na Engela. Teraz też nie mam pewności, że władze PZPN zdecydują się na mnie.
Ma Pan pomysł na drużynę narodową?
- Oczywiście - od początku stworzyłbym zespół, w którym znalazłoby się dwudziestu dwóch piłkarzy. Góra trzydziestu byłoby branych pod uwagę w pierwszym etapie selekcji. Z czego wielu młodych, z reprezentacji do lat 21. Ta, powołana przez Majewskiego - do lat 23 - tak naprawdę nie ma racji bytu...
Kto jest dobry w wieku 20-21 lat, to po młodzieżówce powinien trafić do pierwszej kadry. A kto nie, ten z reguły jest tylko ligowym przeciętniakiem?
- Dokładnie tak jest. Nic dodać, nic ująć. W przyszłym roku do pierwszej reprezentacji wpuściłbym tak z sześciu, a może nawet dziesięciu bardzo młodych zawodników. I pracował z nimi wytrwale. Szukałbym optymalnego ustawienia. Już mam w głowie małą rewolucję taktyczną.
W Lechu zaimponował Pan "choinką", czyli ustawieniem 1-4-3-2-1.
- To było korzystne dla Lecha, ale w kontekście reprezentacji mam na myśli coś innego. Wprowadziłbym inny wariant. Trzeba korzystać z nowinek taktycznych. Jak się stoi w miejscu, to człowiek się cofa. Z kolei jak już wypracuję jakiś wariant, to ćwiczę, wałkuję go na treningach i to wytrwale. Cały czas, aby powstawały automatyzmy.
Gdy zawodnik wybiegnie w czerwcu 2012 roku na murawę Stadionu Narodowego w Warszawie, to - nawet jak poczuje dreszcz emocji, a nawet stres - będzie wiedział, gdzie grać. W ciemno! To będzie automat!
Będzie Pan grał z mało znaczącymi rywalami poza terminami FIFA, jak to czynili Janas i Beenhakker?
- O czym pan mówi?! Polska musi grać tylko z najlepszymi - już szykuję się na Niemców, czy Włochów. Najchętniej grałbym tylko z rywalami tego kalibru. Z Holandią, Anglią, Brazylią i Argentyną. Nawet jak przegrasz taki mecz, to nabywasz niezwykłego doświadczenia. Zawsze tak robiłem, że moje kluby mierzyły się z silnymi drużynami zagranicznymi - czy Widzew, czy ostatnio Lech. Widzew to cały czas była Bundesliga, a Lech mierzył się ze Spartakiem Moskwa, czy z Werderem Brema. Takie sparingi mają sens, aby później wykazać się z Grasshopperem, Austrią Wiedeń, Nancy, czy Deportivo... Dość grania z "ogórkami"!
A sztab? Beenhakker miał prawo zatrudnienia dziesięciu osób.
- Gdy PZPN podejmie rozmowy ze mną, to może nawet zdecyduję się na dwanaście osób. O wszystko będą dbały - o każdy detal. Zatrudnię człowieka od przygotowania fizycznego, który będzie w stałym kontakcie z trenerami klubowymi. Ba, trenerzy klubowi będą proszeni przeze mnie na regularne konsultacje, aby czuli się współodpowiedzialni za drużynę narodową.
Może Pan wymienić jakieś nazwiska swoich przyszłych współpracowników?
- Spokojnie, jeszcze nie jestem selekcjonerem... Jedno mogę zdradzić - dyrektorem kadry byłby Marek Koźmiński (rocznik 1971), a jednym z asystentów Paweł Wojtala (rocznik 1972). Obaj z doświadczeniem, jeden wyniósł je z Włoch, a drugi z Niemiec. Jeden mówi perfekt po włosku i angielsku, a drugi po niemiecku i angielsku. Inne spojrzenie, kontakty, wielkie doświadczenie z boiska. Chcę się otoczyć najlepszymi! To naprawdę ma być sztab na miarę wyzwania, jakim są finały EURO 2012!
Rozmawiał: Roman Kołtoń
Inne tematy w dziale Rozmaitości