Opłaty za śmieci rosną od lat i będą rosły dalej. To już właściwie pewnik polskiego życia miejskiego, jak korki w poniedziałek rano i awarie ciepłowni w środku zimy. Ale dlaczego właściwie? I czy można cokolwiek z tym zrobić? Okazuje się, że można. I to dosłownie we własnej kuchni.
Unijna pułapka
Problem zaczyna się w Brukseli, a kończy w naszych portfelach. Unia Europejska wymaga, żeby w tym roku poziom recyklingu odpadów komunalnych wynosił 55 procent. Za dziesięć lat ma być 65 procent. Cel szczytny, tyle że większość polskich gmin go nie osiąga. A jak nie osiąga, to płaci kary. A jak płaci kary, to podnosi opłaty mieszkańcom.
Koło się zamyka
Pod koniec października Ministerstwo Klimatu przedstawiło projekt nowelizacji ustawy śmieciowej. Ma być lepiej: więcej narzędzi dla gmin, więcej ulg dla mieszkańców, lepsza segregacja. Brzmi obiecująco. Ale jest haczyk.
Eksperci chwalą kierunek zmian, ale ostrzegają przed pułapkami. Chodzi głównie o ryczałtowe rozliczanie kompostowników przydomowych.
– Zapisy pozwalające ryczałtowo obliczać poziom recyklingu od kompostowników powinniśmy traktować jako wsparcie gmin – mówi Michał Paca, ekspert ds. gospodarki odpadami i prezes bioodpady.pl – Ale ich konsekwencją może być zmniejszenie motywacji do podejmowania faktycznych działań.
Mówiąc wprost: gmina może sobie wpisać ładne liczby, nie sprawdzając, czy ktokolwiek faktycznie kompostuje. W blokach weryfikacja będzie praktycznie niemożliwa. Trzeba by zaglądać do śmietników i sprawdzać, czy w odpadach zmieszanych nie pływają obierki od ziemniaków. Kto to zrobi? Nikt.
– Podobne ryzyko niesie za sobą kompostowanie bioodpadów w zabudowie wielolokalowej, które również może otwierać pole do nieprawidłowości – dodaje Paca.
Plastikowy worek w brązowym pojemniku
Z badań wynika, że blisko 60 procent Polaków wykłada pojemnik na bio zwykłą foliową reklamówką. Niby drobiazg, ale w instalacjach opartych na suchej fermentacji taki plastik zanieczyszcza kompost i utrudnia jego sprzedaż.
I właśnie tu jest pies pogrzebany. Nie w przepisach, nie w ustawach, tylko w tym, że większość z nas po prostu nie wie, jak segregować. Bo zasady różnią się między gminami. Bo nikt tego porządnie nie wytłumaczył. Bo wydaje nam się, że „jakoś to będzie".
Bioodpady to jedna trzecia naszych śmieci
Bioodpady stanowią około jednej trzeciej wszystkich śmieci produkowanych w polskich domach. Jeśli trafiają do zmieszanych – przetwarzanie kosztuje więcej. Jeśli trafiają tam, gdzie powinny – system działa taniej. Proste.
Nowa ustawa może pomóc, ale niczego za nas nie zrobi. To od codziennych nawyków – naszych, nie urzędników – zależy, czy rachunki za śmieci przestaną w końcu rosnąć.
A obierki od ziemniaków? Mogą okazać się ważniejsze, niż ktokolwiek przypuszczał.
red.
Inne tematy w dziale Rozmaitości