Nie chce mi się już pisać jakichś banałów, nie chce mi się wymieniać wszystkich niedoskonałości naszej piłki kopanej, nie mam pieniędzy, żeby temu zaradzić, i nie jestem ministrem od sportu, który mógłby, korzystając z dostępnych narzędzi kontrolnych, i dostępu do informacji do których ja mam możliwość dotrzeć jak mi gazety podadzą, pogonić to stowarzyszenie leśnych dziadków.
Samobój Gancara we wczorajszym meczu był ukoronowaniem drogi do nikąd, był symbolem dna na którym właśnie polegliśmy. Możliwe, że Beenhakker był takim człowiekiem, który pozwalał nam myśleć, że polska piłka jest w europie, nie za sprawą swojej pracy, nie za sprawą swojego zachowania, nie za sprawą zaangażowania, ale wyłącznie ze względu na swoje nazwisko. Zajęcie jego miejsca przez Stefana „ ja tego piłkarza dobrze znam” Majewskiego uzmysłowił mi, że nas w europie nie ma, nie tylko piłkarsko, po prostu nas nie ma wcale.
Próbowałam myśleć jaki my Polacy, jako nacja, mamy kłopot. Co z nami jest nie tak. Dlaczego jest z tą piłką tak kurewsko źle. Przecież mamy jakieś sukcesy w innych dyscyplinach. Oczywiście niezmiennie moje myśli płynęły do tego dziadowskiego związku. Do tych pustych myśli, do tych głów tęskniących za rozumem. No ale to jednak nie wszystko musi być jeszcze coś na rzeczy.
Natrafiłam w nocy na dokument o Zizu „ostatni mecz”, film z 2007 roku, krótko opisujący jego karierę. Jakieś decydujące o zdobywanych tytułach mecze, jakieś genialne zagrania, no i oczywiście w tle wywiad, także pytanie o tę sytuację „z byka”. Samego byka tam nie dają, ale się Zizu do tego odnosi. Trochę wypowiedzi kolegów z boiska, no i kawałek jego prywatnego życia, taki kawałek, który trochę mówi o człowieku.
Pochodził z biednej rodziny, ale o to mniejsza, bo to się zwykle tak zaczyna. Słowa klucze, ambicja, charakter, rodzina, wiara (nie wiem czy w Boga i w jakiego Boga), wiara w siebie, muzyka, odpowiedzialność, gra na 100%, barwy narodowe, reprezentacja, telefon od Prezydenta.
Jeden z najlepszych piłkarzy na świecie przed każdym meczem mówił sobie, że gra dla swojej rodziny.
Ten tytułowy pożegnalny mecz był wzruszający i dramatyczny, jego rodzina, bracia, ojciec, matka, dzieciaki, żona, i on sam po prostu płakali. A z drugiej strony Zizu dograł ten mecz z wybitym barkiem. Jest świadom, że będzie zapamiętany, że ten jego kawałek życia, to ryzyko, które podjął, rezygnacja z nauki, i wyruszenie w świat za smarkacza, opłaciło się, nie w sensie finansowym ale właściwego wyboru drogi życiowej.
Beksa w tym dokumencie mówi, że w szatni Zizu usiadł obok niego, i powiedział, że było dla niego zaszczytem grać z nim w jednej drużynie.
Pewnie było w tym za dużo patosu, prawdopodobnie każdy brylant ma skazę, ale czy my możemy powiedzieć, że jest choć jeden człowiek w polskiej piłce takiego formatu?
Ktoś, o kim przypadkowo napotkany o 2* w nocy dokument, nie pozwoli zasnąć?
*ma publiczna tv wiele wartościowych rzeczy do pokazania, ale nie ma mózgu
Inne tematy w dziale Rozmaitości