Gwiazda ligi hiszpańskiej Wojciech Kowalczyk dał wpis na swoim blogu, i mówi, że dramat, i że mniejszy dramat.
"Niedziela, dwa wielkie mecze, o których chciałoby się jak najszybciej zapomnieć – szczyt szczytów w lidze angielskiej, czyli Arsenal – Chelsea: dramat. I liga hiszpańska, Barcelona – Real. Mniejszy dramat ze względu na drugą połową, ale też żadne wielkie widowisko."
Uroczy jest chłop, uroczy tak bardzo, że "gdzieś tam pociekły mi łzy" jakby to powiedział klasyk. Ja bym bardzo chciała, żeby taki dramat jaki się odbył w Londynie odbywał się w każdym meczu polskiej ekstraklasy. Nie wiem, czy ludzie nie mają jakiejś stosownej miary? Czy fix na punkcie ligi hiszpańskiej odbiera zdolność racjonalnego myślenia? Ja rozumiem, że wymagania do tych meczy wszechświata, jak te hiszpańskie derby sprawiają, że oczekiwania są niewyobrażalne, ale jednak jakaś miara być powinna.
Jak czytam Kowalczyka, to mam czasami wrażenie, że w celu usprawiedliwienia słabszego meczu Barcelony albo legii jest wstanie sprzedać każdy możliwy kit, albo zrobić dowolne porównanie bez dania racji, bo tam żadnych racji na rzecz poparcia tej tezy nie znalazłam.
Koniec króciaka.
Inne tematy w dziale Rozmaitości