Myślę, że tytuł jest adekwatny do obecnej sytuacji, Solorz jest właścicielem Śląska Wrocław, więc promuje w swojej tv tę drużynę, i OK., mnie nic do tego. Na jego miejscu dokładnie tak samo bym postępowała. Proste. Jak piszę Solorz, to mam natychmiast ochotę robić uwagę dotyczącą tego skąd wyrastają giry polsatowi, ale tekst nie o tym.
Jak napisałam, nie mam żadnych pretensji do prywatnej telewizji, której właściciel zainwestował (to nadużycie spore, ale powiedzmy, że zainwestował) w drużynę piłkarską, że lansuje swój klub w swojej telewizji ogólnopolskiej. Jego prawo. Ale od momentu, kiedy taki lans się w tej tv zaczął nie można juz mówić o polsacie jako o telewizji neutralnej w stosunku do innych drużyn ligi, i podobnie z ichnimi dziennikarzami, w jakikolwiek sposób związanymi z polsatem jako o niezależnych dziennikarzach sportowych. Tak, więc dziennikarze sportowi polsatu dołączyli tym samym do tych zatrudnionych w tefałenie oraz gazecie wyborczej. Gazeta wyborcza wprawdzie nie ma w swojej stajni piłkarskiej drużyny, ale mniejsza, tak czy inaczej zaliczam ich do tej grupy mediów zaangażowanych "po stronie".
Ta przedmowa jest mi potrzeba, żeby kolejny raz się przejechać po cafe futbol. Otóż obejrzałam kolejny odcinek tej telenoweli (tak ten program od dzisiaj traktuję), w której to telenoweli Gościem honorowym był Ryszard Tarasiewicz, dla niezorientowanych, pracownik Zygmunta Solorza na odcinku Śląsk Wrocław. No i Ryszard jak to Ryszard wypadł jak zwykle, czyli mówił coś, z jego ust wychodziły pojedyncze słowa, które to słowa nie układały się w zdania. Od czasu do czasu można było tylko coś wywnioskować z kontekstu całej rozmowy. Także z Ryszardem standard. Jak ktoś nie rozumiał do tej pory, dlaczego w polskich zespołach nie widać myśli taktycznej, dlaczego każdy biega w swoją stronę, dlaczego nie ma za grosz logiki na boisku, to po posłuchaniu Ryszarda z Wrocławia wszystko stało się jasne.
Przy każdej nadarzającej się okazji redaktor Borek, redaktor Kołtoń, i w trochę mniejszym stopniu, ale też redaktor Kowalczyk zawsze ostro wałczą po stronie piłkarzy. Walczą dzielnie, kiedy naszym dzielnym kopaczom dzieje się, w ich mniemaniu, krzywda. Tak też walczyli, kiedy Kolejorz odsunął od pierwszego zespołu Rengifo. Redaktorzy nie mogli zrozumieć jak to jest, że w Poznaniu, w Kolejorzu, pracują tak małostkowi ludzie, którzy odsuwają swojego czołowego napastnika od gry tylko, dlatego, że ten nie chce podpisać nowego kontraktu, czyli działają na szkodę Klubu z niskich pobudek.
A ja przypomnę, że Kolejorz chciał, z Rengifo rozmawiać, przygotował dla Rengifo dobra ofertę, prosił i zawodnika i jego menedżera o spotkanie wielokrotnie, nawet wielokrotnie był ustalony termin spotkania, i okazywało się, że menedżer zawodnika do Poznania nie przyjeżdżał. Przypominam, że, pomimo, iż z pewnością to zachowanie piłkarza miało wpływ na jego odsunięcie od zespołu, to jednak kibice widzieli, że się Rengifo NIE ANGAŻOWAŁ.
Podśmiechujki sobie redaktorzy Polsatu urządzali z Kolejorza, pokazując na zasadzie kontrastu, że oto Kolejorz rezygnuje z powodu słabej formy z piłkarza, który strzela gole Argentynie w meczu eliminacyjny do mundialu, strzela w ME a jest za słaby na pierwszy zespół Lecha, to kupa śmiechu normalnie.
Prawda jest taka, że w ME to pewnie nawet ja bym strzeliła bramkę, i to po pijanemu, a w reprezentacji się Rengifo ANGAŻOWAŁ. Jakby ktoś chciał być uczciwy to by tak właśnie przedstawił całą sprawę, ale nie, warto zawsze przypierdolić Klubowi, a wziąć w obronę największego nawet blagiera, w imię interesów lobby piłkarzy.
Nie trzeba było długo czekać, żeby się los odwinął, i żeby redaktorzy MUSIELI zaśpiewać innym tonem. Otóż Ryszard Tarasiewicz zapowiedział, że Gancarczyk nie będzie miał miejsca w pierwszym zespole, dlatego, że się dogadał za plecami Klubu z Polonią Warszawa, i od nowego sezonu przechodzi na Konwiktorską. Ma Tarasiewicz prawo tak zrobić? Ma pełne, według mnie, prawo, bo zawodnik zachował się nie fer.
Czym ta sytuacja Gancarczyka różni się od tej Rengifo?
No niczym. Ja nie twierdzę, że nie można mieć na tę sprawę takiego poglądu, jaki prezentowali redaktorzy, kiedy była mowa o Rengifo, ale teraz, przy okazji sprawy Gancarczyka, widać, że oni MUSZĄ i DBAJĄ zawsze o czyjeś interesy. Teraz zadbali o interesy pana Solorza, swojego pracodawcy. Tyle, że my, kibice, pamiętamy, wbrew temu, co sobie dziennikarze myślą, co mówili rok temu, dwa lata temu, czy miesiąc temu, i już nas dziennikarze nie nabiorą na jakąś niezależność, i niech nie oczekują szacunku.
Inne tematy w dziale Rozmaitości