Jakiś czas temu przeczytałam na weszło ten tekst:
http://www.weszlo.com/news/6945
Wtedy sobie pomyślałam, że choć się z jego Autorem nie zgadzam, to ciężko tak przejść obojętnie obok tekstu napisanego z pasją, i że warto byłoby dać jego Autorowi odpór. Tak wtedy pomyślałam, i pewnie bym się za to zabrała ale czas był gorący, a czasu mało. Poza tym, że dać komuś odpór trzeba mieć wenę a ja tej weny wówczas nie miałam.
Minęło trochę czasu, skończyła się liga, bojkot stadionowy na kołku, i nadeszły mecze reprezentacji. Oba ostatnie mecze zostały rozegrane na stadionie Legii w Warszawie, powody wiadome. Rządy nieudaczników. Ale mniejsza, srał ich pies.
Wracając, odbyły się te mecze, i oba były praktycznie niemożliwe do oglądania. Na tym z Argentyną byłam, i pięknie się opaliłam, bo se usiadłam na wschodniej trybunie, na której klara mi napierdalała w twarz około 70 minut bezustannie, z małą przerwą na pół litra. Wody. Inne plusy? kilka ładnych zagrań Argentyńczyków, kilka ładnych zwodów, kilka sztuczek technicznych, trzy niebrzydkie bramki, brak komentarza Szpakowskiego i Trzeciaka. Koniec plusów.
Mecz był bez dopingu, po prostu Kibice Legii nie wybrali się na ten mecz, i nie było zorganizowanego dopingu. Od czasu do czasu ktoś pociągnął znaną przyśpiewkę, pod koniec meczu hymn, który w sumie odśpiewało może 200 osób z jednej trybuny, i to tyle. Nic więcej, słońce, piknik na trybunach, panowie porozbierani do gołych cycków, no ale siedzieli w tych swoich trendy spodniach z wyszarpanymi dziurami gdzie popadnie. Taki sznyt. A przede mną dwóch Januszy, drących całą pierwszą połowę mordy (sorry ale tak było) na Kamila Grosickiego, czego by nie zrobił, to jeden z tych Januszy bezustannie się darł. Ja nie mówię, że nie było absolutnie powodów żeby mieć do niego uwagi, no ale jednak darł się tak, że mnie ch..j strzelał. Przecież nie będę na stadionie zwracać uwagi ludziom, bo z drugiej strony w końcu stadion jest po to, żeby się nie musieć hamować, jak kto delikatny to niech zostanie w domu. Przetłumaczyłam sobie, i tyle.
Mnie chodzi o to, że gdyby na tym meczu był doping, to ja bym tych Januszy nie słyszała, sama bym się darła albo nie ale bym tych odzywek nie musiała słuchać. Byłaby atmosfera właściwa dla widowiska piłkarskiego, byłby naturalny gwar, naturalne bluzgi, gdzieś w tle pięknego chóralnego śpiewu. Byłaby naturalna atmosfera właściwa dla naszej stadionowej atmosfery piłkarskiego meczu. Byłby doping, to bym czuła, że jestem na meczu w Polsce.
W dupę można sobie wsadzić taką piłkę nożną, bo jak mam słuchać cały mecz jakichś dwóch bubków, jak ma nie być oprawy, jak ma nie być rac, jak ma nie być wszystkiego tego, co jest solą polskiej piłki (no bo kurwa niech mi ktoś powie, że solą polskiej piłki jest polska piłka?) to lepiej zachować tę kasę z biletu w kieszeni, i pozostać przed telewizorem. Mam to samo, z jednej strony Szpak, a z drugiej brak dopingu, nie?
Taka sama sytuacja z dopingiem była na meczu z Francją.
Podobnie będzie wyglądała sytuacja na meczach ligowych. Że co, że od czasu do czasu ktoś szarpnie, jak opisuje ten człowiek z listu do weszło? i na ilu stadionach tak będą szarpać? ile razy w ciągu 90 minut szarpną? i co, poesemesują między sobą, i zrobią oprawę meczową? a pojadą na wyjazd? a jak pojadą, to ilu wróci w jednym kawałku? trzeba pamiętać, że jednak większość kibiców jest średnio zorientowana jak się trzeba zachowywać na wyjazdach, no więc ilu wróci z pełnym uzębieniem? Ilu wywali szal w oknie swojej bryki? Dobra, przerysowuję, bo możliwe, że to nie dotyczy tego faceta, no ale ilu jeszcze to nie dotyczy? Ilu tych starych kiboli, tak zwanych kumatych, wzięło udział w tym zrywie opisywanym przez Klienta z weszło?
Pewnie, że na każdym stadionie oprócz tej trybuny dla ultrasów, są jeszcze jakieś kawałki trybun na których siedzą ludzie kumaci. I ok ja to wiem. Tylko się zastanawiam ile pary wystarczy tym opisanym przez Autora listu z weszło? ile meczy tak będą, że się tak wyrażę, obsługiwać?
Ja takiej polskiej piłki nie chce, bo jedyne co nam się naprawdę w tej naszej piłce nożnej krajowej udało, to właśnie Kibole. Oni są może nieznośni, może są niegrzeczni, są niepokorni, walczą uparcie o swoje prawa, TYLKO O PRAWA, szybko ustawiają front, ale bez nich NIE MA MECZU, NIE MA NASZEJ KOPANEJ. Bo sportowo nadal nas nigdzie nie ma. I żadne zrywy Lecha Poznań, jak w tym sezonie, tutaj na razie wiele sportowo nie zmieniły. OK. dobry krok, i wartość dla naszych wielka ale to jeszcze żaden skok. Na razie jesteśmy tylko tutaj, na naszym podwórku, może jeszcze niedoskonałym, jakby się komu wydawało, albo marzyło ale naszym, własnym. I to jest wspaniałe. Może ci wszyscy co tak bardzo chcą wymuszać na ludziach, żeby widzieli miłość, plusy, nie oglądali się na boki, może by i to dostrzegli?
Tylko dzięki Kibolom można ten sport naprawdę kochać.
Dlaczego właśnie dzisiaj mnie wzięło? i sobie o tym liście przypomniałam? nie, nie dlatego, że jest sezon ogórkowy, ale dlatego, że dzisiaj znowu sobie zerknęłam na weszło, a tam dali ten film, no, niedokładnie, bo sobie go znalazłam na YT:
Za to kocham piłkę nożną, za to kocham naszą ligę, bo choć emocjonalnie jest inna, to jest nasza, no ale za to też kocham futbol argentyński. Na tym stadionie mieści się 49.000 ludzi, wygląda, że był prawie pełny.
I pomyśleć, że przyjechały Argentyńce na mecz do Polski, i wyjechali nie wiedząc, jak tutaj na stadionie potrafi być wspaniale, jak tutaj na co dzień jest wspaniale, nie gorzej niż u nich.
Chyba nic więcej nie trzeba pisać.
Inne tematy w dziale Rozmaitości