Wilku Morski, w porze, gdy wyruszłeś w swoją ostatnią tutaj podróż, posadziłam w ogrodzie, myśląc o Tobie, kwiatek. Nic specjalnego, zwyczajny mak. Rozumiesz - czerwone maki, ja żyć będę w kłosach zbóż, no, te sprawy.
Zawsze odnosiłam wrażenie, że z Ciebie to taki przedwojenny oficer, jeżeli rozumiesz, co mam na myśli. Z tych "co mają tak za tak, nie za nie, bez światłocienia".
Już nadaliśmy imię roślince - Kapitan:))
Będzie sobie ten mak kwitnąć (podobno przez lata) i przypominać jednego jaskiniowego oszołoma, który pewnie skwitowałby: "siała baba mak".
Wierzę, że już się uśmiechasz, spokojny i pogodny. To tylko nam czegoś bardzo smutno.
Inne tematy w dziale Rozmaitości