Antonius Antonius
140
BLOG

Na 100-tną rocznicę o rozbiorach zamiast niepodległości

Antonius Antonius Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

W związku z setną rocznicą odzyskania bądź co bądź niepodległości w formie socjalistycznej, chciałbym dołożyć łyżki dziegciu, abyśmy się nie zasłodzili w tym festiwalu. Zaczynamy.
Jedną z moich ulubionych książek jest wciąż „Drugi rozbiór Polski” nieocenionego amerykańskiego profesora Roberta H. Lorda, który w swojej książce wprost pokazuje jak się sprawy miały (mówiąc kolokwialnie) od strony dyplomatycznej i tej drugiej, czyli działań wojskowych. O profesorze R. H. Lordzie i jego roli na Kongresie Wiedeńskim pisałem już kiedyś, ale myślę, że trzeba będzie coś jeszcze napisać.
Jak wiadomo ratunkiem dla Rzeczypospolitej przed kolejnym rozbiorem miało być urządzenie państwa na nowo za pomocą Konstytucji i jej obronienia (jakkolwiek dziwnie by to dzisiaj nie brzmiało). R. H. Lord, twierdzi wprost, że był to początek końca z tej prostej przyczyny, że tak daleko idące reformy, niekonsultowane z sąsiednimi mocarstwami, mogły przypominać jedynie głębokie zmiany jakie doprowadziła u siebie rewolucja francuska, a do tego sąsiednie mocarstwa nie mogły dopuścić.
Reakcją na Konstytucje Trzeciomajową była założona w Petersburgu Konfederacja Targowicka, która była de facto autorstwa Popowa i Potemkina. Targowica zapewne nie tylko mi kojarzy się ze zdradą narodową, ale na początek kilka słów o Konstytucji 3-go maja. Uderzała ona przede wszystkim w wolność i demokracje szlachecką, zniosła liberum veto, zrównała prawa polityczne mieszczan i szlachty, wprowadziła monarchie dziedziczną zamiast wolnej elekcji i objęła ochroną prawną chłopów przed nadużyciem pańszczyzny. Tyle w teorii. Można śmiało powiedzieć, że szlachta traciła na niej najwięcej, z czego zdawała sobie sprawę także Katarzyna II wzywając Potockiego i jego kompanów, aby podpisali się pod aktem Konfederacji Targowickiej. Co takiego zakładał ów akt? Otóż znosił wszystkie postanowienia Sejmu Czteroletniego i zakładał przywrócenie dawnego ustroju wraz z tym co się zwykło nazywać „złotą wolnością”. W ocenie prof. Lorda zamysł polityczny Katarzyny II wobec Polski po uchwaleniu nowej konstytucji był taki, aby utworzyć projekt, który znajdzie poparcie u szlachty i zahamuje w ten sposób popędy Polaków do wprowadzania zmian ustrojowych na wzór Rewolucyjnej Francji w Europie Środkowej. Istniał też wariant drugi na wypadek klęski targowiczan w postaci 4 korpusów liczących w sumie 100 000 wojska. Ponieważ postanowienia sejmu czteroletniego zakładały m.in. utworzenie stałego wojska, to trudno było się zatem spodziewać, żeby sygnatariusze nowej konstytucji poddali ją bez walki.
Inwazja na Polskę została zaplanowana na połowę maja 1792 r. Imperatorowa do tego czasu wysłała instrukcje do generałów Kachowskiego i Kreczetnikowa, aby po zakończeniu działań w Turcji  przygotować oddziały do interwencji w Polsce. Szczegółowy plan strony rosyjskiej przygotował uczestnik wojny siedmioletniej i wojny rosyjsko-tureckiej generał Pistor (autor pamiętników z czasów insurekcji kościuszkowskiej), zakładał atak czterech korpusów na Ukrainę, jednocześnie od trzech stron, bowiem właśnie w tym regionie znajdowała się rozproszona armia polska. Po otoczeniu i rozbiciu armia rosyjska miała pomaszerować na Warszawę.
Interwencja wojsk Katarzyny II została przyjęta z zaskoczeniem, istniał formalny sojusz z Prusami oraz Austrią, a oba niemieckie mocarstwa zobowiązały się dotrzymać sojuszu, a jak poucza nas prof. Lord - „poważną rolę odegrały tu również zabiegi Landrianiego, łudzącego Polaków nadziejami na utworzenie czwórprzymierza mającego stanowić barierę przed zaborczością Rosji.” Jak czas pokazał, żadne czwórprzymierze, ani nawet trójprzymierze nie zadziałały, jednak karmienie nas złudzeniami przyniosły efekt zamierzony przez wrogie stronnictwa. Do opisu przygotowań obronnych w Polsce posłużę się kolejnym cytatem:
Poczucie bezpieczeństwa wzmagał jeszcze spokój, jedność i harmonia panujące w całym kraju. Zapał patriotyczny, entuzjazm dla reform, szerzenie się światłych poglądów społecznych i politycznych napawało optymizmem; nadzieja na lepszą przyszłość nigdy nie była tak żywa (…). Wszystkie sejmiki zaprzysięgły nową konstytucję oraz wysłały delegacje z wyrazami dziękczynienia dla króla oraz Stanów obradujących w Warszawie. W tym samym czasie sejm pracował nadal nad reorganizacją rządu, rozpatrując kwestie finansów, sądownictwa, nowego kodeksu prawnego, miast, religii, statusu Kurlandii, jednym słowem zajmował się wszystkim oprócz sprawy najważniejszej – obrony narodowej.”
W końcu marca 1792 r. w Warszawie przyszło otrzeźwienie kiedy jasnym się stało, że agresywne zamiary imperatorowej przechodzą w fazę realizacji. Zapał do obrony konstytucji był ogromny marszałek Ignacy Potocki mówił nawet, że „lepszy nowy rozbiór, niż wyrzeczenie się konstytucji”. W dniach 16 i 21 kwietnia 1792 roku sejm uchwalił konieczność podniesienia wojska w trybie natychmiastowym do 100 tys. Zaczęto poszukiwania doświadczonych oficerów, inżynierów z zagranicy oraz rozpoczęto rokowania pożyczki na wysokość 30 mln zł. Wszystkie te dynamiczne działania prof. Lord kwituje: „Chociaż były to wszystko energiczne i właściwe decyzje, cały ów rozpaczliwy wysiłek obronny był jednak o trzy lata spóźniony.” i trudno się z tą oceną nie zgodzić.
Wiara w sojusze została zachowana do końca i w związku z tym wysłano poselstwa do Berlina i Wiednia. Do pierwszej stolicy pojechał I. Potocki gdzie został przyjęty chłodno jednak udało mu się spotkać z Fryderykiem Wilhelmem i to na dwóch audiencjach. Prusy wymówiły się od pomocy tym, że sojusz został zawarty z Rzeczpospolitą – Republiką, a teraz jest monarchią, a więc traktaty utraciły swoją moc, a poza tym sami Polacy sprowokowali agresywne kroki Katarzyny II swoimi wojowniczymi oświadczeniami. Do Wiednia udał się książę Czartoryski, niestety również bez powodzenia. Warszawa została opuszczona przez sojuszników, przyszła godzina próby dla króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Opis jego poczynań jako głównodowodzącego wojska zostawię bez komentarza, myślę, że z całego panteonu królów Polski ten mógł być ulubionym późniejszego naczelnika Edwarda Śmigłego-Rydza.
Na koniec gorzka ocena prof. Lorda wojny polsko-rosyjskiej 1792 r.:
Wojna polsko-rosyjska była doprawdy żałosnym widowiskiem. Cóż można sądzić o narodzie chełpiącym się swym odrodzeniem, który zmuszony do podjęcia walki w obronie własnej niepodległości, a nawet samego istnienia, ulega w ciągu dwóch miesięcy zaledwie stutysięcznej armii nieprzyjaciela? Wielu historyków wysnuło stąd wniosek, że naród nie popierał tej walki całym sercem; że entuzjazm okazywany dziełu 3 maja był poza Warszawą udziałem bardzo nielicznych jednostek; że masy szlacheckie przekładały stary ustrój i po cichu sprzyjały Targowicy (…)
Na pewno opinia Polaków ani po uchwaleniu konstytucji, ani przed nie była monolitem. Dwa lata po tych wydarzeniach Tadeusz Kościuszko został wybrany naczelnikiem i ogłosił powstanie narodowe, ale o tym już innym razem.

Zapraszam również na blog bulk1.blogspot.com

Antonius
O mnie Antonius

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura