str 10 rozdział 1
By móc kontynuować nasze rozważania, potrzebna jest nam definicja. O danym osobniku, powiedzmy o pawianie, można powiedzieć, że postępuje altruistycznie, jeśli kosztem własnego dobra działa dla dobra innego osobnika. Zachowanie egoistyczne polega zaś na czymś dokładnie przeciwnym. „Dobro” definiujemy jako „szansę przetrwania”, nawet jeśli wpływ konkretnego czynu na rzeczywiste rokowania co do życia lub śmierci są tak małe, że wydają się bez znaczenia.
Temu wywodowi trudno coś zarzucić (po raz pierwszy)
Jednym z zaskakujących wniosków płynących ze współczesnej wersji teorii Darwina jest ten, że pozornie błahe i niewiele znaczące oddziaływania wpływające na szansę przetrwania mają potencjalnie wielki wpływ na ewolucję. A dzieje się tak, ponieważ oddziaływania te mogą wywierać swój wpływ w niezwykle długim czasie.
Ważne jest, by zdać sobie sprawę, że takie definicje altruizmu i egoizmu nie mają charakteru intencjonalnego, lecz behawioralny. Nie zajmuję się tu bowiem psychologią pobudek działania. Nie zamierzam rozważać, czy ludzie, którzy zachowują się altruistycznie, w istocie czynią to z ukrytych lub nie w pełni uświadomionych pobudek egoistycznych. Może tak, a może nie, a może nigdy się tego nie dowiemy, ale nie o tym traktuje ta książka. Moja definicja ogranicza się jedynie do tego, czy skutek danego czynu zmniejsza czy zwiększa szansę przeżycia domniemanego altruisty oraz szansę przeżycia domniemanego beneficjenta.
Okazuje się (jak już o tym wcześniej pisałem) autor jednak nie podpisuje się pod Darwinem , a pod teorią która próbuje dowieść, iż zmienność genomu dążącego do jak najdoskonalszego fenotypu. Zamieszczę tutaj ciekawostkę twórca podwalin merytorycznych pod różnicowanie fenotypów Prince (twórca Równania Princa) pod koniec życia, „zdziwaczał”, porzucił wszelki egoizm, stał się idealnym altruistą, głosił wszem i wobec, że jego poprzednie prace są bzdurne i pisane pod zamówienie, jak bardzo to przypomina Johna Maynarda Keynessa, który pod koniec życia, również powrócił do chrześcijaństwa i złożył krytykę swych poprzednich opętańczych teorii (lecz nie popełnił samobójstwa jak Prince).
str 10 rozdział 1
Wykazanie wpływu zachowania na zdolność do przetrwania w długiej skali czasowej jest skomplikowanym zadaniem. W praktyce, by móc zastosować definicję do rzeczywistych zachowań, zawsze należy obwarować ją słowem „wydaje się”. Czyn wydaje się altruistyczny, jeśli, jak sądzimy, zwiększa (choćby w niewielkim stopniu) możliwość śmierci altruisty i szansę przeżycia biorcy. Często czyny pozornie altruistyczne okazują się, po dokładniejszym zbadaniu, zawoalowanym egoizmem. Powtarzam jeszcze raz: nie mam tu na myśli skrycie egoistycznych motywów danego czynu, lecz to, że jego rzeczywisty wpływ na szansę przeżycia beneficjenta jest inny, niż sądziliśmy pierwotnie.
Po raz drugi trudno stawiać zarzuty autorowi
str 10 i 11 rozdział 1
Oto kilka przykładów zachowań, które wydają się egoistyczne lub altruistyczne. Analizując zachowanie własnego gatunku, trudno byłoby stłumić skłonność do doszukiwania się świadomych motywów, toteż wybrane przeze mnie przykłady dotyczą zachowania innych zwierząt. Zacznę od przedstawienia ich rozmaitych zachowań egoistycznych.
Mewy śmieszki gniazdują w wielkich koloniach, a ich gniazda odległe są od siebie o metr lub niewiele więcej. Pisklęta tuż po wykluciu się są małe, bezbronne i mogą stać się łatwym żerem. Zdarza się bardzo często, że mewa, doczekawszy się odpowiedniego momentu, kiedy jej sąsiad zaprzestał na chwilę strzec swego gniazda lub odfrunął na połów, chwyta jego pisklę i połyka je w całości. Jest to dla niej dobry pożywny posiłek, zdobyty bez trudu związanego z łowieniem ryb i konieczności pozostawiania bez opieki własnego gniazda.
Znacznie lepiej znany jest makabryczny kanibalizm samic modliszek. Te duże drapieżne owady na ogół żywią się mniejszymi, takimi jak muchy, ale atakują w zasadzie wszystko, co się rusza. W czasie godów samiec ostrożnie podkrada się do samicy, pokrywa ją i kopuluje. Samica zaś, jeśli tylko jej się to uda, zjada go, zaczynając od odgryzienia mu głowy. Może go zaatakować, gdy samiec się zbliży albo gdy ją pokrywa, albo też już po rozdzieleniu. Z punktu widzenia samicy wydawałoby się, że rozsądniej by postąpiła, zjadając samca po kopulacji. Okazuje się jednak, że utrata głowy nie pozbawia pozostałej reszty ciała samca popędu płciowego. Możliwe nawet, że odgryzając samcowi głowę, samica poprawia jego sprawność seksualną, ponieważ głowa owadów jest siedliskiem pewnych hamujących centrów nerwowych.* Skoro tak, to jest to jeszcze jedna, dodatkowa korzyść. Pierwszą jest naturalnie smaczna przekąska.
Słowo „egoistyczny” wydawać się może zbyt łagodne dla określenia tak skrajnych przypadków, jak kanibalizm, tym niemniej do naszej definicji kanibalizm pasuje znakomicie. Być może, bliższe nam będzie - przytaczane często – tchórzliwe zachowanie pingwinów cesarskich żyjących na Antarktydzie. Widywano je, jak stały tuż nad wodą, zwlekając z zanurkowaniem w obawie przed fokami. Gdyby którykolwiek z nich zanurkował, pozostałe wiedziałyby już, czy była w pobliżu foka, czy nie. Oczywiście, żaden z nich nie chce stać się królikiem doświadczalnym, a więc wszystkie czekają, a czasami nawet starają się zepchnąć jeden drugiego do wody.
I mamy kolejny problem, behawior zwierząt jest niesłychanie bogaty, wybranie kilku zachowań, wydających się nam ludziom okrutnymi, lecz czy można przenieść te zachowania na grunt egoizmu? Potrafiłbym zrozumieć rozstrzyganie jaki typ warunkowań występuje w każdym z przypadków (tym zajmuje się nauka, na poważnie od czasów Pawłowa), ale przywoływać egoizm? Paradne, jeśli byśmy chcieli autentycznie przyjąć iż występują związki z egoizmem, to dla zachowania ciągłości metodologicznej musimy przyjąć również, że w przypadku np. modliszki musiały by zaistnieć również zjawiska czysto rozumowe, pojmowania dobra, zła etc, wszak egoizm to zachowanie się w ramach jakiegoś zespołu moralnościowego, gdzie jednostka wybiera to co dla nie jest dobre (i tylko dla niej). Obawiam, się, że w przypadku wspomnianej modliszki mielibyśmy z czymś podobnym poważny problem. No i mamy naukawy (bo nie naukowy przecież) pasztecik.
str 11 rozdział 1
Najczęściej jednak zachowanie egoistyczne polega po prostu na odmowie podzielenia się jakimś cennym dobrem, takim jak jedzenie, terytorium czy partner seksualny. A oto przykłady zachowań, które wydają się altruistyczne.
Żądlenie pszczół robotnic jest bardzo skuteczną obroną przed rabusiami miodu. Ale pszczoły, które użądlą, to kamikadze. W akcie użądlenia istotne dla życia narządy zostają wydarte z ciała pszczoły, która wkrótce potem umiera. Jej samobójcza misja może wprawdzie uratować istotne dla życia roju zasoby żywności, ale ona sama nie może już z nich korzystać, bo ginie. Jest to, zgodny z naszą definicją, przykład zachowania altruistycznego. Pamiętajmy bowiem, że nie interesują nas świadome motywy; zarówno tu, jak i w przykładach egoizmu, mogą one być obecne lub nie, ale z naszą definicją nie mają związku. Poświęcenie swojego życia dla przyjaciół jest naturalnie altruizmem, ale jest nim również podjęcie dla nich choćby niewielkiego ryzyka. Wiele drobnych ptaków na widok lecącego drapieżnika, którym może być jastrząb, wydaje charakterystyczny „okrzyk ostrzegawczy”: jest to dla całego stada sygnał do wykonania odpowiedniego uniku. Są pośrednie dowody na to, że ptak wydający taki okrzyk znajduje się w większym niebezpieczeństwie, ponieważ zwraca uwagę drapieżnika przede wszystkim na siebie. Jest to tylko niewielkie dodatkowe ryzyko, tym niemniej, przynajmniej na pierwszy rzut oka, kwalifikuje się ono w myśl naszej definicji do miana czynu altruistycznego. Najpowszechniejszy i najłatwiejszy do zauważenia przejaw altruizmu u zwierząt prezentują rodzice, najczęściej matki, wobec dzieci. Inkubują je w gniazdach lub we wnętrzu swojego ciała, karmią, wkładając w to olbrzymi wysiłek, i narażają się na wiele niebezpieczeństw, chroniąc je przed drapieżnikami. Przytoczę tylko jeden znaczący przykład. Wiele ptaków gniazdujących na ziemi na widok zbliżającego się drapieżnika, którym może być lis, wykonuje manewr tak zwanego odwodzenia. Ptak rodzic oddala się od gniazda, kuśtykając i odginając jedno ze skrzydeł tak, jakby było złamane. Drapieżnik znęcony łatwą zdobyczą zostaje odwiedziony od gniazda z pisklętami. W odpowiednim momencie ptak zaprzestaje symulacji i ulatuje w powietrze, w porę unikając paszczy lisa. Przypuszczalnie uratował w ten sposób życie piskląt, ale ryzykował własne.
Uwaga metodologiczna, jak wyżej, celowe zabiegi czy "szkolne" błędy? pozostawiam ocenie czytających
Str 12 rozdział 1
Nie zamierzam dowodzić swoich tez opowieściami z życia zwierząt. Wyselekcjonowane przykłady nigdy nie są wiarygodnym dowodem dla użytecznych uogólnień. Opowieści te przytaczam jedynie po to, by zilustrować sens pojęcia zachowania altruistycznego i samolubnego na poziomie osobniczym. W książce tej przedstawię, w jaki sposób egoizm i altruizm osobniczy może być wyjaśniony za pomocą fundamentalnego prawa, które nazwałem egoizmem genu. Przede wszystkim jednak muszę się uporać ze szczególnie mylącą definicją altruizmu, ponieważ jest ona szeroko rozpowszechniona, a nawet nagminnie naucza się jej w szkołach.
Autor zauważa dysonans w oderwanych przykładach, lecz konsekwentnie brnie w celu ukazania osi wokół której kręciła się będzie reszta wywodu. Jest nią swoisty humbug: egoizm genu.
Str 12 rozdział 1
Definicja altruizmu oparta jest na nieporozumieniu, o którym już miałem okazję wspomnieć. Przyjęto bowiem tezę, że celem powstających istot żyjących jest działanie „dla dobra gatunku” lub „dla dobra grupy”. Nietrudno zgadnąć, w jaki sposób pojawiła się ta idea w biologii. Znaczną część życia zwierzęta poświęcają rozmnażaniu, a większości obserwowanych w naturze aktów altruistycznego poświęcenia się dokonują rodzice wobec swoich młodych. Zwrot „przedłużanie gatunku” jest eufemizmem często stosowanym na określenie rozmnażania i jest ono niezaprzeczalnie jego konsekwencją. Wystarczy jedynie niewielkie nagięcie logiki toku rozumowania, by wywnioskować, że rozmnażanie „służy” przedłużaniu gatunku. Stąd już tylko jeden fałszywy krok do konkluzji, że zwierzęta na ogół postępują w sposób sprzyjający przedłużaniu gatunku. Altruizm wobec innych osobników własnego gatunku wydaje się więc naturalny.
Autor podejmuje, kolejny dyskurs samego ze sobą, pogłębiając dysonanse. Przyjmuje, że altruizm, ma nie oznaczać, działań na rzecz gatunku lub grupy (wtrącając: słowo istot żywych). Niewątpliwie człowiek, jest istotą żywą, dżdżownica również… Dalej Dawkins walczy z poglądem stanowiącym, że rozmnażanie służy przedłużaniu gatunku (jakby ma do tego być potrzebne nagięcie zasad logiki), i dalej konsekwentnie przywołując kolejną absurdalna konstrukcję, wykonuje jej krytkę.
Str 12 rozdział 1
Ten tok myślenia da się przełożyć na pojęcia darwinowskie w taki oto przybliżony sposób. Ewolucja działa poprzez dobór naturalny, a dobór naturalny oznacza większe szanse przetrwania dla „najlepiej przystosowanych”. Ale, czy najlepiej przystosowanych osobników czy szczepów, a może gatunków, a może jeszcze czegoś innego? Dla pewnych celów nie jest to tak naprawdę istotne, ale gdy mówimy o altruizmie, staje się wręcz kluczowe. Jeśli w tej, jak to określił Darwin, walce o istnienie współzawodniczą gatunki, wtedy osobnik byłby pionkiem w grze, poświęcanym, gdy wymaga tego nadrzędny interes gatunku jako całości. Mówiąc precyzyjniej, grupa – gatunek czy populacja wewnątrz gatunku, której poszczególni członkowie są gotowi do poświęcenia siebie dla jej dobra – jest w mniejszym stopniu zagrożona wygaśnięciem niż grupa rywalizująca, której członkowie stawiają swój egoistyczny interes na pierwszym miejscu. W ten sposób świat zaczynają stopniowo zaludniać grupy składające się z osobników skłonnych do poświęceń. Jest to teoria „doboru grupowego”, przez długi czas uważana za słuszną przez biologów nie obeznanych ze szczegółami teorii ewolucji. Opisana została w sławnej książce V. C. Wynne’a-Edwardsa, a następnie spopularyzowana przez Roberta Ardreya w książce The Social Contract. Alternatywna, klasyczna teoria nosi nazwę „doboru osobniczego”, choć ja osobiście wolę mówić o „doborze genowym”.
Autor walczy tutaj z kolejnym poglądem, odwołując się o dziwo do Darwina, chociaż nie koresponduje reszta tekstu z naukami tegoż, bo wynika bezpośrednio z nauk neodarwinistów (wystarczy porównać pracę Darwina z obecnymi neodarwinistami w tej materii), czytelnik nie obeznany, „łyka to jak Pelikan”, krytykuje „altruizm” wśród zwierząt, podpierając się doborem osobniczym.
Str 12 i 13 rozdział 1
Na argumenty przedstawione powyżej zwolennik teorii „doboru osobniczego” dałby natychmiast następującą odpowiedź. Nawet w populacji altruistów prawie na pewno znajdzie się grupka odszczepieńców odmawiających poświęceń. A choćby był to tylko jeden samolubny buntownik gotów czerpać korzyści z altruizmu innych, z definicji ma on większe od nich szanse na przeżycie i posiadanie potomstwa. Potomstwo to będzie dziedziczyć jego samolubne cechy. I po kilku generacjach tego naturalnego doboru „altruistyczna grupa” zostanie zdominowana przez samolubnych osobników i będzie nie do odróżnienia od grupy egoistycznej. Nawet jeśli założymy mało prawdopodobną możliwość, że początkowo istnieć będą grupy czysto altruistyczne, bez odszczepieńców, trudno sobie wyobrazić, co mogłoby powstrzymać egoistycznych osobników od imigracji z sąsiednich samolubnych grup i - poprzez mieszane małżeństwa - skażenia czystości grup altruistycznych.
Konsekwencja wcześniejszego wywodu, co gorsza przyjęcie jako aksjomat dziedziczenia zachowań jednostki (u zwierząt!), żeby było zabawniej zachowanie się zwierząt ma mieć jakieś związki z genotypem…
Str 13 rozdział 1
Zwolennik teorii doboru osobniczego przyznałby, że grupy rzeczywiście mogą wymierać i na proces ten ma wpływ zachowanie osobników w grupie. Przyznałby też zapewne, że gdyby tylko osobniki danej grupy miały zdolność przewidywania, uświadomiłyby sobie, że na dłuższą metę w ich własnym interesie leży powściągnięcie egoistycznej zachłanności dla uchronienia grupy przed unicestwieniem. Ile razy w ostatnich latach powtarzano te słowa ludziom pracy w Wielkiej Brytanii? Lecz w porównaniu z ostrą, zaciętą walką w rywalizacji osobniczej wymieranie grup jest procesem powolnym. Nawet gdy grupa powoli i nieubłaganie zmierza ku destrukcji, samolubne jednostki na krótką metę świetnie prosperują kosztem altruistów. Obywatele Wielkiej Brytanii nie muszą być obdarzeni zdolnością przewidywania, choć w zasadzie mogliby przejawiać tę cechę, ewolucja natomiast jest wobec przyszłości ślepa.
Autor jest konsekwentny w przypisywaniu cech ludzkich zwierzętom..
Inne tematy w dziale Technologie