Późno mi się wstało (szósta na wsi to już przed południem), dodatkowo internetowski prowajder znów słupy czyści chyba, bo prędkość połączenia mam zastraszająco niską (GPRS), nie zdążyłem sobie więc wystarczająco poczytać bredni porannych, ale nawet z minimalnej ich porcji widzę, że na brak nudy nie ponarzekamy.
Oto Szejm obradował, Prezydent się obraził, Białoruś jest komunistyczna, Przemyka jednak milicja zamordowała (choć ja - ubogacony przygodami z Pogotowiem Ratunkowym i obsłużony przez pracujących tam sanitariuszy - w pewnym okresie obstawiałem 50:50), szeregowi entuzjaści rządów chemicznych (miłość = chemia) znaleźli wreszcie rym do "patriota" i brzmi on oczywiście - jak w starej "Manianie" - "idiota", z kolei pederastafaraje chemią pogardzają i koksu nie tkną za żaden skarb, najwyżej liście z kolumbii pożuć mogą, bo to żywa natura - jak opium (zatrzymałem się chwilkę na blogu wesołka z kołtunami, zaintrygowany opisem "wrzutki z klucza", ale prędko okazało się, że żadnego klucza tam nie znajdę; poczekam, aż Fufu opisze kiedyś metodę ćpania za pomocą wlewów doodbytniczych), zresztą: pal licho chemię, skoro matma triumfalnie na matury wraca i powinienem się z tego ucieszyć...
Powinienem, bo matmę za królową nauk humanistycznych uważam, ale jakoś niewesoło mi. Może gdyby decyzje poprzedziła masowa rzeź dotychczasowych "nauczycieli", do tej zaś sygnałem byłoby rozwiązanie i rozpędzenie na cztery wiatry MEN-u, jakiś bym sens w tej wolcie dostrzegł?
Nuda... Zobaczymy, co dzień przyniesie. Pogoda zapowiada się znakomita, ale nigdy nic nie wiadomo - listonosz przychodzi dopiero o pierwszej.
