Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
462
BLOG

Fajny film wczoraj widziałem

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Kultura Obserwuj notkę 4

Coś złego dzieje się z czymś co zwykliśmy kiedyś ujmować w jednym słowie: Ameryka. Ameryka jako mit lepszego świata. Mit, który dla mnie uosabiało kiedyś kino amerykańskie. To przez duże „K” i to przez małe „k”. „15.10 do Yumy” oglądałem kilka razy. Zdaje się, że nawet w różnych realizacjach. Mimo, że wiem, co się wydarzy to i tak jestem na nim naładowany emocjami. Jakaż jest tam głębia. A to przecież tylko film z gatunku western.

Byłem dziś w kinie na tragedii. To znaczy film był tragiczny. Miał być z gatunku sci-fi a okazał się być produkcyjniakiem z okresu stalinowskiego. Film był produkcji amerykańskiej, „XX Century Fox” jak najbardziej. Tytuł filmu? "Marsjanin".

Nie pamiętam kiedy wyszedłem z kina tak zniesmaczony. Mam wrażenie, że był zrobiony na zlecenie socjalistycznego rządu federalnego ku pokrzepieniu serc podatników. Żadna warstwa filmu nie była godna zainteresowania. Gdybym powiedział, ze jest to film banalny to byłoby to dla niego wyróżnienie. Matt Damon gra wciąż jedną i tę samą rolę jak obaj Mroczkowie. Muzyka to jedna wielka tragedia. Mieszanina disco-polo i „Abby”. Obsada stanowisk w NASA zgodnie z kluczem rasowym. Kobieta obowiązkowo komandorem wielkiej fregaty kosmicznej. Fabuła jak na obchody Kim-Ir-Sena. Scenariusz po Ukrainie nie przywiduje już kosmicznej współpracy z Rosjanami. Pojawili się za to w zamian niezwykle sympatyczni Chińczycy, którzy są gotowi do pomocy nawet kosztem swoich tajemnic państwowych. Wysyłają w kosmos rakietę, która cumuje do tej kosmicznej fregaty… nie wiadomo po co. Nie wiem kiedy był kręcony film, ale po budowie sztucznych wojskowych wysp na Morzu Chińskim oraz po próbie wyeliminowania dolara z obrotu w handlu światowym priorytety amerykańskiej polityki nie są już tak sympatyczne dla Chińczyków. Propagandowy gniot. Mierna kompilacja „Cast away” oraz „Gwiezdnych wojen” w jednej kosmicznej kapsule połatanej folią i taśmą samoprzylepną.

Fabuła to to jest jedna wielka tragedia dla faktów naukowych. Facet spędza czas na marsjańskiej stacji kosmicznej, które otwór wejściowy jest przez dziesiątki dni zalepiony folią i taśmą klejącą… Startuje w kosmos z przeciążeniem 12G i leci w rozhermetyzowanej kapsule, która jest przykryta od góry… znowu folią (to jakiś freudowska zmora reżysera?). Spędza na niej kilka lat odżywiając się jak krasnoludek. A szkorbutu na nim nie widać. Cały czas ma ciało jakby głodował tylko do rana. To jest jedna wielka kpina z widza. Lub, zaraz, zaraz… może to już doszło tam do takiego skretynienia widza!?

Jeszcze inna sprawa to reklamy przed seansem. Następnym razem wejdę na salę po ich zakończeniu. To jest za duża tortura jak na mnie.

Jestem pełen najgorszych obaw, że film może być nagradzany przez towarzystwo wzajemnej adoracji, które bardzo często jest przyjmowane obecnego lokatora White House.

Nie byłbym sobą gdybym nie ruszył swego własnego podwórka kraju nad Wisłą. Po zmianie układu politycznego „ludzie rozumni” podnoszą larum na zagrożoną demokrację. A w moim mieście chyba wszystkie - nie bywam we wszystkich, więc piszę "chyba" - hipermarkety mają jedno i to samo multikino. Multikino jest w rękach tej samej spółki, która wydaje bardzo wpływową gazetę, która to za poprzedniego rządu czerpała kasę ze spółek Skarbu Państwa pełnymi garściami. Spróbujcie im powiedzieć, że to jest monopol jak za PRL-u. Jakiż podniosą krzyk. Jakiez podnisą larum.

I o tym się powinno pisać a nie o jakichś tam pierdołach marsjańskich.

Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura