Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
1557
BLOG

Ze spiskowej praktyki dziejów (political fantasy)

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Polityka Obserwuj notkę 41

Na stole przede mną leżą rozrzucone puzzle. Czy z tych puzzli można ułożyć jakiś obraz przemawiający tysiącem słów? Spróbujmy zabawić się w snucie domysłów na podstawie znanych faktów.

Spiskowa praktyka dziejów wymaga metod porozumiewania się pomiędzy aktorami zrozumiałego tylko dla nich. Ponieważ mówimy o praktykach „spiskowych”, więc mamy do czynienia z porozumiewaniem się niejawnym, zrozumiałem tyko dla wybrańców. Jedną z takich powszechnie używanych metod jest kryptografia. Metody kryptografii są znane już od czasów starożytnych. W uproszczonej wersji był to na przykład przekaz: „ciocia ma migrenę i potrzebuje szybko lekarstwa”. Podsłuchujący linę telefoniczną nie mieli pojęcia o co chodzi, ponieważ użyty został klucz publiczny a klucz prywatny rozszyfrowujący ten prosty komunikat miał tylko odbiorca. Taki prosty przykład szyfrowania jest podstawą do nowoczesnej kryptologii RSA, która opiera się właśnie na dwóch kluczach: prywatnym i publicznym. Klucz publiczny może być dostępny wszystkim, można go podać w gazecie na pierwszej stronie lub odczytać w wiadomościach wieczornych TV. Klucz prywatny jest w rękach zaufanych ludzi.

Jako przykład takiej niejawnej konwersacji nad głowami nie mających pojęcia o co chodzi była sentencja „pacta sunt servanda” wypowiedziana przez Gieremka dnia 5 czerwca 1989, po wygranych przez „Solidarność” wyborach. O jakiej umowie on mówi? Zastanawialiśmy się wszyscy. To rodzi podstawowe pytanie: czy gdzieś można obejrzeć protokoły z Magdalenki? Może na jakiejś stronie internetowej? Może w jakimś urzędzie można to skserować? Może jest gdzieś muzeum Magdalenki, w którym można obejrzeć flaszki po wódce i kieliszki, z których pili wybrańcy Narodu „zdrowie wasze w gardła nasze” po zawarciu tych pacta? Nie ma? Nie ma nigdzie zapisu najważniejszych ustaleń pomiędzy liderami „Solidarności” a komunistami? Jak to? Fundament założycielski III RP nie ma żadnego spisanego aktu? Magdalenka była tajna? Nie wiadomo czym były te Gieremkowe pacta? Czyli spiskowa praktyka dziejów jak najbardziej?

Idźmy dalej. Albo raczej bliżej. Postawmy sobie pytanie: po co Wojskowej Radzie Ocalenia Narodowego (WRON) był potrzebny Trybunał Konstytucyjny? 26 marca 1982 roku był szósty dzień wiosny, w dniu uchwalenia ustawy o TK przez Sejm PRL-owski, na ulicach miast nie stały już koksowniki ogrzewające ręce patroli wojskowych (zima wtedy była bardzo sroga) ale jeszcze jeździły SKOT-y bojwe. Bezpieka wyciągała z domu o 6 rano. WRON-a miała absolutną władzę. Nikt nie śmiał jej coś zarzucić z oficjalnych organów. Jaruzelski był szefem partii komunistycznej, szefem rządu oraz ministrem obrony narodowej. Wszystko w jednym ręku. W konstytucji był zapis o przewodniej roli PZPR i nierozerwalnych sojuszach z ZSRR. Nikt nie mógł mu podskoczyć. Gdyby TK miał działać i strzec konstytucji na poważnie to w takiej sytuacji powinien po pierwsze uznać, że WRON-a dokonała zamachu stanu ponieważ Rada Państwa mogła wprowadzić stan wojenny tylko w okresie gdy nie obradował Sejm. A przecież wtedy trwała sesja Sejmu. Więc po co był ten listek figowy dla kogo był sprezentowany? Zachód w tamtym czasie na coś takiego już by się nie nabrał, nie było jeszcze wtedy silnych wpływów lewackich na Zachodzie, nie było UE a jedynie EWG i NATO, które było pod silnymi wpływami amerykańskimi. Może WRON-a chciała coś przez to pokazać Kremlowi? No rzeczywiście, Kreml tylko czekał na to aby Jaruzelski tworzył instytucję, która byłaby niezależna od Komitetu Centralnego komunistycznej partii. Może chciał przekonać Polaków, że jest szczerym demokratą w trzy miesiące po masakrze w „Wujku”? Proszę nie robić sobie żartów.

Teraz przeskoczmy w czasie poza rok 1989. I tu następna zagwozdka. Jak to się stało, że niezłomni działacze podziemia, gnębieni przez bezpiekę do roku 1989 nagle zmienili swoją orientację i domagali się odpieprzenia od generała i zaczęli przepraszać za „Solidarność”. Po 1989 roku można było drukować co się tylko chciało, można było mówić o władzy co się tylko chciało bez obawy o aresztowanie, Polska wstawała z kolan po okupacji komunistycznej a oni zaczęli iść ręka w rękę z komuchami, który ich gnębili. Zjawisko niesłychane. Jakiś syndrom sztokholmski zaistniał czy co? Mało tego, zaczęli nazywać komunistycznych dygnitarzy ludźmi honoru. To już wykracza poza syndrom sztokholmski. Czy literatura psychologiczna definiuje to jako syndrom magdalenkowy? Nie definiuje, jakieś przeoczenie nastąpiło.

Puśćmy wodze fantazji politycznej. Czy Magdalenka była miejscem poczęcia pacta? Moim zdaniem nie, była tylko ich narodzinami. Poczęcie nastąpiło dużo wcześniej, kiedy? Trudno to powiedzieć dokładnie. W latach 70-tych, za panowania Edwarda Gierka zostaliśmy wpędzeni w kredyty (Leszek Balcerowicz był wtedy szefem doradców ekonomicznych Gierka). Kryzys zaczynał zaglądać w oczy partii komunistycznej, Reagan nakręcał spirale technologiczną, widać było, że Sowieci mogą tego nie wytrzymać. Trzeba było strugać szalupy. No i wystrugano taką pierwszą szalupę. Do raczkujących ruchów sprzeciwu wobec PRL-u zaczęli dołączać ludzie, co do których należało wszcząć szczególne procedury ostrożności. Naiwność przyćmiła oczy wszystkim. Wtedy wzięto ich za dobrą monetę. A moim zdaniem rozmowy „okrągłego stołu” trwały już wtedy z ich przedstawicielami. Stan wojenny ułatwił to zdecydowanie bo można było odseparować liderów związkowych oraz ich doradców od widoku opinii publicznej i zintensyfikować rozmowy. Trybunał Konstytucyjny utworzony w roku 1982 przez WRON-ę – zaledwie w trzy miesiące o napaści WRON-y na  Polskę - był takim zaszyfrowanym komunikatem przez klucz publiczny wysłanym do wszystkich, którzy posiadali klucze prywatne. Wiadomość była taka: „zaczynami rozmowy o udziale we władzy, tylko my”. Studenci z lat 80-tych być może pamiętają spotkania z liderem podziemia, który na nich mówił: „my chcemy tylko 35% w Sejmie”. To były lata bezpośrednio po stanie wojennym, gdy wybory z 1989 roku były czymś nieprawdopodobnym. Może też ktoś pamięta kim był ten lider? TK został tak skonstruowany przez WRON-ę, że mając go w swoich rękach można byłoby rządzić długo i szczęśliwie niezależnie od wyniku wyborów. TK został pod osłoną medialną przeflancowany do III RP i funkcjonować miał jako zabezpieczenie Magdalenki. Kwaśniewski próbował zawładnąć TK całkowicie, próbował i Miller. Ale druga strona skutecznie to blokowała aby… spełnić swoje marzenia o władzy absolutnej i zawładnąć nim bez konkurencji. Gdyby wygrali wybory prezydenckie i parlamentarne a.d. 2015 byłoby pozamiatane na wiele lat. To byłby dopiero zabetonowany układ. I to jest jakaś opatrzność Boża, że do tego nie doszło.

I na koniec ciekawostka. Dotychczas były tylko dwa przypadki, gdy władzę miał ktoś spoza Magdalenki. Zarówno rząd Olszewskiego jak i rząd Kaczyńskiego zostały przerwane przed upływem kadencji przy ostrym stanie zapalnym magdalenkowców, którzy dzień i noc chodzili z pampersami i mocno ściśniętymi pośladkami. Odkąd zaczął działać rząd Szydło i prezydentura Dudy trwa nieustanny skowyt: „Skrócić kadencję! Za wszelką cenę skrócić  kadencję!”. Dlaczego? Chyba dlatego aby nikt nie mógł się dokopać do tych brakujących światłu dziennemu protokołów magdalenkowych, o których pisałem powyżej. Czy łyżka na to, że niemożliwe?

Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (41)

Inne tematy w dziale Polityka