- A jaki będzie program tej partii? – pyta hrabia Skrzyński o możliwości założenia przez Marszałka Piłsudskiego partii politycznej.
- Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio – odpowiada Marszałek.
W sumie z szafy Kiszczaka wyłania się dosyć nieskomplikowany model państwa będący trwałym związkiem cyników i mentalnych kurew (to model prawie tak idealny i trwały jak związek sadysty i masochisty). One tak mało potrzebują. Tylko alfonsa, pod którego opiekę mogą się oddać. Dla swego alfonsa zrobią każdą podłość.
Jakież małe są koszty utrzymania takiego państwa. Pani wysoko urodzonej wystarczy, że będzie się obnosić jak hrabina (i to w państwie klasowym, bolszewickim z natury). Pięknoduchowi, który nie cierpi spoconych facetów da się możliwość zasiadania w skórzanych fotelach przesiąkniętych dymem najlepszych cygar i najlepszej whisky. Marny aktor, który rzuca z pogardą, „kurwa, ludzie tak mało czytają dziś”. Agent kontrwywiadu udający dziennikarza. I szereg innych, których niebawem poznamy. Wystarczy dać im poczucie, że są lepszymi od innych. A w zamian złajdaczą się do granic ludzkich możliwości.
Można „dobrej zmiany” nie lubić. Można ją krytykować. Ale są osobniki, które zapluwają się w jakimś chorym amoku na sam jej widok. Mógłbym ekstrapolować szafę Kiszczaka na nich i w ciemno twierdzić, że są takimi mentalnymi mendami, które teraz nie zasną bez tabletki uspokajającej z obawy, że ich służalczość ukaże się światu w całej okazałości. I będzie po tańcu z gwiazdami.
Wśród tego grona jest też i Bolo. Współczesny król Midas. Czego nie dotknie zamienia się to w złoto. Głupek, któremu wydaje się, że wystarczy mieć dużo sałaty, dużo siana, dużo kapuchy, dużo mamony. Mignęło mi gdzieś w Internecie zdjęcie w jego wielkiej jak termy rzymskie łazience. Samotny człowiek robiący sobie selfie iPad-em aby pysznić się przed biedakami swoim przepychem. Malutki w tej wielkiej łazience jak czarny żuczek gnojarek.
Człowiek rodzi się czysty jak łza. Czysty jak nie zapisana tablica. Gdzie i kiedy pojawia się w jego życiu ten moment, w którym dochodzi on do wniosku, że „wszystko jest na sprzedaż”. Proszę panią, proszę pana.
Inne tematy w dziale Polityka