Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
291
BLOG

„Romuś, za co?”

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Polityka Obserwuj notkę 3

A gdzież wam tam do orłów. Wróbelki jesteście. Nie obrażając wróbelków. Skubiecie te drobne ziarenka, które wam ktoś hojną ręką sypnie.

Gdy snułem refleksję nad popisami ulizanego pomadą aktora to z pamięci nasunęła mi się scena z filmu „Kabaret”, gdy taki ulizany „na sztura” chłopczyk śpiewa pieśń „Tomorrow belongs to me”. Kamera długo filmuje samą twarz, po czym powoli odjeżdża i pojawia się brunatna koszula i opaska ze swastyką na ramieniu. Pieśń jest coraz bardziej emocjonalna, uniesieni nią ludzie zgromadzeni wokoło ludzie wstają i unoszą rękę w pozdrowieniu hitlerowskim. Wszyscy? Nie, nie wstaje jeden człowiek, którego określam zawsze mianem „moherowego bereta” (ze względu na to, że siedzi gniecie swój beret). Kamera uchwyciła jednego, Czy takich było więcej? To samo pytanie zadaję sobie, czy na tej „gali” znalazł się choć jeden, który nie rechotał. Kamera nie wychwyciła tego. Gnębi mnie to pytanie. Czy znalazł się choć jeden, który podszedł do młodego syna wodzireja po gali i nie trzasnął go w zęby jak filmowy Romek zrobił tamtemu wodzirejowi-ojcu w filmie „Wodzirej”.

Przywołam jeszcze raz film „Wodzirej”. „Poczucie humoru”, który zaprezentował syn wodzireja jest na poziomie numeru „tico-tico-erotico” z tego filmu. Aleksander Zelwerowicz – tak mi się wydaje, że to on – powiadał kiedyś, że Żyda i pijaka to każdy potrafi zagrać. Ja bym do tego dodał: i nierozgarniętego przygłupa, który czyni zaloty do ostatniej panny co to już ona jedna sama została na parkiecie bez partnera. Ta kupi każdą durnotę, każdy kretyński żart, którą tamten wymyśli.

Gdy patrzę na reakcję znanych postaci małego i dużego ekranu, na ich salwy rechotu z „poczucia humoru” małego ulizanego wodzireja w obliczu kamery (aktorzy wiedzą, kiedy kamera ich widzi) to nie mogę się oprzeć natrętnemu wrażeniu. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że widzę oto tłum na placu w stolicy Korei Północnej: Pjongjang. Widzę plac im Kim Ir Sena a na nim tłum płaczących. Wszyscy płaczą bo nikt nie kto jest tajniakiem Wielkiego Brata. Jeden przed drugim płaczą. Prawdziwie? A kto to zgadnie. Gdy pokazuje ich kamera to mdleją z płaczu. Jak nie będą płakać to uczynni doniosą do kogo trzeba.

Tak samo jest z wodzirejami zgromadzonymi na „gali”. Każdy wodzirej wie, że ma do wyboru dwie drogi. Albo życie ekskluzywnej kurwy na telefon, żyjącej dostatnio ale co jakiś czas rzygającej z upodlenia za kulisami. Albo bycie aktorem prowincjonalnym i wtedy te wszystkie medialne błyskotki, to szpanowanie, że się było na balu z wodzirejem są poza jakimkolwiek zasięgiem. Ale wtedy można ludziom spojrzeć prosto w twarz. I sobie też.

Koniec głupich żartów.

Pułkowniku Łukaszu Ciepliński! Żołnierzu nieugięty! Wzywam Cię! Wstań z grobu!

Wstań i „idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonymi w proch”.

Idź wyprostowany w galowym mundurze polskiego oficera, z nienagannym refleksem światła od oficerskiego buta.

Idź, podejdź do tego śmiesznego lizuska, zdejmij rękawicę i obij mu gębę. Rzuć mu tę rękawicę i każ ją podnieść. Tak po prostu.

Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka