Dwa fakty. Z dwóch różnych rzeczywistości rozgrywających się w tej samej scenerii. Scenerią jest ta sama sala obrad plenarnych Sejmu.
Pierwsza rzeczywistość. W czasie przemówienia Jarosława Kaczyńskiego. W ławie rządowej, w pierwszej ławie siedzi ponury Donald T. Z sali ktoś krzyczy: „zadzwoń do brata!”. Kto krzyknął? Nie wiadomo do tej pory. Były tabuny mikrofonów, kamery TV transmitujące obrady. Piotr Wielgucki skierował do Prezydium Sejmu z prośbą o wydanie taśm z różnych mikrifonów aby metodami fonoskopijnymi wskazać kto te haniebne słowa wypowiedział. Takich haniebnych słów, o takim kontekście nie wypowiedziałby nawet pierwotny dziki z epoki kamienia łupanego bojący się tajemnicy śmierci. I co? Dostał te nagrania? Dostał figę z makiem. Administracja Sejmu odmówiła wydania ich ze „względów technicznych”.
Druga rzeczywistość. Posłanka głosuje na dwie ręce. Nagle jest nagranie z kamer dla publiczności. Enerdowska opozycja, krzyczy, że nie ona jedna tak głosowała. Niech mi ktoś powie, jak z sąsiedniego w poziomie rzędu, przy zaokrąglonych rzędach zobaczyć kto jaki przycisk nacisnął. Dostaje filmy z Kancelarii Sejmu. Nie, to nie takie, te są pocięte. Musi być dochodzenie prokuratorskie.
A jak można być na sali sejmowej i jednocześnie nie być na niej? Jak można nawoływać do tego aby oszukiwać system głosowania przez wyciąganie z niej kart do głosowania będąć obecnym podczas obrad. Ktoś może na to pytanie odpowiedzieć?
Chcecie bojkotu, to wychodzicie. Takie są zasady. Wychodźcie i nie wracajcie.
Nie. Faryzeusze drą się jak na placu przed Sanhedrynem.
Inne tematy w dziale Polityka