Maciej Eckardt Maciej Eckardt
61
BLOG

Potrzeba nowego spojrzenia

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 11

Tylko 25 proc. wyborców poszło głosować w wyborach do Parlamentu Europejskiego. 75 proc. polskiego społeczeństwa uznało, że nie warto sobie zaprzątać głowy „nic nie znaczącymi” wyborami. Pomimo licznych zachęt, zdecydowana większość dorosłych Polaków została w domu, zwłaszcza na wsi. Tam frekwencja wyniosła niespełna 18 proc. Lepiej wypadły miasta, w których do urn pofatygowało się 28 proc. ludzi. Wielu obserwatorów spodziewało się znacznie niższej frekwencji w granicach 15-18 proc., co – jak już wiemy – się  nie sprawdziło. Pomimo, że okazała się ona wyższa od zakładanej, nasuwa się pytanie, czy jest się z czego cieszyć?

Otóż nie. Przygniatająca część populacji nie wykazuje żadnego zainteresowania życiem publicznym, co sprawia, że to życie podleje. Mierna frekwencja oznacza bowiem, że społeczeństwo w mniejszym stopniu sprawuje kontrolę nad systemem politycznym, a to z kolei  sprawia, że elity (być może należałoby pisać to słowo w cudzysłowie) reprezentujące ten system, nie czując społecznego oddechu nad sobą, najzwyczajniej w świecie „olewają” społeczeństwo. No bo skoro tylko niewielka część tego społeczeństwa wykazuje nimi zainteresowanie, to jaki powód ma elita, by na serio traktować to społeczeństwo?
 
Dychotomiczny spór, który obserwujemy na scenie politycznej, mocno spauperyzował jakość publicznej debaty w Polsce. Widać wyraźny jej uwiąd, którego nie są w stanie przykryć łże-erystyczne popisy, które i tak przeradzają się w dziką agresję, znaczoną nienawiścią i prostactwem, okraszoną ewidentną głupotą i tupetem, będących na wyposażeniu politycznego „matolstwa”, które tylko w ten sposób jest w stanie wyrąbać sobie polityczną przestrzeń. W takich warunkach trudno o wykreować się ludziom przykładu, mogącym podnieść jakość życia publicznego. Nawet jeśli ktoś taki da się zauważyć, to z miejsca pada pod ciosami politycznego żołdactwa, które w ten sposób czyści sobie przedpole.
 
Patrząc na jakość życia publicznego w Polsce można dojść do wniosku, że w narodzie utrwalił się pogląd – skądinąd zrozumiały – że polityka, to taka dziedzina, która nie przystoi człowiekowi uczciwemu, więc trzeba na nią machnąć ręką i robić swoje. To wystarczyło, by do polityki najęli się ci, którzy nigdy nie powinni się w niej znaleźć. Zamiast ozdrowieńczego krążenia elit, niezbędnego dla właściwego funkcjonowania państwa, obserwujemy festiwal miernot. A wszystko przez nasze narodowe lenistwo, zwłaszcza umysłowe, które nie ogarnia skutków tak prostej czynności, jak pójście na wybory i rozsądne skreślenie kartki wyborczej.

Dlatego potrzeba nam dzisiaj zdywersyfikowanego spojrzenia na politykę. Nie ma sensu kopać się z koniem, który bez przerwy wierzga i rży. Przestrzeń publiczna została zarezerwowana konstytucyjnie głównie dla partii politycznych i to jest obowiązujący standard. To kanon ładu demokratycznego, który z lepszym lub gorszym skutkiem jednak funkcjonuje. Tak się jednak składa, że partie polityczne nie są w stanie ześrodkować całego spektrum obywatelskiego zaangażowania, gdyż przybierając ideologiczne szatki tworzą układ zamknięty. Niemniej pełnią ważną rolę, sprawując i rywalizując ze sobą o władzę. Takie mają umocowanie konstytucyjne.

Tymczasem obok nich aktywnie działają setki tysięcy Polaków, „spalając” się w samorządach, stowarzyszeniach oraz szeroko rozumianym sektorze pozarządowym. Działając społecznie z różnych względów nie znajdują dla siebie miejsca w ofercie politycznej, jaką serwują im partie polityczne. Wzbogacają przestrzeń społeczną o niezwykle cenny rodzaj aktywności obywatelskiej, którym nie są w stanie emanować partie polityczne, skupione na politycznej rywalizacji i technologii władzy. I właśnie głosu tych ludzi bardzo brakuje przy stanowieniu prawa, głosu wolnego od doraźnej taktyki partyjnej, uwzględniającego praktyczniejszą optykę, osadzoną w realiach zwykłego obywatela, który nazbyt często traktowany jest jako polityczny target i pijarowskie tworzywo.

Już w najbliższy piątek (26.06.09) odbędzie się pierwszy spływ kajakowy Małych Ojczyzn. W gronie samorządowców, liderów organizacji pozarządowych oraz najoględniej rzec ujmując,  ludzi aktywnych, pod patronatem Wspólnoty Małych Ojczyzn na kajakowym szlaku spotkają się ci, którzy na co dzień są najbliżej zwykłych obywateli, podejmujący w ich imieniu decyzje, wkraczający w obszary, w których sprawdzają się lepiej i skuteczniej niż państwo… Spotkają się ludzie o różnych politycznych sympatiach i afiliacjach, acz nie lewicowych, by poznać się i rozmawiać, by wynieść z tego korzyść. W myśl znanych słów – jedni z drugimi, nigdy przeciw drugim. Tym razem płyniemy Drwęcą, a już niedługo Brdą. Już dzisiaj zainteresowanych zapraszamy, także na konferencje i Dysputy Obywatelskie, które ruszą od września.

www.eckardt.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka