Na całego ruszyła akcja afirmacyjna na rzecz zwiększenia liczby kobiet w ciałach wybieralnych i przedstawicielskich. Kampanię na rzecz obecności pań w polityce wsparła cała lewica, wszystkie postępowe media, feministki wszelkiego sortu, a także kancelaria Prezydenta RP. Kobiety, jak powszechnie wiadomo, wprowadzają do polityki rozsądek, umiar, łagodność i wdzięk, czego sztandarowym przykładem były, by daleko nie szukać, posłanki Samoobrony, których nieobecność w bieżącym parlamencie spotęgowała tylko bezbarwność tego i tak mocno spłowiałego ciała ustawodawczego.
Oczywiście kobieta kobiecie nierówna. Trudno na jednej szali ustawić taką, dajmy na to, Joannę Muchę i Renatę Beger, ale nie ma to najmniejszego znaczenia dla projektodawców modyfikacji prawa wyborczego, dla których sztuka to sztuka. Ochoczo, acz obłudnie przyklaskują pomysłowi liczni politycy rodzaju męskiego, licząc na to, że i tak naród wybierze facetów, bo polityka to nieustanne mordobicie, a to oni właśnie sprawdzają się w nim najlepiej. Niezaprzeczalny fakt.
Uspokaja w tym wszystkim niewątpliwie męską brać spektakularna klapa Partii Kobiet, która by zwiększyć siłę rażenia wystawiła nawet na widok publiczny cielesne wdzięki swoich kandydatek, co dało sporo uciechy męskiej loży szyderców, przy okazji wprawiając w konfuzję normalne kobiety, które z dwojga złego oddały głos na facetów, a nie na nieprzewidywalne niewieście komando. Krótko pisząc, panie same sobie strzeliły w kolano.
Kto wie, czy na proroka nie wyjdzie Jerzy Połomski, który w przebojowej piosence sprzed lat przewidział dzisiejszą sytuację, ujmując ją w znane wszystkim słowa:
Bo z dziewczynami nigdy nie wie, oj nie wie się,
czy dobrze jest czy może jest, może jest już źle,
spokoju się spodziewać, czy też przejść,
czy szukać jej, czy jej z oczu zejść. (…)
Bo z dziewczynami nigdy nie wie oj nie wie się,
czy dobrze jest czy może jest może jest już źle,
nie będziesz wiedział czy jest tak czy tak
i to jedyny pewny fakt.
A że problem udziału kobiet w życiu publicznym i związanych z tym konsekwencji nie jest nowy, świadczy casus pra-matki Ewy, która przy pomocy cichej koalicji z lewicowym wężem, wykorzystała spory zakres wolności dany jej w Raju i przywiodła do grzechu za pomocą pijarowskich sztuczek łatwowiernego pra-ojca Adama, co miało wyjątkowe smutne konsekwencje dla całego rodzaju ludzkiego, którego połowę, a więc postulowany przez feministki parytet, stanowiła wówczas Ewa.
Stąd późniejsza przezorność mężczyzn, którzy po wygnaniu z Raju bardzo długo trzymali kobiety z dala od polityki, znając aż nadto ich podatność na różnego rodzaju mamienia, którym potrafią ulegać, często nawet w dobrej wierze. Dzisiaj sytuacja staje się dla mężczyzn, niestety, coraz bardziej kłopotliwa, bo mamienia przybrały na sile, tyle że już nie za pomocą wężowego syczenia, a skutecznej propagandy „Wysokich obcasów” i coraz bardziej zadziornych feministek, których przyczółki są już praktycznie we wszystkich partiach.
Dotykamy tutaj spraw natury znacznie głębszej, niż nam, mężczyznom, się wydaje. Dotykamy mianowicie (w przenośni rzecz jasna) KOBIET, których w żaden sposób do końca zrozumieć się nie da. Próbowało wielu, jednak bez rezultatu. Marną pociechą niech będzie fakt, że praktycznie wszyscy nasi męscy przodkowie mieli z tym problem, co z właściwą sobie ironią wyłuszczył przed wielu laty Stanisław Wasilewski, kiedy pisząc o siedmiu duszach kobiety, przytomnie zauważył:
Staje mi czasem przed oczyma ta prosta, odwieczna, a jednak nieprawdopodobna prawda:
Oto człowiek, który „ziemię przemierzył i głębokie morze”, człowiek wiedzący, „jako wstają i zachodzą zorze”, człowiek, który wynalazł radiotelefonję, samoloty bez silnika i znakomite konserwy ananasowe, kuchnie gazowe, skarpetki jedwabne, sowiety, narty, podatek majątkowy, maszynę do szycia i dancingi, ten oto człowiek, król świata. Wobec problemu kobiety staje zawsze taki sam mądry, jak był za czasów jaskiniowych, kiedy stara włochata wiedźma, okryta skóra ichtjosaura (z którym przedtem zdradzała małżonka), pozamiatała nagle gałęzią jaskinię i urządziła pierwszy na świecie „żur-fix”.
Tyle tysięcy lat i nie dał rady! Tyle tysięcy lat, a one ciągle swoje! Wodzą za nos świat, historię i nas! I czy Ekklesjasta, czy Marceli Proust, mędrzec z Mahabharaty, czy Anatol France, wszyscy stoją jednako bezradni. Medycyna dzisiejsza umie wstawić człowiekowi sztuczny żołądek i namiastkę serca, w Szwajcarji nauczono się wyrabiać ementalera bez dziurek i skórek, w ślicznych kolistych pudełkach, w ogóle ludzkość umiała sobie cudownie urządzić życie. Nauka doskonale radzi człowiekowi, jak ma żyć z tem wszystkim, z tem sztucznem sercem, żołądkiem, z tym ementalerem, więc czemuż u diabła nie potrafi go nauczyć, jak sobie dawać radę z kobietą?… Diabelnie głupia, upokarzająca zagadka.
Inne tematy w dziale Polityka