Po publikacji „Dziennika” na temat „inwigilowania” przez SB Aleksandra Kwaśniewskiego zrobiło się dziwnie. Okazuje się, że towarzysze z SB w ramach obowiązków służbowych, sprawdzali pochodzenie rasowe towarzyszy z aparatu rządowo-partyjnego. Stara PZPR-owska tradycja macania aparatu po rozporkach, dzięki aktom zgromadzonym w IPN, po raz kolejny ujrzała światło dzienne. Kiszczak, głównodowodzący czerwonymi służbami, tradycyjnie obwieścił, że niczego nie pamięta, a gen. Jaruzelski wyraził wprost oburzenie, że te bydlaki z SB śmiały inwigilować członków jego czerwonego rządu. Zrobiło się i śmieszno i straszno.
Oburzył się, co ciekawe, ten, który rasowe czystki przeprowadzał w ludowym wojsku polskim pamiętnego roku ’68, oburzył się Aleksander Kwaśniewski, który swoim członkostwem w PZPR umacniał system, którego tradycją była antysemicka czujność, a całość skwitował komentarzem Leszek Miller, rozbrajająco wyznając, że sprawdzanie prominentnych towarzyszy to była rutynowa procedura SB. Ale żeby nie było to nazbyt oczywiste, nawiązał do swojego spotkania z Rakowskim, rezolutnie przypominając:
Pamiętam, gdy pierwszy raz pojawiłem się w gabinecie premiera Rakowskiego i zaczęliśmy o czymś rozmawiać, on w pewnym momencie położył palec na ustach i pokazał na sufit. Początkowo nie wiedziałem, o co chodzi, ale Rakowski zaczął robić dziwne miny i szybko się domyśliłem. Aby swobodnie porozmawiać, wychodziliśmy zawsze do Łazienek i spacerowaliśmy po parku. On obawiał się SB.
Jawi się z tego wszystkiego obraz kompletnych idiotów, którzy rwali się do czerwonego koryta, bełkocząc o ustroju sprawiedliwości społecznej, a jednocześnie łapali się za rozporki i ściszali głosy na samą myśl o SB, która miała ich chronić, a także zdobyczy ideologicznych, dla obrony których robili partyjne kariery. Ot, pełna wdzięku i urody leninowska dialektyka. W tym wszystkim nie ma najmniejszego znaczenia, ile w Kwaśniewskim jest Żyda, przynajmniej dla mnie. Mało mnie obchodzi jego drzewo genealogiczne.
Znacznie bardziej ciekawi mnie jego drzewo ideologiczno-polityczne, na którym dynda jako mały czerwony pajacyk, który lisią przebiegłością piął się po szczeblach czerwonej kariery, i po której piąłby się dalej, gdyby wyrokiem historii formacja, którą radośnie budował, nie sczezła na śmietniku historii. Dlatego warto zwrócić uwagę nie na anatomiczną zawartość rozporka „magistra” Kwaśniewskiego, czym podnieca się gawiedź, ale na jego profil ideowy, tak oto ujęty przez SB:
Swą postawą reprezentuje marksistowski światopogląd, będąc zarazem krytycznie nastawiony wobec kompromisów w kontaktach władzy z Kościołem, jak też wobec wszelkich przejawów odstępstw od zasadniczych pryncypiów ustrojowych i ideologicznych.
Nic dodać, nic ująć.
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Polityka