– Instytucje ojca Rydzyka są od dwóch lat szykanowane przez obecny rząd, w związku z tym wspieranie partii Jarosława Kaczyńskiego leży w żywotnym interesie środowisk radiomaryjnych – stwierdził dla „Rzeczpospolitej” Ryszard Czarnecki. Wypowiedź ta jest pokłosiem komentarzy, które pojawiły się po wywiadzie, jakiego „Rzepie” udzielił Jerzy Robert Nowak, w którym bez zbędnych sentymentów „przejechał się” po liderach PiS-u. Zrobił się z tego uroczy rejwach, bo Nowak, słusznie czy niesłusznie, uważany za forpocztę środowiska skupionego wokół Radia Maryja, jest wyrazicielem ważnego dla PiS-u targetu, który ma konkretną, przeliczalną (także w gotówce, patrz subwencja wyborcza i partyjna) wartość wyborczą.
Wypowiedź Ryszarda Czarneckiego, skądinąd wnikliwego obserwatora politycznego, grzeszy, niestety, pychą i pewnością siebie. Nie czas i miejsce zagłębiać się tutaj, co jest owym „żywotnym interesem środowisk radiomaryjnych”, ale z pewnością nie jest nim, jak chce Ryszard Czarnecki, wspieranie partii Jarosława Kaczyńskiego. Z różnych względów zresztą, poczynając od sprawy najważniejszej, a więc rodzaju misji, które zasadniczo różnią te dwie instytucje, po wizję ładu społeczno-politycznego, który choć w wielu aspektach zbieżny, nie jest tożsamy i tożsamy nie będzie.
PiS jest partią polityczną, środowisko Radia Maryja – wspólnotą. Przewaga tej drugiej, poza przestrzenią parlamentarną, jest przygniatająca, zarówno co do rozmachu działania, jak i sfer życia, które obejmuje swoim zasięgiem. Przygniata też Prawo i Sprawiedliwość siłą oddziaływania, bezinteresownością i zaangażowaniem swoich „wyznawców”, co widać szczególnie mocno w momentach ważnych dla nich wydarzeń, a także wyborów parlamentarnych. Tam nie ma partyjnego wyścigu szczurów i wzajemnego wycinania się, tam jest zadanie do wykonania w interesie wyznawanych wartości, które na pewnym etapie egzemplifikowało Prawo i Sprawiedliwość.
Wypowiedź Ryszarda Czarneckiego jest charakterystyczna dla tej części PiS-u, która uważa, że Radio Maryja i „Rydzyk” skazani są na popieranie partii Jarosława Kaczyńskiego, bo nie mają żadnej innej alternatywy. Otóż, kierując się doświadczeniem, a także jako taką znajomością środowiska RM, uśmiecham się do naiwnych planów wielkich spin doktorów, którzy wierzą, że wezmą „Rydzyka” za uzdę i przytwierdzą do kulbaki jego środowisko. Świadczy to tylko o niezrozumieniu tego, czym jest środowisko RM, którego tak naprawdę nikt jeszcze wnikliwie nie opisał, a co najwyżej „liznął” na podstawie powierzchownych obserwacji.
W interesie Prawa i Sprawiedliwości jest konsekwentne spychanie środowiska RM na pozycje skrajne. W taktyce PiS-u „Rydzyk” nigdy nie powinien wyjść z głębokiego prawicowego narożnika, gdyż tylko tam będzie „jadł z pisowskiej ręki” i politycznie żyrował konkretne polityczne scenariusze. Dlatego czynienie ze środowiska RM trwałego ortodoksyjnego skrzydła PiS jest konsekwentnie wcielaną w życie koncepcją, dzięki której Prawo i Sprawiedliwość zamierza dzierżyć rząd dusz na prawicy. Na tak obraną taktykę nie ma co się obrażać, bo to rzecz w polityce normalna i oczywista. Obruszać się można najwyżej na to, że ktoś próbuje dorabiać do tego szczytną ideologię, gdzie słowo „Polska” odmieniane jest przez wszystkie możliwe przypadki. A z tym mamy do czynienia.
Swoim działaniem Prawo i Sprawiedliwość odbiera tlen środowisku RM, próbując kanalizować jego obecność w przestrzeni publicznej, dając wymownie do zrozumienia, że dzięki PiS-owi RM ulega procesowi cywilizowania. Wbrew pozorom jednak, to PiS jest bardziej ortodoksyjny i mniej elastyczny od RM. Stąd każda forma działań niezależnych i alternatywnych ze strony środowiska RM zapala czerwone lampki na pulpicie partyjnego mainstreamu, bo oznacza po prostu kłopoty. Liczba inicjatyw podejmowanych w kręgu RM wskazuje, paradoksalnie, że to tam jest żywotność i rzutkość w kontaktach z nowoczesnym światem, to tam się bardziej rozumie, czym jest nowoczesna komunikacja, inwestowanie w wiedzę i w kapitał ludzki, w innowacyjność i nowe technologie. Kładąc to wszystko na szali, nietrudno przewidzieć, po czyjej stronie jest potencjał.
Środowisko RM, wbrew pozorom, posiada zdolność łamania barier. Nie musi być skazane na polityczną substytucję Prawa i Sprawiedliwości, bo dzięki pragmatycznej ekspansji w obszary, w których niezdolne są poruszać się partie polityczne, środowisko to ma otwarte pole do rozmów, inspirowania i zawierania różnego rodzaju sojuszy. Poza przestrzenią lewicową i ortodoksyjnie liberalną (w sensie aksjologicznym), może doskonale prowadzić dialog w wieloma partnerami, nie tracąc nic ze swojej wyrazistości, czy jak kto woli, oryginalności. Ma to środowisko – parafrazując znane polityczne pojęcie – zdolność koalicyjną, a w najgorszym razie, możliwość określania linii demarkacyjnych, co nie wyklucza owocnej współpracy, także politycznej. Tej zdolności nie posiada obecnie Prawo i Sprawiedliwość.
Dlatego nie jest w interesie środowiska RM trwałe i bezalternatywne wiązanie się z Prawem i Sprawiedliwością, gdyż zawęża mu to pole działania, dając tak naprawdę korzyści tylko jednej stronie. W interesie środowiska RM jest natomiast posiadanie poprawnych relacji z PiS-em, ale także (może nawet w szczególności) z innymi podmiotami politycznymi, które z zainteresowaniem odnotowałby taką okoliczność. Takiego scenariusza obawia się Prawo i Sprawiedliwość. Wie, że jakikolwiek mocniejszy „pstryczek” w nos z Torunia, w sytuacji obecnej (na rok przed wyborami prezydenckimi i samorządowymi) mógłby się skończyć dla PiS-u politycznym nokautem. Stąd taka zapobiegliwość i pohukiwanie pisowskich harcowników o żywotnych interesach wiążących PiS i RM.
Ano cóż, pożyjemy, zobaczymy.
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Polityka