Maciej Eckardt Maciej Eckardt
40
BLOG

Demokracja asenizacyjna

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 1

Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie, chciałoby się rzec, wsłuchując się w spłoszone głosy kwiatu polskiej żurnalistyki, oburzonego faktem, że polskie sekretne służby podsłuchują dziennikarzy, co jest – jak można wywnioskować  z łabędziego śpiewu – zbrodnią niesłychaną, zamachem na wolność dziennikarską i gwałtem czynionym na cnocie nieskalanego środowiska medialnego. Przyznam, że wcale nie zmartwiłem się, a wręcz ucieszyłem, bo oto prestidigitatorzy ludzkich umysłów, ochoczo i nader często wchodzący w zażyłość z wszelkiego rodzaju służbami, nagle zostali potraktowani przez te służby, jak wół przez rzeźnika.

Awantura jednak wynikła z tego urocza. ABW wydała w krótkim czasie dwa oświadczenia, zwalając winę na prokuraturę i sąd, twierdząc, że materiały z podsłuchów, w których znalazły się prywatne rozmowy dziennikarzy, zostały odtajnione zgodnie z prawem. Uczynił to prokurator na wniosek wiceszefa ABW Jacka Mąki, tak by głośne już nasłuchy mogły zostać wykorzystane w procesie, który wytoczył on redakcji „Rzeczpospolitej” a propos mordobicia wokół komisji weryfikacyjnej WSI. Okazuje się, że zaskoczeni dziennikarze mieli pecha trajkocząc przez telefon z gościem, który był akurat w kręgu zainteresowania tajnych służb.

Cała ta sprawa pokazuje prostą zależność, że kto w szambie robi, szambem obrywa. A tak się składa, że o grand prix szambonurków zawzięcie rywalizują nie tylko ABW, CBA & Co., ale i dziennikarze, którzy każde, za przeproszeniem, g… łykną, byle wskoczyć na czołówkę i zyskać miano „dziennikarza śledczego”. Niesłusznie zatem krajowe dziennikarstwo się obraża, że ich bardziej lub mniej pikantnych wynurzeń słuchają z wypiekami na twarzy różnej maści służby, bo może czas zauważyć belkę we własnym oku, i dostrzec, że wiele pań i panów po piórze, jest przedłużonym ramieniem sekretnych służb do robienia zadymy.

Obserwując cały ten bajzel na styku polityka-służby-media, można zaryzykować tezę, że państwa polskiego nie ma. Nie istnieje bowiem żadna tajemnica państwowa, której nie dałoby się wydobyć i opublikować w mediach. Nie ma żadnego opiniotwórczego medium, które nie grałoby tajnymi kwitami, ścigając się z konkurencją o lepsze „dojścia do źródeł” i bardziej szokujące newsy, bo to napędza żądną krwi gawiedź, która supła pieniążki na gazety, kablówkę i satelitę. Babranie się w szambie stało się naszą narodową rozrywką, a chlapanie nim na prawo i lewo oznaką kontroli społecznej. Polskim wkładem do światowej demokracji stała się zatem demokracja asenizacyjna. Nasz narodowy produkt regionalny.

www.eckardt.pl
www.ojczyzny.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka