Maciej Eckardt Maciej Eckardt
102
BLOG

Stan wojenny - preludium do zgonu PRL

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 6

O stanie wojennym napisano już chyba wszystko. Żadne wydarzenie z historii najnowszej Polski nie znalazło tak licznych opracowań, wspomnień i przyczynków, jak właśnie grudniowa noc roku 1981. Piszą je historycy, piszą „kaci” i ofiary, tocząc od lat spór o to, czy Sowieci mieli wejść, czy nie wejść, czy gen. Jaruzelski zabiegał o pomoc w Moskwie, czy tylko zręcznie grał z radzieckim niedźwiedziem, markując internacjonalistyczną wierność. W zależności, kto formułuje wnioski, są one łatwe do przewidzenia.

Emocje stanu wojennego są wciąż żywe dlatego, że żyją uczestnicy tamtych wydarzeń. Są żywe, bo tną społeczeństwo na pół - zwolenników ekipy generałów, jak i ich gorących przeciwników - i absolutnie nie dają się wyciszyć, zwłaszcza, że strona silniejsza w tamtym czasie, dzisiaj udaje, że - owszem - parę guzów ludziom nabiła, ale generalnie uratowała kraj przed anarchią, wojną domową, a co za tym idzie „bratnią pomocą”. Dzisiaj, w świetle odkrywanych dokumentów, nie wydaje się, by taka „bratnia pomoc” miała mieć miejsce.

Wprowadzenie stanu wojennego było przede wszystkim operacją obrony władzy „ludowej”. Nienawykła do języka wolności, wychowana na strachu wobec wschodniego brata, nieogarniająca faktu, że ludzie mogą chcieć być wolni, sięgnęła po środki dla siebie charakterystyczne i oczywiste – zdławić siłą, pozamykać w więzieniach i zastraszyć. I to się udało. „Solidarność” została trwale przetrącona, wystraszeni ludzie zaczęli się zajmować głównie swoimi sprawami, a nurt społecznej aktywność, poza grupkami opozycyjnymi, które trwały w oporze, zaczął zamierać.

Rządy generałów, jak cała schyłkowa PRL, miały jedną genetyczną wadę – brak koncepcji gospodarczej, która byłaby w stanie reanimować zamierający polski przemysł, który ledwie produkował na potrzeby rynku wewnętrznego. Ograniczenia mentalne nie pozwoliły generałom dostrzec prostego faktu, że jeśli zabiera się ludziom wolność polityczną, to by mieć względny spokój, trzeba im dać coś w zamian, np. pozwolić realizować się na niwie gospodarczej. To jednak przekraczało percepcję generalskich umysłów, które w wojsku i MSW nigdy z żadną normalną gospodarką się nie zetknęły, co najwyżej stanowo-magazynową.

13 grudnia 1981 był gongiem przed ostatnim aktem PRL-u. Skuteczna i perfekcyjna operacja militarna, pokazująca, że za jej przygotowaniem stali prawdziwi fachowcy, okazała się klapą w kolejnych odsłonach scenariusza. Brak jakiejkolwiek komunikacji zwrotnej ze społeczeństwem, gospodarczy dogmatyzm, językowa twardogłowość, oportunizm i coraz bardziej odstający od zmieniającego się świata anturaż socjalistycznego systemu, sprawiły że po ośmiu latach generalskich rządów „demokratyczno-ludowy” eksperyment ostatecznie legł w gruzach. Na szczęście.

Przeczytaj również:

13 grudnia 1981 r.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka