Maciej Eckardt Maciej Eckardt
69
BLOG

Chrześcijaństwo - odnawialne źródło energii

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 5

Informacja przytoczona przez portal www.piotrskarga.pl z pewnością mogłaby wielu Polaków zaszokować. Oto „ośmioletni uczeń szkoły elementarnej w Maxham (stan Massachusetts) został odesłany przez nauczycieli do domu. Powodem odesłania chłopca był rysunek przedstawiający Jezusa ukrzyżowanego z umieszczonym na oczach symbolem „X”, oznaczającym, że Pan Jezus umarł na krzyżu. Nauczyciele odebrali to jako przejaw agresji i zażądali opinii psychologa o uczniu, jako warunku powrotu do szkoły” - informuje portal. 

I dalej:

„Rysunek powstał po tym jak nauczyciel poprosił dzieci, by namalowały coś co kojarzy im się z Bożym Narodzeniem. Kilka dni wcześniej chłopiec wraz z całą rodziną odwiedził sanktuarium Matki Bożej z La Salette w Attleboro. Pod wpływem wrażeń stamtąd namalował Jezusa ukrzyżowanego.  (…) Chłopiec bardzo źle zniósł incydent. Po przebadaniu przez psychologa otrzymał stosowne zaświadczenie, zezwalające na powrót do szkoły. Rodzice jednak złożyli podanie o przeniesienie go do innej placówki.”

Są Państwo zdziwieni? Ja nie. Zmiękczanie chrześcijańskiej wrażliwości trwa od dawna. Pomimo tego, że świat cywilizacji zachodniej jest osadzony w systemie wartości chrześcijańskich, a przynajmniej posadowiony został na chrześcijańskiej inspiracji, to dzisiaj, dzięki bierności chrześcijan, świat ten zaczyna kruszeć i tracić swoją tożsamość. Wolność religijna, a w zasadzie laicko-religijna wolnoamerykanka, zaczyna zbierać swoje coraz agresywniejsze żniwo. Świat, który ufundował swój porządek cywilizacyjny na znaku Krzyża, dzisiaj się od niego nie tylko odwraca, ale z premedytacją go profanuje.

Nie ma tygodnia, by media nie donosiły, czasami temat inspirując, że Krzyż w miejscu publicznym stał się przedmiotem czyjegoś dyskomfortu psychicznego, że naruszył religijną wolność kogoś, kto nie jest chrześcijaninem, że rozdrażnił ateistów i apostatów, i że tak w ogóle, po co w przestrzeni publicznej Krzyż, skoro sami chrześcijanie niespecjalnie o jego obecność zabiegają. Okazuje się, że można Krzyż zanurzać w moczu, pokazywać w kontekstach orgiastycznych, pluć na niego i wyszydzać do woli, a reakcji, przynajmniej na gruncie prawa, nie ma. Ba, to prawo coraz częściej bierze stronę tych, którzy z Krzyża uczynili swoisty worek treningowy, na co wskazują ostatnie wyroki europejskich trybunałów.

Reakcja chrześcijan jako całości pokazuje, że ich system immunologiczny został skutecznie przenicowany przez wirus obojętności, który jak dobra grypa, ciągle mutuje w coraz doskonalsze i skuteczniejsze odmiany. Nie ma, niestety, czegoś takiego jak zorganizowana chrześcijańska opinia społeczna, która byłaby w stanie swoją siłą wywierać presję na zakusy nieprzyjaciół Pana Boga, którzy będąc w zdecydowanej mniejszości uzyskali przemożny i nadreprezentatywny wpływ na europejskie prawodawstwo, a co za tym idzie krajowe.
 
Uczynić przełomu w tym zakresie nie są w stanie skapcaniałe i przeżarte do trzewi grzechem oportunizmu zadowolone z siebie chadeckie międzynarodówki czy prawicowo-konserwatywne frakcje PE. Nie sądzę, by były w stanie wydusić z siebie choćby pisk, że: od Krzyża - wara, od dzieci nienarodzonych - wara, od definicji małżeństwa, jako związku kobiety i mężczyzny - wara, od chorych i umierających staruszków - wara. Europejska opinia chrześcijańska nie jest dzisiaj skutecznie reprezentowana w instytucji, która wyznacza tempo i kierunek rozwoju Europy. To smutna konstatacja, ale tak jest.

Nie ma w Parlamencie Europejskim „fighterów”, którzy byliby w stanie skutecznie potrząsnąć skostniałym biurokratycznym molochem w imię zasad i niewzruszalnych wartości, wbrew europejskiej praktyce powszechnego konsensusu, która sprawia, że traci na tym najbardziej to, co z definicji w konsensus się nie wpisuje, np. Dekalog. I nie chodzi wcale o żadną wojnę religijną w Europie, bo takiej chrześcijanie nie toczą, w odróżnieniu od wyznawców agresywnego ateizmu, ale o twardą i bezkompromisową obronę symboli i wartości, które są bezczelnie wypychane z przestrzeni publicznej w imię swoiście rozumianej wolności i rozdziału państwa od Kościoła.

Chrześcijanin ma prawo powiedzieć „NIE”! Co więcej, ma obowiązek mówić „NIE!”, kiedy szarga się jego religijną tożsamość i pluje na wiarę jego przodków. Chrześcijanin nie ma obowiązku respektować praw, które naruszają fundamenty jego wiary. Więcej, ma obowiązek takie prawo zwalczać i organizować przeciwko niemu opinię publiczną. Chrześcijanin nie musi przepraszać że żyje, ani stawać na baczność przed Baalem laicyzmu. Nie musi, bo chrześcijaństwo to – używając języka na czasie – odnawialne źródło energii i tylko ktoś cwany wmówił chrześcijanom, że ich religijne paliwo jest na wyczerpaniu. A tu wystarczy spojrzeć w kierunku światła, by jak w ogniwach fotowoltanicznych, energia do walki nagromadziła się sama.

www.eckardt.pl 
www.ojczyzny.pl
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka