Maciej Eckardt Maciej Eckardt
47
BLOG

Ukraina - ukraińska sprawa

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 6

Pierwszą turę wyborów prezydenckich na Ukrainie wygrał zgodnie z oczekiwaniami Wiktor Janukowycz, uzyskując 37 proc. głosów. Druga była premier Julia Tymoszenko (24 proc.), a trzeci były prezes banku narodowego Serhij Tihipko (13 proc. głosów). Blamaż zaliczył dotychczasowy prezydent Wiktor Juszczenko, uzyskując zaledwie 6 proc. głosów. Pierwsza runda wyborów pokazała, że Ukraińcy stawiają na święty spokój i dobre relacje z Rosją.

Dla Polski potencjalny wybór Janukowycza nie oznacza żadnej rewolucji, wręcz przeciwnie – w niektórych obszarach jest nam nawet na rękę. Po pierwsze jest szansa, że w przeszłość odejdą pro-banderowskie ciągoty i gloryfikowanie UPA przez urząd prezydenta Ukrainy. Po drugie, to Janukowycz będzie musiał, po zachłyśnięciu się współpracą z Moskwą, zacząć zabiegać o dobre relacje z Polską, jako ważnym partnerem w relacjach Ukrainy z Unią Europejską. Po trzecie, to ukraiński biznes energetyczno-paliwowy, będąc zainteresowany robieniem interesów z Polską, a za jej pośrednictwem z Europą, będzie musiał zabezpieczyć bezpieczeństwo dostaw surowca i transakcji na odcinku rosyjskim.

Niespecjalnie martwię się tzw. oddaniem Ukrainy w pacht Moskwie, gdyż nic takiego nie nastąpi. Janukowycz nie jest samobójcą i z pewnością spróbuje uczynić z Ukrainy samoistny byt polityczny, tyle że do bólu pragmatyczny w relacjach z Rosją. Janukowycz jako jedyny ma siłę zapanować nad wpływową oligarchią ukraińską, która zresztą Janukowycza do władzy wyniosła i która wie, że bez dobrych relacji z tą władzą, na dłuższą metę nie da się robić dobrych interesów. Na to się nie ma co obrażać, bo taki to kraj – biznes, władza i wszelkiego rodzaju służby są tam jak naczynia połączone, stanowiąc o „trwałości i ostoi” porządku prawo-politycznego.

W Polsce przegrana Wiktora Juszczenki i kres „pomarańczowej rewolucji”, to bolesna porażka marzycielskiej polityki wschodniej, która z Ukrainy próbowała uczynić geopolityczny bufor i oręż w relacjach polsko-rosyjskich. Wraz z wyborem Janukowycza w gruzach legnie koncepcja uczynienia z Ukrainy pasa transmisyjnego do polityki kaukaskiej, w którą bezprzytomnie zaangażował się polski prezydent, do niedawna wielki protektor i admirator odchodzącego w niesławie prezydenta Juszczenki. W tym układzie ostatnią szansą „pomarańczowych” pozostaje Julia Tymoszeko, która na wieść o wyniku Janukowycza bez ogródek wypaliła, że stoją za nim głosy kryminalistów. Ot, licentia poetica.

Paradoksalnie, wybór Janukowycza daje Polsce większe możliwości oddziaływania w zakresie praw Polaków na Ukrainie, stwarza szansę na zatrzymanie gloryfikacji bandytów z OUN i UPA, dając nadzieję na zatrzymanie zakłamywania historii w imię poprawnych stosunków z rzekomo „propolskim” obozem Juszczenki. Tworzy się przestrzeń do poruszenia drażliwych tematów, które w imię swoistej poprawności politycznej były spychane na margines w relacjach polsko-ukraińskich. Myślę, że mały reset na odcinku wschodnim wyjdzie naszym interesom na dobre. Da też co niektórym „tęgim głowom” ze świecznika asumpt do zadumy nad tym, co oznacza w polityce zagranicznej obstawianie tylko jednego konia.

www.eckardt.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka