Maciej Eckardt Maciej Eckardt
85
BLOG

Bramy piekielne w natarciu

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 20

Kiedy na swoim blogu napisałem 26 grudnia ub. roku, że upadający podczas pasterki papież (chodzi o incydent z udziałem niezrównoważonej kobiety), to dla katolików złowrogi znak, nie myślałem, że tak szybko ten czas nastąpi. Wielu Internautów w mailach uważało, że przesadzam, że tak źle nie jest, a papieża przewróciła osoba, która chciała jedynie zwrócić na siebie uwagę. Uważałem wówczas i tak sądzę dzisiaj, że był to zwiastun nadciągającej burzy. Czułem, że upadający w murach swojej świątyni papież, to wydarzenie bezprecedensowe o niezwykle ważnej wymowie symbolicznej.

I oto dzisiaj czytam słowa biografa Jana Pawła II, Geogra Weigela: „Benedykt XVI i Kościół są obiektem ataków ze strony "potężnych sił". (…) przeciwko Kościołowi grają różne siły interesów: politycy i komentatorzy, którzy chcą zniszczyć wiarygodność Kościoła, adwokaci mający za cel wyrządzenie strat finansowych Watykanowi, antykatoliccy świeccy, którzy wykorzystują każdą okazję, by uderzyć w Kościół oraz katolicy, podążający za nigdy nie dokonaną rewolucją. Ich postulaty to koniec celibatu, wyświęcanie kobiet i zmniejszenie władzy biskupów – kończy papieski biograf.

Trudno nie zauważyć, że w ostatnim czasie wizerunek Kościoła katolickiego szargany jest w sposób niezwykle zajadły. Przez świat idzie medialna fala, która ma za zadanie dokonać w ludzkich umysłach zbitki: Kościół = pedofilia. Z różnych stron świata dochodzą informacje o kolejnych skandalach pedofilskich z udziałem księży i zakonników, skrzykują się ofiary i media, a do akcji przystępują prokuratorzy i adwokaci. Przekaz medialny ma być porażający i taki jest, a miliony katolików zaczyna być zdezorientowanych i wątpiących w siłę moralną swojego Kościoła. Wierni zaczynają się obawiać, że za chwilę mogą być napiętnowani za przynależność do Kościoła katolickiego.

Uderzenie w struktury Kościoła, a także jego wizerunek stało się dzisiaj dla niego szczególnie niebezpieczne. Niebezpieczne dlatego, że orężem stała się pedofilia, która wywołuje naturalne obrzydzenie, skrajne emocje i gwałtowny sprzeciw. Trudno o bardziej wymowną formę grzechu i ludzkiego upadku, niż wykorzystywanie seksualne dzieci. Na to nie ma usprawiedliwienia – tego rodzaju zachowania wołają po prostu o pomstę do nieba. Trudno bronić kogoś, kto w tak haniebny sposób daje upust swoim skłonnościom, a jeśli czyni to na dodatek osoba duchowna, trudno dziwić się, że agresja i nienawiść kieruje się także przeciw instytucji, którą reprezentuje.

Z tego wszystkiego doskonale zdają sobie sprawę ci, którzy z walki z Kościołem uczynili sens swojej misji. Dzisiaj triumfują – patrzcie wreszcie ich przygwoździliśmy, za chwilę zginą od miecza, którym sami wojują. Jeszcze jedno, dwa pokolenia, a katolicyzm będzie religią schyłkową, która odchodzić będzie w niesławie i pogardzie. Taki z grubsza jest cel dywanowego bombardowania medialnego, którego siła ma zastraszyć i obezwładnić Kościół oraz pozostawić po nim zgliszcza. Pod gruzami legnąć ma autorytet papieża i wpływy Kościoła, których nie zabiło ani oświecenie, ani Rewolucja Francuska, ani bolszewicka, ani żadna inna.

Grą w stawce nie są wcale pieniądze Kościoła, jak sadzą niektórzy. Grą są przysłowiowe „owieczki”, które mają na własne oczy zobaczyć jak atakowany i pomiatany jest ich „pasterz”. To im serwowane jest to przykre widowisko, pełne emocji, jadu i napiętnowania. To w ich oczach duchowni mają zostać zohydzeni i zdeptani moralnie. To oni mają, pod wpływem manipulacji, sami zacząć wymierzać ciosy swoim pasterzom, złorzeczyć im i wygrażać. To „owieczki” mają dojść do wniosku, że czas się uwolnić od grzesznej i zakłamanej struktury, zarządzanej przez „pasterzy”, zdolnych do najgorszych czynów, którymi kieruje papież. Po co więc im taki Kościół? Po co im papież? Same przecież najlepiej będą wiedzieć, co jest dobre, a co złe. W końcu oglądają telewizję.

Co zatem robić? Po pierwsze, modlić się, szczególnie za Kościół i papieża. Po drugie, nie dać narzucić sobie antykatolickiej optyki. Po trzecie, zacząć dostrzegać wilki obleczone w owcze skóry. Po czwarte, mieć świadomość, że grzech w sercu Kościoła nie jest niczym nowym, choć boli. Po piąte, samemu pilnie obserwować księży, być im pomocą, a kiedy trzeba, informować biskupa o nieprawidłowościach i zgorszeniu. Na szczęście biskupi coraz uważniej słuchają. Po szóste, widzieć kolosalne dobro, które Kościół czyni. Po siódme, dostrzegać w Kościele owo „Mistyczne Ciało”, które nie zawsze jesteśmy w stanie ogarnąć swoim umysłem. Po ósme, śmiało sięgać do panteonu świętych i błogosławionych po pomoc i wsparcie. Po dziewiąte, mieć świadomość, że jako katolicy jesteśmy wspólnotą, wrażliwym naczyniem połączonym, współodczuwającym i… tak, tak, w jakimś sensie współodpowiedzialnym za to, co w Kościele ma miejsce. Po dziesiąte, czerpać siłę z obietnicy, że bramy piekielne naszego Kościoła nie przemogą.

www.eckardt.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Polityka