Setnie się ubawiłem przy porannej kawie. O mało klawiatury nie zachlapałem, kiedy przeczytałem w Internecie na stronie poważnej gazety, takie oto słowa o Joannie Kluzik-Rostkowskiej: „Szefowa sztabu PiS po ewentualnej wygranej Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich miałaby objąć funkcję szefa jego kancelarii. Rozważane jest jednak także objęcie przez nią przywództwa w partii. Eksperci twierdzą, że byłby to strzał w dziesiątkę. - Kobieca, ciepła, a kiedy trzeba - wyrazista i niepozbawiona kłów. Będzie polską Margaret Thatcher - mówi Wiesław Gałązka, specjalista ds. kreowania wizerunku politycznego”.
Powtórzę jeszcze raz za uczonym w wizerunku politycznym, gdyby ktoś nie dowierzał w to, co przeczytał - Będzie polską Margaret Thatcher. Czy prawdziwa „Żelazna dama” chciałaby być łączona z formacją, która uosabia wszystko to, z czym jako brytyjska premier walczyła, w więc: związkokrację, socjalizm, prymat państwa nad obywatelem, rozdętą publiczną służbę zdrowia, państwowe szkolnictwo, tzw. sprawiedliwość społeczną i mizdrzenie się do postkomunistów? Nie sądzę. Była przede wszystkim konserwatywnym liberałem w najlepszym tego słowa znaczeniu, a to nijak ma się do programu PiS-u i antycypowanej właśnie na Margaret Thatcher znad Wisły Joanny Kluzik-Rostkowskiej. W kwestiach społecznych, powiadają złośliwcy, bliżej Kluzik-Rostkowskiej do Róży Luxemburg, ale kto dziś wie, poza starymi towarzyszami, kim była frau Róża.
Natomiast punktami spajającymi środowiska polityczne obu żelaznych dam są niewątpliwie miłość do USA oraz młócka w Iraku i w Afganistanie, z tą jedynie różnicą, że Wielka Brytania i jej firmy na zamorskich młóckach skorzystały i wciąż korzystają, a my nie. Ale co tam, ważne, że nadchodzi polska Margaret Thatcher. Już widzę, jak Janusz Śniadek i cała komisja krajowa „Solidarności” na wieść o tym pada pokotem z wrażenia, jak OPZZ rży z wrażenia ocierając chusteczką łzę serdeczną płynącą z oczu, jak baronowie i baronessy z zadłużonych po uszy publicznych szpitali otwierają korki od szampana, wznosząc toasty za świetlaną i niezagrożoną przyszłość. Tak, żelazny strach padł na rewindykacyjno-syndykalistyczne partie i centrale związkowe. Żarty się skończyły.
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Polityka