Powstał 48 zespół parlamentarny. Tym razem ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. W jego skład weszło ponad 100 parlamentarzystów PiS. Tylko PiS, choć akces do niej złożył już Janusz Palikot, ale można się tylko domyśleć w jakim celu. W parlamencie działają także inne zespoły, np.: kociewski, miłośników motocykli i samochodów, brydża sportowego, wyścigów konnych i jeździectwa, miłośników historii, profesorów – „Klub Profesorów”, promocji żużla, przyjaciół zwierząt czy strażaków. Regulamin Sejmu stanowi, że posłowie mogą tworzyć takie zespoły, jednak nie w oparciu o kryterium polityczne. I tworzą. Nie mają one żadnej mocy sprawczej, ale są. I dobrze.
Do zespołu powołanego przez parlamentarzystów PiS, nikt spoza tej partii, poza Palikotem, nie chce się zapisać. Nawet lewica, którą tak namiętnie niedawno adorował Jarosław Kaczyński. Zespół PiS-u niczego nie wyjaśni, bo nie ma możliwości wzywania i przesłuchiwania świadków, prowadzenia czynności śledczych, ani tym bardziej procesowych. Jest jedynie zespołem tematycznym parlamentarzystów zainteresowanych okolicznościami katastrofy smoleńskiej. Zespół ustami swojego przewodniczącego, którym został Antoni Macierewicz, już na wstępie obwieścił, że będzie wyjaśniał „zbrodnię”. Tym samym być może poznaliśmy tezę, pod którą będzie zbierany materiał „dowodowy”.
Jeszcze trochę takich skrótów myślowych, a pamięć o ofiarach tragedii smoleńskiej zostanie doszczętnie zszargana. W imię totalnej wojny polsko-polskiej, której scenariusz pichcony jest w partyjnych sztabach, po okrutnie zmasakrowanych przez los ciałach ofiar katastrofy za chwilę przetoczy się nie walec, ale głęboki pług politycznych porachunków, za pomocą którego partyjni funkcjonariusze dokonają ostatecznej anihilacji tego, co powinno być święte i nietykalne. W cieniu krzyża seriami zjadliwych słownych tyrad zaczną wzajemny ostrzał katolicy z solidarnościowego pnia, którzy razem obalali komunę, dzisiaj zapamiętani we wzajemnej nienawiści mierzonej słupkami poparcia.
A tam, za bramą „wielkiej ciszy” są oni. Wszyscy. Dziewięćdziesiąt sześć ofiar tragicznego lotu z 10 kwietnia 2010 roku. Być może nawet oglądają Stwórcę. I być może właśnie przyglądają się nam, Polakom. Ze smutkiem pewnie. W nich nie ma żadnej nienawiści, nawet jeśli byli za życia nią targani. Znaleźli się w rzeczywistości, która jest od niej wolna. Tam wszystko jest inne, po ludzku trudne do ogarnięcia. Dotyk, słowo, gest, myśl, współodczuwanie, żal za straconym czasem, nienazwana tęsknota za Nieskończonością, są im dane w sposób pełny i zwielokrotniony, bez ziemskiego balastu spraw i rzeczy małych.
Oni są wolni wolnością, której nie rozumiemy, albo inaczej – której nie chcemy zrozumieć. Wiedzą też, co się dzieje w duszach i sercach ich rodzin i przyjaciół. Nie mogą, niestety, wlać w nie ukojenia. Ale być może w snach, mówią do nich, że im jest już dobrze, że nie cierpią. Że niewyobrażalny strach, łoskot roztrzaskującego się samolotu, krzyki i rozpacz, są już za nimi. Że wprawdzie szybciej niż myśleli, ale są już tam, dokąd wszyscy zmierzamy. Tam, gdzie w przedsionku zostawia się złe myśli, nienawiść i podłość. Jaka szkoda, że z tej perspektywy nikt na tę katastrofę nie patrzy. Bo dla mnie ona wciąż jest niewyobrażalna, będąc tchnieniem czegoś nienazwanego i niepojętego.
Mam jakieś dziwne przekonanie, że tę katastrofę zafundowaliśmy sobie sami. My, Polacy. Przez naszą zapalczywość, małostkowość i lekkomyślność. Dlatego nie na miejscu jest szukanie cudzych piersi, aby bić w nie swoimi winami, bo byłby to fałszywy łomot. Nikt tutaj nie jest bez winy, zwłaszcza ci, którzy dzisiaj w tej sprawie najgłośniej hałasują. Wywlekamy na cały świat to, co mamy w sobie najgorszego. Nie potrafimy polskiego bólu zdławić sami, potrzebujemy do tego międzynarodowych arbitrów. Okazuje się, że premier to „ruski agent”, a śp. prezydent „alkoholik”. Do czego myśmy doszli? Czy ktoś jest w stanie to zatrzymać? Tu nie mamy do czynienia jedynie z katastrofą smoleńską, tu mamy do czynienia z katastrofą elit. I to jest tak naprawdę katastrofa. Narodowa.
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Polityka