Najpierw były drobne złośliwości. Ot, jak to wśród ludzi niekoniecznie z sobą kompatybilnych. Potem leciały już konkretne wyzwiska i epitety. Stały się obowiązującą normą. Po nich przyszedł czas na przepychanki i rękoczyny. Szarpanina została usankcjonowana. Następnie w ruch poszły fekalia, które rozbryzgały się na pamiątkowej tablicy. Śmierdziało niemiłosiernie. Można powiedzieć, że atmosfera została do szczętu zepsuta. Później, jak gdyby nigdy nic, w „strefie zero” pojawił się osobnik z granatem bojowym. Granat był sprawny. Na szczęście nie wybuchł. Ile jest tam noży, gazów pieprzowych, kastetów czy maczet, na razie nie wiemy. Nie ma jeszcze ofiar.
To nie film Hitchcocka, ani Kusturicy. To Polska. Jej sam środek i serce. Stolica europejskiego kraju, który obalił komunę i wydał na świat Jana Pawła II. Barierki ochronne, bluzgi, nawiedzeńcy po obu stronach, rozradowane media i fotoreporterzy. Za sceną schowani politycy. Kalkulujący. Na zimno i z wyrachowaniem. Jest draka, więc jest dobrze. My stoimy tu, oni tam. My obrońcy, oni bluźniercy. My postępowi, oni ciemnogród i kołtuneria. Na scenie Polacy. Jedni chcą się do krzyża przybić, drudzy zrobić z niego samolocik. Dychotomiczne szaleństwo podszyte wściekłą nienawiścią. Polityczne eldorado dla partyjnych korporacji. Wojna Pepsi z Coca Colą. Ten sam smak. Ten sam kolor. Ta sama logistyka. Tylko logo inne.
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Polityka