Walcząc z własnym państwem oraz dając upust troskliwie pielęgnowanym obsesjom, „Gazeta Polska” zawezwała na pomoc czołowego polakożercę – Vytautasa Landsbergisa. W ten oto sposób symbol antypolonizmu na Litwie, stał się symbolem organu, w którego nazwie występuje słowo „Polska”. Z wywiadu jakiego Landsbergis udzielił tej gazecie, można się było dowiedzieć, co tak naprawdę męczy czołowego litewskiego nacjonalistę. Wcale nie to – jak mogliby sądzić niektórzy czytający ten wywiad – że Ruskie mataczą w sprawie śledztwa smoleńskiego. Jego męczy po prostu perspektywa ułożenia sobie poprawnych relacji Polski z Rosją.
Jak wiadomo dla wszelkiej maści litewskich nacjonalistów i spadkobierców szaulisów taka sytuacja to dramat. Dlatego każda próba racjonalizacji stosunków na linii Warszawa-Moskwa jest przez te środowiska odbierana, a następnie zwalczana, jako godząca w żywotne interesy Litwy. Interesy, uściślijmy, niekoniecznie kompatyblilne z polskimi. Nie tylko ze względu na pomiatanie Polakami przez litewskie władze, ale i księżycowe, przynoszące Polsce ogromne straty projekty gospodarcze, których niechlubnym przykładem są słynne Możejki – rafineria kupiona ze względów politycznych przez polski Orlen, do czego dorabiano iście mesjańską ideologię.
Landsbergis wie, że Polska nie jest skazana na Litwę, dlatego wistuje tak a nie inaczej. Z biznesowego punktu widzenia Litwa jest partnerem takim sobie. Jej oferta i wdzięk ekonomiczny są skromne, a energetyczny deal w Możejkach, który miał przynieść obu stronom roponośne Eldorado, okazał się w konsekwencji zardzewiałym kurkiem, z którego niewiele co nakapało. Stało się tak za sprawą mocno zainteresowanych tematem Rosjan, którzy – co oczywiste – unieruchomili u siebie ze „względów technicznych” rurociąg biegnący do Możejek, czyniąc cały interes jedną wielką klapą. Teraz litewski szmelc utrzymują Polacy, co rusz strofowani w tej sprawie przez nabzdyczonych tubylców.
W wywiadzie Landsbergis w charakterystyczny sposób zagrał nam na uczuciach mówiąc: „W geopolitycznym programie Rosji, w książkach ideologów kremlowskich, jest wyraźnie napisane, że najważniejszym celem ich polityki jest skłócenie Polski i Litwy. To się właśnie, niestety, realizuje”. Szkoda tylko, że dla równowagi, tak czujna na punkcie antypolonizmu „Gazeta Polska”, nie zapytała swojego spostrzegawczego interlekutora o książki ideologów litewskich i o to, co jest w nich „wyraźnie napisane” w kwestiach polskich, dajmy na to AK-owskich. Ale być może przeprowadzająca ten wywiad redakcyjna spółka: Gargas, Kania & Karnowski, po prostu przeoczyła ten drobny fakt.
Owszem, z pewną taką nieśmiałością spółka zapytała Landsbergisa o stosunki polsko-litewskie, dowcipnie określając je jako „nie najlepsze”, co w równie dowcipny sposób – w końcu jakie pytanie, taka odpowiedź – Landsbergis zreasumował: „Temu się dziwię. Nie rozumiem niektórych wątków polskiej polityki zagranicznej. Dlaczego po takim ciosie (katastrofa smoleńska – przyp. mój), będąc w tak trudnej politycznie i psychologicznie sytuacji, nie ceni się przyjaciół? Przyjaciół trzeba cenić, a nie popychać nogą”. Prawda, że dowcipne?
A już najbardziej dowcipnie wypowiedział się pan Landsbergis o słynnej sprawie córki rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, którą a propos spotkania smoleńskiego w Brukseli postraszył, że ma uważać na siebie, sugerując niedwuznacznie długie ręce KGB. Perfidia tego zagrania, rzadko spotykana zresztą, wzbudziła zrozumiały niesmak. Gra na uczuciach i lękach ciężko doświadczonej kobiety w imię swoich merkantylnych interesów, była zwykłym draństwem. Pytająca o tę sprawę spółka Gargas, Kania & Karnowski, w pełnym wyszczerzu i bez żadnej reakcji „łyknąła” wyjątkowo bezczelną odpowiedź: „Każdy musi uważać na wypadki samochodowe. Tak to jest”.
I to chyba wystarczy za komentarz tego, co uprawia „Gazeta Polska”.
.
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Polityka