Dzisiaj wieczorem starcie gigantów w piłce nożnej: Polska – San Marino. A że od lat nie zmieniam zdania na temat „polskiej reprezentacji” w futbolu – o czym wielokrotnie pisałem na moim blogu – z tym większą sympatią będę przyglądał się poczynaniom amatorów z szóstych i siódmych lig włoskich, którzy staną naprzeciw wykrochmalonych gwiazdeczek made in Poland.
Kiedy jakiś czas temu zasugerowałem, że poziom gry oraz posiadanie głęboko w dupie sportowej ambicji przez „kadrę narodową” w piłce nożnej, są wystarczającymi przesłankami, by z koszulek przez nią noszonych zdjąć symbole narodowe, gdyż uwłacza to symbolice narodowej, która nota bene jest chroniona prawnie, na moją bujną czuprynę posypały się gromy.
A kiedy dodałem, że należałby także rozważyć granie hymnu państwowego przy okazji wątpliwej jakości widowisk, kalających polską dumę narodową, co niektórzy moi znajomi wybałuszyli oczy i się zapowietrzyli. No co? Wkurza mnie, delikatnie mówiąc, przyoblekanie w narodowe szaty dyscypliny sportowej, która w Polsce generuje wszystko to, co ze sportem ma niewiele wspólnego, a w zasadzie jest jego zaprzeczeniem.
Polska piłka reprezentacyjna, to marność nad marnościami. Wszyscy to widzą i z nieznanych mi powodów głupieją na widok pierwszej lepszej gwiazdeczki w narodowym dresie. Kompletnie nie rozumiem tego całego kociokwiku mieszającego patriotyzm z piłkarskim tańcem świętego Wita jedenastu facetów, którzy w drugiej połowie na sztywnych nogach błagalnie patrzą w stronę ławki rezerwowych, bo nie dają już rady.
Są dyscypliny sportowe, np. zimowe, na które miło mi się popatrzy, choć i tam razić zaczyna mnie przerysowanie w ornamentyce narodowej, która wylewa się z każdego miejsca. Może jakiś dziwny jestem. W każdym razie z lubością popatrzę dzisiaj na wyczyny „naszych”, tym bardziej, że jeden z nich buńczucznie zapowiedział – jest okazja się zrehabilitować. Bożesz ty mój. Jak on wciąż niczego nie rozumie.
- Zawsze staramy się grać tak, aby przegrać jak najmniejszą różnica goli. Na koniec meczu je podliczymy i zobaczymy jak wyszło – stwierdził na konferencji prasowej w Warszawie trener drużyny San Marino, Gianpaolo Mazza. I jak tu nie polubić takiej drużyny, w której grają studenci, właściciele firm, księgowi, bankowcy i dyrektorzy firm transportowych?
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Rozmaitości