Rok temu zmarła Oriana Fallaci, znana dziennikarka, która zasłynęła w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych serią wywiadów z najważniejszymi ludźmi tego świata: Indirą Ghandi, Goldą Meir, Willi’m Brandt’em, Kadafim czy Chomeinim. Ostatnie lata przed śmiercią upłynęły jej na walce z chorobą, ale także na walce z radykalnym islamem. Jej głos po 11 września 2001 stał się jednym wielkim krzykiem przeciwko defensywnej postawie cywilizacji zachodniej, ustępującej coraz bardziej wobec naporu agresywnych duchownych muzułmańskich, rozsyłających po świecie zachodnim swoich emisariuszy.
Miała odwagę publicznie powiedzieć, jako jedna z nielicznych, że zachodnia cywilizacja jest cywilizacją wyższą i doskonalszą, niż świat islamski razem wzięty. W słynnej “Wściekłości i dumie” potrafiła wyliczyć, kogo krąg cywilizacji zachodniej dał światowej kulturze, literaturze, nauce i zaraz po tym z rozbrajająca szczerością wyznać, że w tym zestawieniu islam dał światu jedynie śmierć i zniszczenie. Ciekawy przyczynek do rozważań.
Nic dziwnego, że od razu stała się celem muzułmańskiej nagonki, podchwyconej niestety przez stada zblazowanych zwolenników cywilizacyjnego misz-masz. Potrafiła twardo i po imieniu wskazać zagrożenie, przed którym stanęły kraje zachodnie, nie oglądając się na polityczną poprawność i syki muezinów czy ajatollahów.
Fallaci była na pewno osobą kontrowersyjną, znaną z “niewyparzonego języka”, a jak trzeba to i obcesowości. Była w tym autentyczna i należała do tych nielicznych kobiet, którym pozazdrościć ikry mogłoby wielu facetów parających się pisaniem do mediów. Odeszła diva dziennikarstwa, bicz na rozwydrzonych i opętanych islamistów. Kto się teraz odważy zająć jej miejsce? Istnieje pilna potrzeba.
Świat zachodni nie może pozwolić sobie na jakąkolwiek ustępliwość, gdyż jego cywilizacja jest zagrożona. Toczona od wewnątrz przez permisywistów i kult prezerwatywy, osłabia swoją spoistość i zwartość, co skutecznie wykorzystują wyznawcy Mahometa. Doskonale zorganizowani i ekspansywni, instalują na chrześcijańskim terytorium swoje meczety, w których język nienawiści do naszej religii dawno przekroczył to, co o religii chrystusowej wygadywali jeszcze niedawno najzagorzalsi komuniści i ateiści.
Trzeba powiedzieć jasno i bez niedomówień - przed islamem trzeba się bronić. Bronić twardo chrześcijańskiego dziedzictwa, terytorium i obecności wartości chrześcijańskich w życiu publicznym, bo to najlepszy oręż przed podmywaniem naszej cywilizacji przez obce jej kulturze i mentalności wpływy religijne. Skoro jesteśmy już w tej Unii Europejskiej, to trzeba twardo jej bronić przed zalewem wrogów jej kultury i cywilizacji, implantujących na jej terytorium swoje jaczejki. I nieważne, że lewica podniesie krzyk, zawsze wrzeszczy. Jako obywatelowi Polski, ale i Europy, zależy mi, by podczas bytności w Paryżu usłyszeć w południe dźwięk dzwonów katedry Noterdam, a nie jazgot muezina. Tyle i aż tyle.
www.eckardt.pl
www.kamraci.org
Inne tematy w dziale Polityka