Czytam właśnie „Kazania tudzież Nauki Parafialne” Jana Pawła Woronicza, wydane w Krakowie nakładem i drukiem Józefa Czecha w 1845 roku. Autora specjalnie przedstawiać nie trzeba, bo postać to dla Polski i Kościoła szczególna, porównywalna z Piotrem Skargą. Pogrzeb ks. Woronicza na Wawelu w 1830 roku był wielkim wydarzeniem -
stał się wielką manifestacją patriotyczną. Wierzchnie obicie trumny zostało podzielone na najdrobniejsze części. Z kawałków aksamitu - jak wspominał jeden z uczestników pogrzebu - “porobiono pierścienie, na których widniały litery P.W. Dla zwykłego oka znaczyło to Paweł Woronicz, dla świadomych rzeczy - Polska Wolna. Dla wielu pamiątki tak zdobyte stały się czczoną relikwią”.
Lubię staropolszczyznę, zwłaszcza kiedy czytam ją z kart tchnących poszumem dziejów, znaczoną zapachem starego papieru, muskaną szelestem pożółkłych stronic, uśmiechającą się niespotykaną dzisiaj czcionką. Ma coś w sobie późny wieczór, kiedy zaszyty na kanapie z kubkiem herbaty, omiatany jedynie przez nocną lampkę - powierniczkę najlepszych tekstów, człowiek zanurza się daleko w przeszłość. Do czasów zastygłych w starych księgach, sztychach i drzeworytach. Tych dziwnych szerokich ulic z dorożkami, dostojnych dam z parasolkami dumnie spacerujących w towarzystwie szarmanckich panów w urokliwych cylindrach… Nierzeczywista sielanka… Z niczym się tego porównać nie da. Wkoło cisza… Noc. I zaklęty na kartach dawny świat, niczym w piosence Urszuli Sipińskiej - Wyjęłam znad szuflady/Album z dawnych lat/I weszłam w świat, nasz świat/Seansu w starym iluzjonie/To był świat/W zupełnie starym stylu…
I może nie snułbym tych rozważań, nie czynił odległych wycieczek, gdyby nie fragment homilii Woronicza poświęcony miłości chrześcijańskiej, o której zawsze lubię czytać, bo jest ona sednem mojej wiary. Tekst wydrukowany ponad 150 lat temu jest wybitnie homiletyczny, co nie każdemu może odpowiadać, ale że Święta za pasem i mamy czas adwentowy, to porządnych tradycyjnych tekstów katolickich nigdy dość, zwłaszcza, że był wygłaszany starą polszczyzną do owych pań i panów ze świata w zupełnie starym stylu:
Miłość chrześcijańska próżnością się i pozorami nienadyma. C h a r i t a s n o n i n f l a t u r. Nie wie u niej lewica, co czyni prawica. Wierzy ona, że fenik uboziuchnej wdowy więcej waży u Boga, jak szumne i brzęczące wytrzepki obłudnego Faruża. Miłość chrześcijańska nie płocho, podług przelotnego zamarzenia nie działa: C h a r i t a s n o n a g i t p e r p e r a m. Wszystko się u niej bacznością i przezornością przemierza. W przódy nędzarza uciśnione serce ukoi, błędy sprostuje, poniżenie zasłoni, łzy zręcznie i litościwie zagładzi, nim ciało nakarmi i okryje. Zgoła kto w prawdziwie ubogim nie widzi Chrystusa, kto jego słów nie rozumi, że to wszystko jemu samemu jest uczyniono, co się członkom jego w ubogich czyni; ten niema wyobrażenia miłości Chrystusowej, ani się u niego z długiem swoim popisywać może. (…)
Nie zawsze przypadek i wina czyni ubogim. Chrystus uczniów swoich ostrzega: U b o g i c h z a w s z e m i e ć b ę d z i e c i e, m i e ć z a ś n i e z a w s z e. Więc to z niedościgłych wyroków mądrości jego wynika, że będąc wszyscy równymi w obliczu Jego, przecież w nierównym udziale doczesnych darów, jedni czułością i miłosierdziem, drudzy wdzięcznością i cierpliwością do wiecznej nagrody dążemy. (…)
B ł o g o s ł a w i e n i u b o d z y w d u c h u, b o i c h j e s t k r ó l e s t w o n i e b i e s k i e. Ale uważcież dobrze co dodano, ubodzy w duchu, to jest: którzy dla Chrystusa w ubostwie smakują i one miłują. Biada wam! Jeżeli rzeczą tylko i z musu, nie zaś w duchu Chrystusowym, ubogiemi jesteście; biada i nam! Którzy mniemanem bogactwem w oczach waszych błyszczemy, jeżeli od tych darów, dziś na jutro pożyczanych, serca nie odrywamy, a mądrym szafunkiem ich do ubóstwa się waszego duchem nie zbliżamy.
Inne tematy w dziale Kultura