Wczorajszy wieczór w toruńskiej „Od Nowie” na koncercie poświęconym Grzegorzowi Ciechowskiemu, w szóstą rocznicę śmierci artysty. To był najdłuższy koncert w historii tej imprezy – trwał 4 godziny. Przez scenę przewinął się kwiat polskiej sceny rockowej, m.in: Muniek Staszczyk (T.Love), Adam Nowak (Raz Dwa Trzy), Piotr Rogucki (Coma), Tomasz Lipiński (Tilt), Artur Gadowski (IRA), a także Anna Maria Jopek i Justyna Steczkowska oraz zespoły: Harlem, Pogodno, Goya. Zabrzmiały największe hity Republiki i Ciechowskiego: Halucynacje, Śmierć w bikini, Telefony, Tak tak to ja, Tak długo czekam (ciało), Gadające głowy, Podróż do Indii, Raz na milion lat, Sexy doll, Kombinat, Reinkarnacja, Nieustanne tango, Zapytaj mnie czy kocham, Nostradamus, Tu jestem w niebie, oraz wiele, wiele innych.
Całość koncertu starannie przemyślana, interesująco przeplatana filmowymi wypowiedziami Grzegorza Ciechowskiego, pokazującymi go w różnych sytuacjach. W studiu, w domu, przy zabawie z psami. Opowiadał o poezji, koncertach, piosenkach, rozstaniach, politykach, planach i o … śmierci. Wrażliwy, inteligentny, sympatyczny i dowcipny.
O Grzegorzu Ciechowskim napisano wiele. Mądrze i głupio. On sam doskonale broni się swoimi tekstami i muzyką, jakże innymi od potoku dzisiejszej tandety i sztampowości. W swoich piosenkach opowiada o nas, o sobie, o Polsce. Szanuje swojego odbiorcę poprzez dokładność i dbałość o szczegóły. Uwodzi go tekstami i zestrojoną z nimi muzyką. Należy do tej niewielkiej grupy artystów, którzy pozostawili po sobie żywy dorobek, wciąż odkrywany na nowo, niewyczerpywalny niczym odnawialne źródło energii, do ciągłych przemyśleń i wzruszeń. Staje się przez to artystą wielopokoleniowym, bo po jego utwory, także poezje, sięgają młodsi, skuszeni rzadko spotykaną wrażliwością, delikatnością i spostrzegawczością.
Koncert w toruńskiej „Od Nowie” to nie były żadne Zaduszki czy „Apel poległych”. Wręcz przeciwnie, eksplodował energią i dynamiką, a kiedy trzeba, ujmująca liryką, zwłaszcza w wykonaniu Anny Marii Jopek czy Justyny Steczkowskiej. Zapomnieć jednak nie można było, że koncert poświęcony był komuś, kogo już NIE MA. Ta świadomość unosiła się nad publicznością i artystami. Przejmująco powiedział o tym dla „Gazety Wyborczej” Leszek Biolik:
Publiczność dziwi to, że nie jest to koncert żałoby
Biolik: To jest koncert pamięci. Płaczemy. Oczywiście, że wszyscy płaczemy. Taka jest reakcja ciała, które wspomina tego, kogo już z nami nie ma. Emocje są tak wysoko, że czasami nie da się wytrzymać. Powiem jednak, że ten koncert dokumentuje i zamyka pewien etap twórczości Grzegorza. On już nigdy niczego nie napisze. Śmierć domknęła ostatecznie jego dzieło, ale otworzyła nas na interpretację i przeżywanie tej poezji. Koncerty są hołdem dla tego, co zrobił, a nie tylko żałością po śmierci. To celebracja jego znaczenia, a nie celebracja odejścia.
Krzywański: Gdyby Grzegorz, gdziekolwiek teraz się znajduje, mógł się z nami skontaktować, na pewno by sobie nie życzył, byśmy darli na sobie żałobne szaty. Wolałby, żebyśmy wspominali.
Biolik: I naprawdę wkurza mnie to, gdy ktoś na forach internetowych stawia Grzegorzowi świeczki.
Grzegorza Ciechowskiego zabrakło w ważnym momencie. Akurat wtedy, kiedy był w pełni sił twórczych, kiedy był szczęśliwy, ciesząc się rodziną i jej ciepłem. Kiedy promieniał i nabierał charakterystycznego blasku dojrzałości oraz wypływającej z niego artystycznej siły, kiedy przygotowywał się do nowych projektów. Wszystko to umarło. Ale czy na pewno?
Ciekawi mnie, jak dzisiaj Ciechowski skomentowałby w swoich utworach otaczającą nas rzeczywistość, jej miałkość, teatralną uczuciowość, pobieżność i płytkość. Jak zdefiniowałby stan naszych uczuć, poziom pragnień i aspiracji. Czy byłaby to zakamuflowana ironia, czy też protest-song o ludzkiej niewrażliwości, zachłanności i samousprawiedliwianiu się. Czy chłostałby nas, czy też inteligentnie prowadził dialog z nami, pokazując inne światy i cele. Tego się nie dowiemy. To możemy jedynie przeczuć lub znaleźć w jego tekstach. Tekstach ważnych, ciągle żywych, mających swoją energię i siłę. Był polskim artystą na miarę przełomów wieków. Kochał ludzi i swoje miejsce na ziemi. TO miejsce na ziemi, które tak pięknie i przekornie opisał…
Nie pytaj o Polskę
To nie karnawał
ale tańczyć chcę
i będę tańczył z nią po dzień
to nie zabawa
ale bawię się
bezsenne noce senne dnie
to nie kochanka
ale sypiam z nią
choć śmieją ze mnie się i drwią
taka zmęczona
i pijana wciąż
dlatego nie
NIE PYTAJ WIĘCEJ MNIE
nie pytaj mnie
dlaczego jestem z nią
nie pytaj mnie
dlaczego z inną nie
nie pytaj mnie
dlaczego myślę że…
że nie ma dla mnie innych miejsc
nie pytaj mnie
co ciągle widzę w niej
nie pytaj mnie dlaczego w innej nie
nie pytaj mnie
dlaczego ciągle chcę
zasypiać w niej i budzić się
te brudne dworce
gdzie spotykam ją
te tłumy które cicho klną
ten pijak który mruczy coś przez sen
że PÓKI MY ŻYJEMY ona żyje też
NIE PYTAJ MNIE
NIE PYTAJ MNIE
C0 WIDZĘ W NIEJ
nie pytaj mnie
co ciągle widzę w niej
nie pytaj mnie dlaczego w innej nie
nie pytaj mnie
dlaczego ciągle chcę
zasypiać w niej i budzić się
nie pytaj mnie
dlaczego jestem z nią
nie pytaj mnie
dlaczego z inną nie
nie pytaj mnie
dlaczego myślę że…
że nie ma dla mnie innych miejsc
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Kultura