Maciej Eckardt Maciej Eckardt
36
BLOG

Ratlerki na dywanie

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 7

– Wszystko, co było ostatnio budowane na lewicy, nie zdało egzaminu. Wierzę, że ta decyzja pozwoli na odbudowanie pozycji sojuszu w kraju. Do tej pory partii brakowało konsekwencji i waleczności m.in. o historię – wypalił w Gnieźnie Grzegorz Napieralski, wychodząc tym samym na dywan, pod którym od dawna toczyła się lewicowa młócka.

To zła wiadomość dla lewicowego dziecka z probówki, jakim od początku był Wojciech Olejniczak, wypacykowany swego czasu na cudowne dziecko postkomuny, zdolne połączyć stare z młodym, czerwone z różowym, a nawet moczarowskie z baumanowskim. Projekt, jak wszyscy już wiemy, nie wypalił, gdyż fastrygowane z takim trudem przez Aleksandra Kwaśniewskiego i Adama Michnika, a wdrażane przez Olejniczaka małżeństwo PZPR-u z KOR-em, nie wytrzymało próby pierwszego zakrętu i najzwyczajniej w świecie wyleciało w krzaki, przyznajmy, że nawet dość widowiskowo.

Głośny rozwód dość bezceremonialnie przeprowadził przyparty do ściany Wojciech Olejniczak, czując na karku oddech partyjnych Orków, którzy w żaden sposób nie mogli ścierpieć, że sprowadzono ich do roli poputczików zdrajcy Borowskiego i zarozumialca Geremka. Podszczuwani przez Napieralskiego Orkowie wymogli na wystraszonym Olejniczaku desperacki dla niego ruch – wycięcie politycznej jemioły w postaci PD, a w efekcie także SDPL, która odpadła sama. Przyznajmy, że z korzyścią dla SLD, któremu w sondażach od tego wcale nie opadło, a nawet delikatnie się podniosło, przysparzając towarzystwu dawno nie widzianego tam wigoru i potencji.

Ruch Napieralskiego jest zagraniem spodziewanym, gdyż chcąc uchodzić za ojca powrotu SLD w lewicowe kamasze, musiał wyraźnie dać do zrozumienia, że ojcostwo należy się właśnie jemu, a co za tym idzie, także przewodnictwo w partii. Nastąpiła tym samym przedzjazdowa polaryzacja i zrozumiała gorączka, bo wszyscy są ciekawi, komu partia upuści krwi, a kogo też awansuje do swojej egzekutywy. A nie od dziś wiadomo, że w kierunku egzekutywy tęsknie zezuje wielu dawnych towarzyszy, zwabionych lepem mile łechcącego ich antyklerykalizmu i lewackiego bełkotu.

Wbrew pozorom Napieralski nie jest przełomem, ani nowym otwarciem. Jest jedynie galwanizatorem tęsknot i fobii postkomuny, tyle że ubranym w modny europejski garnitur i jedwabny krawat. Także taktyka stylizowania się na polskiego Zapatero wypada w przypadku Napieralskiego nadzwyczaj blado, bo ani intelektualnie, ani tym bardziej wizualnie do swojego idola nie dorasta. Ale że na bezrybiu i rak ryba, to i Napieralski może robić za kieszonkowego Zapatero, bo kto mu zabroni?

Pojedynek Napieralskiego z Olejniczakiem oznacza tak naprawdę uwiąd SLD. Nawet, jeśli towarzyszy temu powrót lewicowej ortodoksji, znaczonej hasłami socjalizmu czy innej intelektualnej aberracji. SLD, ku chwale ojczyzny, czeźnie w miazmatach, które społeczeństwo konsekwentnie odrzuca, pomimo teleportowania ich przez Sławomira Sierakowskiego do teraźniejszości, którego dzięki temu drapuje się na współczesną wersję Mieczysłwa Rakowskiego, co daje wiele uciechy. Ale to tak na marginesie. Tak czy inaczej cieszyć się trzeba. PD kaput. SDPL kaput. SLD – też prawie kaput.

www.eckardt.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka