Towarzystwo Wzajemnej Adoracji wydało oświadczenie. Ważne. Z miejsca też pochwycone przez Gazetę Wyborczą i jej akolitów. Oświadczenie dotyczy wprawdzie czegoś, czego jeszcze nie ma, ale o to właśnie nim chodzi. Oświadczający oświadczyli, że w związku z nadchodzącym chamstwem historycznym milczeć nie mogą, bo na szwank i sromotę narażony zostanie autorytet RP i chodzący eksponent tego autorytetu – Lech Wałęsa. Chamstwo ma zostać spowodowane książką Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, którą w niedługim czasie wyda IPN. Chamstwo polega na tym, że zahacza o fragmenty życiorysu Lecha Wałęsy, które on sam chętnie by z niego wygumkował.
Wrzask jest więc zrozumiały, bo książka, której jeszcze nie ma stała się bestsellerem, a przy okazji sądem nad pokracznością III RP, nad lustracyjnym kuglarstwem i obłudą tak zwanych autorytetów, które gromko, wespół z postkomuną od 1989 roku galwanizowały klimat niepamięci. Klimat, w którym nic nie było jasne i klarowne, w którym mętną woda próbowano sprzedawać ludziom, jako wodę oligoceńską, pomimo, że z daleka śmierdziała rynsztokiem.
I właśnie dlatego Towarzystwo Wzajemnej Adoracji podjęło akcję prewencyjną (w efekcie reklamową), mającą na celu zminimalizowanie skutków ubocznych, opublikowania w książce IPN „paru świstków” Wałęsy, jakie podpisał esbekom w latach siedemdziesiątych. Pech chce, że Towarzystwu Wzajemnej Adoracji sprawy nie ułatwia sam Wałęsa, który idzie w zaparte wrzeszcząc, że to ona sam obalił komunę i że z SB absolutnie nie współpracował, a wszystkich, którzy gadają inaczej do sądu od razu zapoda.
Co bardziej przytomni obywatele dziwią się, bo to, że coś tam młody robotnik Wałęsa komunie podpisał, niekoniecznie musi świadczyć o tym, że nią współpracował. I wystarczyłoby, żeby słynny Lech otwarcie i szczerze powiedział, niczym Donald Tusk o marihuanie – tak, podpisałem, takie były czasy, a wywierana na mnie presja była trudna do udźwignięcia. Tak, miałem chwilę zwątpienia, bo byłem sam, miałem rodzinę, a komuna była mistrzem wykorzystywania takich okazji. Naród takie historie uwielbia i wiele potrafi wybaczyć. Nie wybacza jedynie kręcenia.
I gdyby Wałęsa tak powiedział, sprawy by nie było. Żadna publikacja nie byłaby w stanie mu zaszkodzić. Niestety, jest inaczej, bo Wałęsa żyje swoim mitem, a ten nie dopuszcza chwil słabości. Swoją pychą i zarozumialstwem drażni ludzi, którzy już ze zwykłej satysfakcji, chcą zobaczyć jak pyszałek Wałęsa będzie się wił pod naporem faktów, jak zmuszony będzie kluczyć, bronić tego, co już obronić się nie da, jak będzie brnąć w śmieszność, tracąc ostatnie resztki kapitału, od którego kupony odcinać może już jedynie za granicą, która trawi go najwyżej w wersji eksportowej, a więc mocno sformatowanej, dostosowanej do poziomu odbiorcy zagranicznego.
Ale to nie przeszkadza twórcom wspomnianego oświadczenia, którzy walą w IPN, używając jakże barwnego, a kuriozalnego w efekcie języka:
“Instytucja, która miała słuchać narodowej pamięci, zamierza teraz podjąć działanie niszczące tę pamięć: archiwa komunistycznych służyć bezpieczeństwa maja stać się instrumentem przekreślenia wizerunku i autorytetu robotniczego przywódcy “Solidarności”, laureata pokojowej nagrody Nobla oraz pierwszego prezydenta znowu niepodległej Polski. Wobec ofiary ubeckich prześladowań ci policjanci pamięci stosują pełne nienawiści metody tamtych czasów. Gwałcą prawdę i naruszają fundamentalne zasady etyczne. Szkodzą Polsce. Wyrażamy Lechowi Wałęsie nasz najwyższy szacunek, zaufanie i solidarność. Zwracamy się do wszystkich obywateli o przeciwstawienie się wymierzonej przeciwko Lechowi Wałęsie kampanii nienawiści i zniesławień, która niszczy polską pamięć narodową”
Podpisali: Władysław Bartoszewski, Zbigniew Bujak, Jerzy Buzek, Andrzej Celiński, Marek Edelman, Władysław Frasyniuk, Bronisław Geremek, Stefan Jurczak, Krzysztof Kozłowski, Jan Kułakowski, Bogdan Lis, Helena Łuczywo, Tadeusz Mazowiecki, Adam Michnik, Karol Modzelewski, Janusz Onyszkiewicz, Józef Pinior, Jan Rulewski, Henryk Samsonowicz, Grażyna Staniszewska, Wisława Szymborska, Barbara Skarga, Andrzej Wajda, Henryk Wujec i Krystyna Zachwatowicz.
Jak widać, pod wzruszającym Oświadczeniem podpisał się, poza nielicznymi wyjątkami, areopag Unii Wolności, który jeszcze niedawno zarykiwał się ze śmiechu na hasło „Wałęsa”, rechocząc o chodzącym prymitywie, Forreście Gumpie polityki, antysemicie i głupku, który niszczy polską demokrację, przynosząc „obciach” w świecie swoim nieokrzesaniem i pomysłami. Dzisiaj areopag, walcząc o zachowanie filozofii niepamięci, adoruje obłudnie Wałęsę, kierując cały arsenał nienawiści w Instytut Pamięci Narodowej, który w żaden sposób nie chce przyjąć optyki salonów i Gazety Wyborczej w prezentowaniu historii PRL-u.
Książka IPN-u o Wałęsie się ukaże, czy to się komuś podoba, czy też nie, bo Wałęsa jest postacią dla Polski ważną, której zachowania z przeszłości implikują wiele sytuacji dnia dzisiejszego. Nie pomogą tu utyskiwania i zawodzenia pogrobowców Unii Demokratycznej, którzy roszcząc sobie prawo do tego, kto może, a kto nie może być poddany historycznej obdukcji, próbują kneblować swobodę badań historycznych. Jedyny efekt, jaki środowisko GW i udecja w całej tej sprawie osiągnęły, to... efekt odwrotny do zamierzonego. Ludziska ruszą po książkę, bo będą chcieli dowiedzieć się, czy „Bolek” to rzeczywiście Lechu, a jeśli tak, to czemu tym „Bolkiem” został.
Szum medialny, jaki towarzyszy publikacji jest dla niej ożywczy i wskazany. Nic tak bowiem nie sprzyja sukcesowi, jak ostrzał medialny, kontrowersje i zawodzenia. Pokazał to przykład „Sąsiadów” i „Strachu” Jana Tomasza Grossa, którym Gazeta Wyborcza zrobiła stosowny pijar, przyczyniając się, niestety, do sukcesu grossowego badziewia. Teraz jest podobnie, tyle, że w wyniku kociokwiku GW, do opinii publicznej przedostanie się trochę prawdy, którą GW najchętniej zamiotłaby pod dywan. I nic dziwnego, bo skoro “coś tam podpisał” sam Lech Wałęsa, to jaka jest gwarancja, że podobnie nie postąpiła część sygnatariuszy Oświadczenia?
A tymczasem tryby IPN-u mielą. Powoli wprawdzie, ale mielą.
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Polityka